Spóźniona! W trzy minuty wskoczyła do łazienki, nałożyła makijaż, narzuciła płaszcz i buty, a potem wsiadła do windy.
Karolina obudziła się gwałtownie, już się spóźniała! W kilka minut, z zadziwiającą szybkością, zdołała się przygotować: malowała się, biegnąc do drzwi, rzuciła okiem w lustro i wciągnęła płaszcz oraz półbuty. Trzy minuty po przebudzeniu była już w windzie.
Gdy wybiegła na ulicę, zorientowała się, iż padają drobne wrześniowe krople, ale nie miała czasu wracać po parasol. Budzik zdradziecko zawiódł. Karolina biegła, żeby zdążyć na autobus myśl o spóźnieniu do pracy przyprawiała ją o dreszcze. Jej szef był nieugięty spóźnienie równało się dniówce straconej, a w tle wisiała groźba zwolnienia.
Przeżywając w myślach katastrofalny dzień, Karolina już pożegnała się ze swoimi ulubionymi klientami, premią i ostatnim dniem urlopu. Przechodnie, równie zapędzeni, zdawali się pogrążeni we własnych myślach, obojętni na innych. Wszystko było szare i przygnębiające, a deszcz tylko pogarszał sytuację.
Kilka metrów od przystanku Karolina zatrzymała się nagle, dostrzegając przemoczonego kociaka przy zniszczonej ławce. Próbował miauczeć, ale wydobywał się z niego tylko cichy jęk.
Zawahała się. Biec dalej czy pomóc tej bezbronnej istocie? Wybrała serce, wiedząc, iż i tak czeka ją gniew szefa.
Gdy podeszła bliżej, zauważyła, iż jedna z łapek kociaka była wykręcona.
Boże! Kto ci to zrobił?
Wątpliwości zniknęły nie mogła go zostawić. Kotek drżał, przemoczony do suchej nitki. Delikatnie owinęła go białą apaszką i pobiegła jeszcze szybciej na przystanek. Postanowiła zabrać go do biura i później się zastanowić, co dalej. Jej dobre serce nie pozwoliło porzucić sieroty.
Próba niezauważonego dotarcia do biura nie powiodła się. Gdy była już blisko drzwi z numerem 12, na korytarzu spotkała szefa.
Kowalska! Godzina spóźnienia! Gdzie byłaś? Kto ma robić twoją pracę? Co ci strzeliło do głowy?
Pytań było coraz więcej, a wyrzuty sumienia rosły. Trzęsąc się i milcząc, poczuła, jak napływają jej łzy i gorycz.
Proszę spojrzeć! wykrztusiła w końcu, rozpinając nieco płaszcz.
Kociak wychylił swoją nieszczęśliwą główkę. Ogrzany nieco, wydał kilka żałosnych miauknięć.
Łapka jest zraniona, nie mogłam go zostawić na deszczu Był sam
Łzy spływały już po jej policzkach, słowa się plątały, a dłonie drżały. Złamana, już wyobrażała sobie, jak cicho pakuje swoje rzeczy. Ale ciepły uścisk dłoni ją zatrzymał. Szef wyciągnął telefon, zapisał adres na kartce i kazał jej natychmiast się tam udać, by uratować małą futrzaną łapkę.
Zaskoczona zmianą jego zachowania, Karolina wzięła kartkę, schowała zmarznięte dłonie do kieszeni i ruszyła do wyjścia.
I nie wracaj tutaj dodał.
Jej serce się ścisnęło, ale zanim zdążyła pogrążyć się w rozpaczy, szef skończył:
Dzisiaj masz dzień wolny. I jutro też. A przy okazji gratuluję wrażliwości i spodziewaj się premii za miłość do zwierząt.
Ten szef, znany wszystkim jako Marek Nowak, miał opinię człowieka twardego jak głaz. Ale w gabinecie weterynaryjnym sprawa gwałtownie się wyjaśniła łapka nie była złamana, tylko mocno skręcona. Gdy weterynarz opatrywał kociaka, Karolina opowiedziała, jak znalazła zwierzę i o niespodziewanej reakcji szefa.
Weterynarz, śmiejąc się, wyznał, iż zna Marka od dzieciństwa. Zawsze był bohaterem dla zwierząt ratował szczenięta z wody, bronił kociaków przed dręczycielami. Jako dorosły regularnie wspierał schroniska, a hojność zaczynał od swojej pierwszej pensji.
Jednak w relacjach z ludźmi Marek zawsze był zdystansowany zmienił się po tragicznej stracie rodziny. To odkrycie poruszyło Karolinę, która przez resztę dnia myślała o Marku, czując potrzebę, by go wesprzeć.
Wieczorem, gdy kotek spokojnie drzemał na jej łóżku, Karolina urządzała mu kącik. Nazwała go Puszkiem imię idealne. Spokój przerwał telefon to był Marek.
Jak się miewa nasz mały pacjent?
Zarumieniona, Karolina z przejęciem opowiedziała o stanie kotka i podziękowała mu. Marek zaprosił ją na kolację rozmawiali całą noc.
Zbliżyło ich wzajemne zrozumienie i miłość do zwierząt. Razem opiekowali się Puszkiem, a niedługo wspólnie ratowali bezdomne zwierzęta. Minęła samotność Karoliny i jej czworonożnego przyjaciela znaleźli euforia i pociechę w nowej przyjaźni.
Dzisiaj zrozumiałem, iż choćby najtwardszy pozór może kryć wrażliwe serce. Czasem wystarczy jeden mały krok jak podniesienie kociaka z deszczu by otworzyć drzwi do czegoś większego.