Spacerowaliśmy z psem w parku, gdy nagle podbiegł do czarnej torby, chwycił ją i wskoczył do fontanny: to, co stało się potem, było niesamowite!

1 dzień temu

No więc, szłam sobie z moim psem, Burek, do Parku Łazienkowskiego w Warszawie. Dzień był spokojny, powietrze pachniało świeżością po porannym deszczu, a szum wody z fontanny dodawał temu wszystkiemu uroku. Właśnie tak sobie maszerowałam, ciesząc się chwilą, gdy nagle Burek zupełnie zmienił się w sekundę.
Stanął jak wryty, sierść mu się zjeżyła, uszy postawił coś wyczuł. Zanim zdążyłam zareagować, już pędził jak szalony w stronę jakiejś czarnej torby porzuconej na trawie. Krzyknęłam: *”Burek, stój!”*, ale on zupełnie mnie zignorował. Zaczął szczekać, warczeć i podskakiwać wokół tej torby, jakby coś w niej było nie tak. Rozejrzałam się zero ludzi w pobliżu, nikt nie szukał zguby.
I wtedy cholera, do dziś mnie ciarki przechodzą. Zamiast odejść, Burek złapał torbę w zęby i ruszył w stronę fontanny! Wrzeszczałam, żeby puścił, ale on biegł jak opętany. W sekundę był już przy wodzie i hop! Skoczył do środka z tą przeklętą torbą!
Stałam jak skamieniała, serce w gardle. Aż tu nagle huk pod wodą, fontanna eksplodowała gejzerem, a fala ochlapała pół parku. Dopiero wtedy dotarło do mnie w torbie był ładunek wybuchowy. Burek to wiedział. Woda zgasiła siłę wybuchu, ratując wszystkich wokół.
Mój kundelek, ten zwykły kundel z podwórka, okazał się bohaterem. Od tamtej pory, ilekroć przechodzę obok tej fontanny, widzę go jak skacze, żeby nas uratować. Niby zwykły pies, a miał więcej odwagi niż niejeden człowiek.

Idź do oryginalnego materiału