Spacer po Silvarium w Poczopku – miejscu, które uczy, zachwyca i wycisza.

sokolka.tv 22 godzin temu

Z kamerą Sokółka TV odwiedziliśmy jedno z najbardziej urokliwych miejsc w regionie – Silvarium w Poczopku. Latem to prawdziwa oaza spokoju, pełna zieleni, śpiewu ptaków i niezwykłych opowieści o przyrodzie. To właśnie tutaj, w otoczeniu lasów Puszczy Knyszyńskiej, można zatrzymać się na chwilę i spojrzeć na świat z zupełnie innej perspektywy.

Na miejscu powitał nas pan Tomasz Bozik, nadleśniczy Nadleśnictwa Krynki, który podkreślił, jak ogromnym zainteresowaniem cieszy się to miejsce:

- Poczopek to przestrzeń wyjątkowa. W pogodne weekendy odwiedza nas choćby tysiąc turystów. Silvarium, czyli nasz leśny ogród, to miejsce edukacji i kontaktu z naturą. Można tu zobaczyć zarówno roślinność typową dla Puszczy Knyszyńskiej, jak i ptaki oraz inne zwierzęta objęte ochroną. Prowadzimy również przytulisko dla rannych lub osieroconych zwierząt -mówił nadleśniczy.

W dalszą część tej niezwykłej przyrodniczej podróży zabrał nas pan Arkadiusz Juszczyk, starszy specjalista ds. kontaktów społecznych i opiekun przytuliska, z którym rozmawiał Rafał Supiński. Spacer rozpoczęliśmy od placu zegarowego, pełnego unikalnych słonecznych zegarów: dendrologicznego, analematycznego, równikowego czy tzw. puszczańskiego. Każdy z nich opowiada historię o czasie i cyklach przyrody. Uczy, iż pory roku to nie tylko cztery sezony, ale również przejściowe stany natury, takie jak przedwiośnie czy przedzimie.

- Ludzie zapominają, iż w naturze wszystko dzieje się stopniowo. Te przejściowe pory roku były kiedyś powszechnie rozpoznawane. Warto się z nimi na nowo zaprzyjaźnić - tłumaczył pan Arkadiusz Juszczyk.

Każdy z zegarów słonecznych znajdujących się na placu został precyzyjnie ustawiony przez specjalistę, z uwzględnieniem długości i szerokości geograficznej Poczopka. Dzięki temu wszystkie urządzenia działają z wzorową dokładnością.

Pan Arkadiusz zaprezentował nam zasadę działania zegara analematycznego - jednego z najbardziej interesujących elementów tego miejsca. Zwrócił uwagę, iż choć forma takiego zegara może być różna (ten konkretny został zaprojektowany w kształcie drzewa), najważniejsze znaczenie ma odpowiednie rozmieszczenie cyfr oznaczających godziny.

- W centralnej części zegara znajdują się kamienne kostki z oznaczeniami miesięcy. Wystarczy stanąć na tym odpowiadającym aktualnej dacie - wtedy cień rzucany przez nasze ciało wskaże, która jest godzina - wyjaśniał pracownik nadleśnictwa.

Kolejnym przystankiem były wolierowe boksy z ptakami, wśród których znajdują się m.in. łabędzie nieme. Celem ich pobytu w ośrodku jest przygotowanie do powrotu na wolność. Pan Arkadiusz zaznaczył, iż obecnie, zwłaszcza w okresie tzw. „podlotów”, do ośrodka trafia bardzo wiele młodych ptaków. Problem w tym, iż większość z nich została niepotrzebnie zabrana z naturalnego środowiska.

- Jesteśmy praktycznie cały czas „na słuchawkach”. Dziennie odbieramy wiele telefonów, a ptaki trafiają do nas w hurtowych ilościach. Niestety, w większości przypadków są to zwierzęta porwane z natury. Można to porównać do zabrania dziecka od rodziców. Dlatego zanim ktoś podejmie decyzję o pomocy, powinien najpierw zadzwonić i zapytać, co naprawdę należy zrobić. To nie sztuka zabrać ptaka i udzielić mu niepotrzebnej pomocy. Sztuką jest nauczyć ludzi, jak patrzeć na przyrodę z należytą rozwagą i szacunkiem – podkreślał pan Juszczyk.

Przypomniał również zasadę, która przyświeca ich działaniom: „poznasz – pokochasz, pokochasz – zadbasz”. I właśnie w takiej kolejności należy działać.

- Człowiek nie jest w stanie wychować podlota tak, jak zrobią to jego ptasi rodzice. Nie nauczy go, czego się bać, jak zdobywać pokarm, gdzie szukać schronienia. My jesteśmy tu po to, by pomagać, ale również by uświadamiać, iż czasem najlepszą pomocą jest nie ingerować - wyjaśniał.

Podkreślił, iż pracownicy Nadleśnictwa robią wszystko, by przygotować zwierzęta do życia na wolności. Jednak jeżeli okaże się, iż ptak z powodu trwałego urazu nie może wrócić do naturalnego środowiska, ośrodek stara się o zgodę na jego stałe pozostanie pod opieką leśników.

Pan Arkadiusz poruszył także temat bocianów białych, ptaków często zgłaszanych jako „wypadnięte z gniazda”.

- Pisklę bardzo rzadko samo wypada. Zwykle to rodzice, z różnych powodów, decydują o jego usunięciu z gniazda. jeżeli więc widzimy młodego bociana leżącego pod gniazdem, to nie przypadek - to sygnał, iż wymaga pomocy. Wtedy należy działać: zadzwonić po weterynarza albo przekazać ptaka do odpowiedniego ośrodka - tłumaczył.

Znaczną część zwierząt trafiających pod opiekę Nadleśnictwa Krynki stanowią drapieżniki - głównie sowy oraz ptaki szponiaste.

- Problem z ptakami drapieżnymi polega na tym, iż wciąż wiele osób wyciąga młode z gniazd i próbuje je wychować na własną rękę - nielegalnie, bez odpowiedniej wiedzy i zezwoleń. Często kończy się to tragicznie dla tych zwierząt - mówi pan Arkadiusz.

Przykładem są dwa myszołowy, które trafiły do ośrodka w 2019 roku. Zostały znalezione przy drodze, jako młode osobniki zaledwie w pierwszym roku życia. Już wtedy nie wykazywały naturalnego lęku przed człowiekiem, co było pierwszym niepokojącym sygnałem. Oba ptaki były zaobrączkowane, jednak, jak wykazała szczegółowa analiza, użyte obrączki nie spełniały żadnych oficjalnych norm i nie były zarejestrowane w żadnym systemie.

To dla nas jasny sygnał, iż ktoś próbował je odchować nielegalnie. Najpewniej ptaki mu uciekły i już nie wróciły. Przez ten czas zostały przez człowieka oswojone, przyzwyczajone do jego obecności, karmione manualnie. Efekt? Dziś mamy dwa zdrowe, sprawne myszołowy, które nie mogą wrócić na wolność. Zamiast tego muszą żyć w wolierze – tłumaczył pracownik nadlesnictwa.

Ich wypuszczenie mogłoby być zagrożeniem - zarówno dla nich samych, jak i dla otoczenia.

- Mogą zacząć siadać ludziom na ramieniu, szukać kontaktu, a w najgorszym przypadku zaatakować np. kury w przydomowych zagrodach – podkreślał pan Arkadiusz.

Kolejnym punktem wizyty był Dom Sów, w którym przebywa kilka gatunków tych nocnych ptaków, w tym również osobniki z poważnymi obrażeniami.

- Dziko żyjące zwierzęta to prawdziwi twardziele. Niektóre z sów, które do nas trafiły, miały poważne urazy skrzydeł. U jednej z nich uszkodzone było lewe, u drugiej prawe. Skrzydła były dosłownie roztrzaskane - mówił pan Juszczyk.

Oba ptaki przeszły przez pełen cykl ratunkowy, od interwencji w terenie, przez leczenie weterynaryjne, aż po długotrwałą opiekę w ośrodku. Niestety, w obu przypadkach konieczna była amputacja uszkodzonego skrzydła. W takich sytuacjach powrót na wolność jest już niemożliwy.

- To pokazuje drugi wymiar naszej pracy. Nie tylko przygotowujemy zwierzęta do wypuszczenia na wolność, ale też zapewniamy stałą opiekę tym, które muszą pozostać w wolierach na stałe - podkreślał.

Mimo swojej niepełnosprawności, sowy radzą sobie zaskakująco dobrze. Są dokarmiane i mają zapewnioną czystość, ale poza tym funkcjonują samodzielnie.

- Pomimo braku jednego skrzydła świetnie się odnajdują w otoczeniu. Potrafią wspinać się na wysokości, są aktywne i samowystarczalne w codziennym funkcjonowaniu - dodał pan Arkadiusz.

Jednym z ciekawszych miejsc na terenie Poczopka jest głaz przedstawiający największego płaza Europy. Według miejscowej legendy spełnia on życzenia. Wystarczy pocałować wyrzeźbioną żabę.

- Może to prawda, a może nie – trzeba odwiedzić Silvarium i przekonać się samemu. Zwierzęciem, które przedstawia rzeźba, jest bufosława – wyjaśniał pan Arkadiusz.

W Poczopku warto również zwrócić uwagę na Park Megalitów, który, jak podkreśla pan Arkadiusz, był ogromnym logistycznym wyzwaniem, zwłaszcza jeżeli chodzi o transport potężnych głazów. Na szczególną uwagę zasługuje tam kamienny krąg, którego promień wynosi dokładnie 3,14 – magiczną liczbę π.

- Liczba π od wieków uważana jest za symbolicznie ważną. Tak jak przy konstruowaniu zegarów brano pod uwagę szerokość i długość geograficzną Poczopka, tak i w przypadku Parku Megalitów zaangażowano różdżkarza - specjalistę od wykrywania miejsc o określonej energii. Okazało się, iż właśnie w miejscu, gdzie dziś znajduje się krąg, występuje pozytywna energia – opowiadał nasz przewodnik.

Na terenie Poczopka znajduje się również staw, który został wykopany przez pracowników nadleśnictwa od podstaw. Zasilany jest przez naturalny ciek wodny - Poczopówkę.

- Systematycznie go zarybiamy, a życie w nim aż kipi. To idealne miejsce, by wypuszczać młode łabędzie czy kaczki - dodał pan Arkadiusz.

To tylko fragment bogatej historii, jaką kryje w sobie Silvarium w Poczopku. Nie zdradzamy wszystkiego - resztę warto zobaczyć na własne oczy.

W środę kontynuacja filmu, oraz konkurs przygotowany przez Nadleśnictwo Krynki z ciekawymi nagrodami!

Warto zatem obserwować nasz profil.

{youtube}mZLdTioSC0Q{/youtube}

{gallery}/zdjecia/2025/lipiec/12{/gallery}


Sylwia Matuk – Powiatowy Dom Kultury w Sokółce,

Fot. Rafał Supiński

Idź do oryginalnego materiału