Skąd wziął się mops na Wyspie Młyńskiej? Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, jak powstał mural z czarnym mopsem w czerwonej muszce? To nie jest przypadkowa dekoracja ani element miejskiej kampanii. Za portretem Filipa kryje się prawdziwa, wzruszająca historia o przyjaźni, miłości i stracie. W czwartek nasza dziennikarka spotkała właściciela tego niezwykłego psa i zapytała o szczegóły.
Filip, czarny mops z czerwonymi dodatkami, przez ponad dekadę był codziennym towarzyszem pana Jerzego Piaseckiego, mieszkańca bydgoskiego osiedla Błonie. Duet ten był dobrze znany okolicznym mieszkańcom. Pies ubrany zwykle w muszkę lub krawat i jego opiekun, zawsze uśmiechnięty, tworzyli nierozłączną parę, która przyciągała uwagę na ulicach.
Po śmierci 15-letniego mopsa, pan Jurek postanowił podzielić się swoją żałobą i napisał list pożegnalny do Filipa. Następnie rozwiesił jego kopie w różnych częściach miasta. Ten prosty, osobisty gest poruszył wielu bydgoszczan, a historia rozeszła się po mediach i internecie. Ludzie zaczęli dzielić się własnymi wspomnieniami o czworonogach i tak to wszystko się zaczęło!
Wkrótce potem pojawił się pomysł, aby upamiętnić Filipa w przestrzeni miejskiej. Portret mopsa do dziś można oglądać nieopodal Młynów Rothera. Autorką kompozycji jest bydgoska artystka Anna Orzechowska, która namalowała psa akrylowymi farbami na wodoodpornej sklejce. Obraz łączy w sobie elementy sztuki ulicznej i osobistą historię, która już na stałe wpisała się w tkankę miasta.
Chociaż Filipa już nie ma, to w Bydgoszczy przez cały czas można spotkać pana Jurka z Walterem, czyli kolejnym mopsem, następcą najlepszego przyjaciela pana Jerzego.
– Filip ma być symbolem wszystkich psów, które stały się częścią ludzkiego życia. Tych, które kochaliśmy i które dały nam swoją obecność – podkreśla pan Jurek.