Są kwintesencją piękna! Klacze arabskie podbijają serca w Janowie Podlaskim

2 dni temu
Zdjęcie: Są kwintesencją piękna! Klacze arabskie podbijają serca w Janowie Podlaskim


Najpiękniejsze polskie konie arabskie pochodzące z państwowych i prywatnych hodowli prezentują się w stadninie w Janowie Podlaskim. Wczoraj (08.08) publiczność miała okazję zobaczyć ogiery, dziś klacze. W tej najsłynniejszej na świecie stadninie odbywa się Narodowy Pokaz Koni Arabskich, w sumie zaprezentowanych ma być 115 arabów. Konie ocenia międzynarodowe jury, w niedzielę (10.08) najwyżej ocenione araby powalczą o czempionaty.

– Pokazy klaczy zawsze budziły największe zainteresowanie – mówi doradca dyrektora generalnego Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa do spraw hodowli koni arabskich Anna Stojanowska. – Starzy hodowcy zwykli mówić, iż hoduje się matkami wobec tego dla hodowców te klasy klaczy są najbardziej interesujące, bo mogą zobaczyć jak ta przyszłość hodowlana wygląda i jak te przyszłe i aktualne matki się prezentują. Poza tym klacze wnoszą wyjątkową atmosferę i emocje w cały pokaz, bo wszyscy mówią, iż kwintesencją piękna, delikatności jest właśnie klacz arabska.

Zgłoszone na pokaz konie są oceniane w klasach, zróżnicowanych ze względu na wiek i płeć zwierząt. Oceny dokonuje międzynarodowe jury przyznając punkty za pięć cech konia: typ, głowę z szyją, kłodę, nogi i ruch.

– Czym najbardziej zachwycają konie arabskie? – mówi hodowca arabów, prof. nauk rolniczych Krystyna Chmiel. – To jest ich piękna gracja ruchów, wdzięk, duże oczy, duże nozdrza, malutkie główki i taka ogólna gracja. Celem ich ułożenia, wychowania i treningu jest to, żeby miały maksymalne zaufanie do prezentera i żeby z nim współpracowały. jeżeli koń nie walczy z nim tylko współpracuje, to ma duże szanse na lepszy wynik.

Punktem kulminacyjnym wydarzeń w ramach trwających w Janowie Podlaskim Dni Konia Arabskiego, będzie aukcja koni Pride of Poland. Zaplanowano ją na jutro. Na licytację wystawionych zostanie 15 klaczy.

MaT / opr. AKos

Fot. Zdjęcie ilustracyjne / Piotr Michalski / archiwum RL

Idź do oryginalnego materiału