Poznańska behawiorystka zwierząt trzymała psy w okropnych warunkach [NAGRANIE]

13 godzin temu

W Poznaniu doszło do wstrząsającej interwencji Wielkopolskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt (WIOZ). Funkcjonariusze organizacji wkroczyli do mieszkania kobiety, która przedstawiała się jako behawiorystka zwierząt. Wewnątrz zastali przerażający widok – psy żyjące latami w ciasnych, zardzewiałych klatkach, pełnych odchodów i much. Warunki, w jakich trzymane były zwierzęta, nie miały nic wspólnego z troską o ich dobro.

Na nagraniu udostępnionym przez WIOZ w mediach społecznościowych słychać, jak pracownicy opisują to, co zastali na miejscu. – „Jesteśmy właśnie na interwencji behawiorystki zwierząt. Możecie zobaczyć, w jakich warunkach przebywały rottweilery, podrostki dobermanów, które były jeszcze bardzo malutkimi szczeniaczkami. Psy są już wyprowadzone, zabezpieczone. realizowane są teraz ponowne oględziny, jak już zwierząt nie ma. Mierzymy klatki, opisujemy wszystko i dalej tutaj działamy. Bez maski się nie da, ale tego można się domyślić po stanie klatek. Można zobaczyć, z czym przebywał jeden z psów — same muchy. Nam jest ciężko tu wytrzymać, a co dopiero psu, który o wiele bardziej wrażliwy węch.” – relacjonują. Wszystkie zwierzęta zostały zabezpieczone i są już pod opieką specjalistów.

WIOZ podkreśla, iż psy nie miały możliwości choćby się wyprostować. – Ktoś, komu te psy ufały bezgranicznie, zapewnił im TO. Życie we własnych odchodach, zardzewiałych klatkach, w których choćby nie mogły się swobodnie obrócić, wyprostować łap.

Behawiorystka z kryzysem psychicznym?

Sprawa poruszyła internautów, zwłaszcza tych, którzy znali kobietę osobiście. W komentarzach pod postem WIOZ pojawiły się głosy zarówno oburzenia, jak i współczucia.

„Znałam ją, byłam na 4 treningach, zawsze szanowała psy, żyła skromnie, bo zawsze wszystko wydawała na psy. Smutny los kobiety, która nie zasłużyła na takie bluzgi…może ktoś obiecał jej pomoc przy psach i też zawiódł? Gdzie byli ludzie gdy potrzebowała pomocy?!” – pisze jedna z internautek. Inna dodaje: – „Pomogła mi kiedyś z trudnym psem. Kiedyś była specjalistką z pasją. Teraz sama potrzebuje pomocy.”

Choć większość komentujących nie usprawiedliwia tego, co wydarzyło się w mieszkaniu kobiety, wielu apeluje o powściągliwość w ocenie. Pojawiają się głosy, iż za tak drastycznym zaniedbaniem może kryć się poważny kryzys psychiczny.

Psy są już bezpieczne. Teraz czeka je proces leczenia, socjalizacji i szukania nowych domów. Sprawą zajmą się odpowiednie służby. Niewykluczone, iż właścicielka odpowie za znęcanie się nad zwierzętami. Równocześnie pojawiają się apele, by także jej zapewnić pomoc – tę medyczną i psychologiczną.

Error happened.
Idź do oryginalnego materiału