Potwór i Śpiewak / DekaosDondi

publixo.com 5 godzin temu



Mieszkańcy mieli Śpiewaka serdecznie dosyć, gdyż często śpiewał, przekonany, iż nie fałszuje. A fałszował strasznie lub nie, o ile pozostałym tubylcom, nadepnął na uszy zwierz z przysłowia, co w sumie dawało taki sam efekt, gdyż ich było wielu, a on jeden.

Jednak z pewnych przyczyn pozwalano, acz niechętnie, ariom rozbrzmiewać.

*
Pewnego razu, w osadzie tchnęło wieścią, a zaś grozą, o potworze, na dodatek wygłodniałym. Śpiewaka nic ów problem nie przestraszył, albowiem zagłuszał trwożne informację, wiadomo czym.

Dlatego wesoło śpiewając, nieświadom zagrożenia, poszedł poza sztachety graniczne, aż doszedł do urwiska, co z owej strony wolność tubylczą ograniczało, lub przeciwnie, w zależności od zaistniałych potrzeb i zrozumienia problemu.

Nagle na krawędzi rosły dwa drzewa, między którymi stał człekokształtny potwór i ziajał w stronę przybysza, złowieszczym apetytem. A ten nagle ze strachu, albo z czego tam, zaczął śpiewać głośniej i chyba naprawdę, przeraźliwie fałszować, aż nuty skręcało w ciszę.

Gdy wygłodniały stwór, usłyszał spotęgowany śpiew tego rodzaju, to nie dosyć, iż apetyt stracił, to jeszcze cofnął ciało o niebezpieczny kawałek, z którego nie było powrotu. Chociaż może gdyby złapał zwisające gałęzie… ale nie złapał, gdyż odruchowo, zatkał łapami uszy.

*
Bohater wyśpiewał rodakom o tym, co zaszło z potworem, a oni go odprowadzili, het het za wioskę, kopnęli w dupę, dali po łbie i w mordę oraz zagrozili, żeby stamtąd nie wracał, gdyż w przeciwnym wypadku, nie takim głaskaniem proceder zakończą, a tu przecież może rzępolić strunami głosowymi, byle daleko od nich, poza słyszalność.

Do tego czasu, kołatała im w głowie niejasna co prawda przepowiednia, iż Śpiewak jest potrzebny jako odstraszacz, więc go jakoś tolerowano. A teraz po diabła? Skoro bestia kaput i zagrożenie minęło.

Tylko iż nieżywa bestia, miała siostrę bliźniaka, o której nie wiedzieli. Za to siostra wiedziała o nich. Także o bracie. Po prostu poczekała w zaroślach, nie ingerując w bieg zdarzeń, by zyskać więcej jadła dla siebie, skoro braciszka przepaść pochłonęła, bo dureń zatkał sobie uszy.

A iż śpiew Śpiewaka, potwornicę przestał odstraszać, pospieszyła chyżo gdzie trzeba, wesoło podśpiewując na morderczą nutę i w rytmie – disco-mięcho-w pysko – ponadgryzała społeczność śmiercionośnie, a gdy odpoczęła po spoko koncercie, to w chłodnej ziemiance, ozdobionej polnymi kwiatkami, poczyniła zapasy na zimę.
Idź do oryginalnego materiału