Pamiętasz wakacje u babci? Las pachnący żywicą, słońce przeciskające się przez liście i krzaki pełne jagód. Zjadane garściami, bez opamiętania, jeszcze zanim trafiły do słoika. Dziś twoje dziecko może chcieć zrobić to samo. Ale zanim pozwolisz – dowiedz się więcej.
Dla myśliwych to nie tylko nostalgia. To również doświadczenie i wiedza o tym, co naprawdę może znajdować się na leśnych owocach. I nie chodzi o „robaczki”.
Jagoda jak bomba z opóźnionym zapłonem?
Wygląda niepozornie. Mała, ciemna, pachnąca lasem. Ale jeżeli pochodzi z terenu, gdzie wcześniej przechadzał się lis albo jenot, może nieść coś groźniejszego niż brudne ręce.
To coś to bąblowiec (Echinococcus multilocularis) – pasożyt, którego jaja roznoszą drapieżniki. Gdy jaja trafią na owoce, człowiek może połknąć je przypadkiem, zjadając poziomkę prosto z krzaka. Reszta dzieje się po cichu. W stadium zaawansowanym wymaga skomplikowanego leczenia, czasem przeszczepu. Lekarze nazywają bąblowicę „cichym nowotworem pasożytniczym”.
Dobrze znana, coraz groźniejsza
W Polsce bąblowica to nie egzotyka. Jest obecna – szczególnie na wschodzie, Pomorzu i wzdłuż granic. W niektórych regionach co piąty lis może być nosicielem pasożyta. I nie trzeba polować, żeby się zakazić. Wystarczy jedna nieumyta jagoda z tej samej ścieżki, którą wieczorem przemierzył drapieżnik.
– Lisy, wilki, jenoty, szopy a czasem choćby psy – wszystkie mogą zostawić jaja pasożyta w miejscu, gdzie później zbieramy owoce. Zdarza się, iż ludzie zbierają jagody dosłownie obok tropów dzikich zwierząt – mówi Małgorzata Skwiecińska-Sadowska, specjalista ds. komunikacji Polskiego Związku Łowieckiego.
To choroba wywoływana przez larwy tasiemca bąblowcowego. Po przedostaniu się do organizmu, pasożyt trafia z jelit do narządów wewnętrznych – najczęściej do wątroby, rzadziej do płuc czy mózgu. Tam tworzy torbiele wypełnione płynem, które mogą rosnąć latami, nie dając wyraźnych objawów. W skrajnych przypadkach uszkadzają narządy i wymagają leczenia operacyjnego.
A to niejedyny problem..
Drugim problemem jest możliwość zakażenia tasiemcem. Może to nastąpić nie tylko przez mięso, ale również przez zanieczyszczone owoce. Larwy różnych gatunków tasiemców (np. uzbrojonego, karłowatego czy bruzdogłowca) mogą trafić do organizmu człowieka wraz z nieumytymi jagodami czy malinami. Objawy to m.in. bóle brzucha, niedobory żywieniowe, a czasem anemia.
Czy więc nie zbierać owoców z lasu?
– Wręcz przeciwnie, zbierajmy. Ale róbmy to świadomie – apeluje łowczy okręgowy Sebastian Santus.
Oto, co naprawdę warto zapamiętać:
Zasady bezpiecznego zbierania owoców leśnych:
• Zawsze myj owoce – najlepiej wodą z dodatkiem sody oczyszczonej.
• Nie jedz prosto z krzaka – choćby jeżeli wyglądają idealnie.
• Unikaj miejsc przy ścieżkach zwierząt – szczególnie nisko rosnących malin i jagód.
• Ucz dzieci, iż „z krzaczka” to dopiero po umyciu – choćby na wakacjach.
Leśne tradycje są piękne. Ale warto je aktualizować
– Dziś wiemy więcej. To nie znaczy, iż mamy bać się lasu, ale iż mamy się w nim mądrzej zachowywać. Tak samo jak uczymy się nie zostawiać śmieci, tak powinniśmy nauczyć się: nie jeść prosto z krzaka – podsumowuje Wacław Matysek z wydziału prasowego PZŁ.
Notatki z cyklu „Poradnik myśliwego” zostały przygotowane przez dział prasowy Zarządu Głównego Polskiego Związku Łowieckiego w Warszawie. A powstały po to, żebyśmy byli bardziej świadomi tego, iż bezpieczeństwo i odpowiedzialne zachowanie w otoczeniu przyrody to tematy, które nieustannie zyskują na znaczeniu, zwłaszcza w okresie letnim, gdy coraz więcej osób korzysta z uroków lasów i spędza czas na świeżym powietrzu.
Wśród podstawowych zasad jest m.in. ta o unikaniu spożywania nieumytych owoców leśnych, które mogą być źródłem groźnych chorób. Równocześnie warto zwrócić uwagę na mniej znane, ale niezwykle istotne działania związane z ochroną bezpieczeństwa ludzi, jak choćby praca sokolników na lotniskach. Ich zadaniem jest odstraszanie ptaków, które mogą stanowić zagrożenie dla startujących i lądujących samolotów. Wszystkie te zagadnienia łączy wspólny mianownik: troska o zdrowie, życie i harmonię między człowiekiem a naturą.
Sebastian Santus, łowczy okręgowy PZŁ w Białej Podlaskiej