Ogród zamiast rodziny

1 dzień temu

**Działka zamiast rodziny**

Katarzyna choćby nie przypuszczała, iż dzień, który zaczynał się jak święto, stanie się dla niej momentem bez powrotu. Razem z Witoldem przyszli na jubileusz jego matki — Heleny Antoniny. Ta promieniała szczęściem, otoczona kwiatami, życzeniami i uwagą gości. Cały bankiet był dopracowany do najmniejszego szczegółu, wszystko dla jej wielkiego dnia.

— A teraz słowo od syna, Witolda! — z euforią ogłosił prowadzący.

Katarzyna, jak wszyscy, zwróciła się w stronę sceny. Mężczyzna wstał, uśmiechnął się, poprawił mikrofon.

— Mamo, dziękuję ci za wszystko. Z okazji twojego jubileuszu mam dla ciebie prezent — powiedział z tajemniczym uśmiechem.

To, co stało się potem, zszokowało Katarzynę. Witold wręczył matce… dokumenty na działkę. Nie kartkę, nie symboliczny upominek, ale prawdziwą działkę — z domkiem, ogrodem, altaną i miejscem do grillowania. Wszyscy bili brawo, teściowa płakała ze wzruszenia. Tylko Katarzyna siedziała jak skamieniała, z dłońmi kurczowo zaciskającymi się na poręczach krzesła.

*Jak mogłeś, Witek?*

Nie chciała wierzyć. Tego samego rana, szykując się na nieszczęsny jubileusz, odkryła, iż z konta, na które od dwóch lat oszczędzali na nowe mieszkanie, zniknęły wszystkie pieniądze. Wszystkie. Nie zdążyła go wypytać — Witold unikał odpowiedzi, zmieniał temat. Teraz wszystko stało się jasne. Wykorzystał ich wspólne oszczędności na „prezent” dla matki. Bez jej zgody. Bez rozmowy. Po prostu — zabrał.

To nie były jego pieniądze. To były ich marzenia. Ich córka Zosia niedługo miała iść do pierwszej klasy, a Katarzyna chciała, by miała własny pokój, własne dzieciństwo. Dla tego pracowała nocami, brała nadgodziny, odkładała premie i urlopowe… A teraz wszystko zamieniło się w sen teściowej — działkę z grządkami.

Święto należało do niej, wstyd — do Katarzyny.

Witold stał się synem roku. *„Ależ z niego syn!”* — szeptali goście. *„Jaki troskliwy chłopak! Nie to, co dzisiejsza młodzież…”* — wzdychały babcie. A Katarzyna patrzyła, jak stoi z dumą uniesioną głową, i wiedziała jedno — w tym domu już dla niej nie ma miejsca. Nie po tym.

Gdy wstała i wyszła z sali, nikt nie zauważył. Albo udawali, iż nie widzą.

Szła do domu pieszo, przez wieczorny upał, nie czując nóg. W mieszkaniu było pusto. Córka nocowała u jej matki — dzięki Bogu. Nie mogłaby płakać przy niej. A tak — była sama.

Wyjęła z lodówki butelkę wina, zapaliła światło i po raz pierwszy od dawna rozpłakała się naprawdę. Bez hamowania. Bez dumy. Nie z rozpaczy, ale z pustki.

**Rozmowa była krótka**

— Co ty sobie wyobrażasz?! — warknął od progu Witold, gdy wrócił.

— Ja? To ty sobie pozwoliłeś — odparła spokojnie Katarzyna. — Zabrać nasze pieniądze bez pytania. Urządzić przedstawienie. Kupić matce działkę zamiast mieszkania dla własnej rodziny. Sam wszystko zdecydowałeś — to teraz sam żyj.

— Kasia, nie przesadzaj. Jeszcze odłożymy. To przecież moja matka! Będziemy tam przyjeśćdżać, grillować z Zosią…

— To sobie przyjeżdżaj. Tylko bez nas. Rozwodzę się. I wzywam cię do sądu. Połowa tych pieniędzy jest moja. I ją odzyskam.

Witold wyszedł. Rzeczy nie zabrał. Po prostu trzasnął drzwiami. Godzinę później zadzwoniła teściowa:

— Co ty sobie uroiłaś?! Komu będziesz potrzebna z dzieckiem i kawalerką?! Myślisz, iż ustawią się w kolejce?

Katarzyna otarła łzy, uśmiechnęła się gorzko:

— A ty się zastanów, komu teraz będzie potrzebny twój syn. Maminsynek, bez grosza, bez charakteru, bez kręgosłupa. My z córką sobie poradzimy. Ta kawalerka to dopiero początek. Wszystko zdobędziemy same. Bez działek. I bez ciebie.

**Sprawiedliwość zwyciężyła**

Rozwód został gwałtownie sfinalizowany. Sąd nakazał Witoldowi zwrócić Katarzynie połowę pieniędzy — na szczęście data wypłaty i kwota były udokumentowane. O mieszkanie nie upominał się — skandal był zbyt głośny, a i sumienie chyba jednak go gryzło.

Katarzyna, z pomocą rodziców, znalazła mieszkanie z dopłatą — już z trzema pokojami. niedługo przeprowadzi się z córką — do nowego życia, w którym nie ma miejsca na zdradę, upokorzenie i fałsz.

A Witold teraz przychodzi raz w miesiącu, by zobaczyć Zosię. Stoi w drzwiach, wierci się, odwołuje, mówi, iż *„wszystko zrozumiał”*. Ale powrotu już nie ma. Katarzyna dobrze wie: jeżeli mężczyzna stawia matkę ponad rodziną — nie jest mężczyzną.

Największym prezentem, który dostała po tym nieszczęsnym jubileuszu, była wolność. I pewność, iż jej córka dorośnie w innym świecie. Gdzie miłości nie kupuje się za pieniądze. Gdzie matka nie jest najważniejsza, tylko ważna. I gdzie nikt nigdy nie wyda wspólnych marzeń na cudzą działkę.

Idź do oryginalnego materiału