Wielkanoc w województwie lubelskim, jak i w innych miejscach o tradycjach chrześcijańskich, jest najważniejszym świętem dorocznym, a co za tym idzie – najuroczyściej celebrowanym w całym wiosennym cyklu świątecznym. Cykl obejmuje okres od Środy Popielcowej, otwierającej Wielki Post, do święta Zesłania Ducha Świętego – zwanego powszechnie Zielonymi Świątkami.Wschodnią wiosnąMarzec rozpoczynał Wielki Post. Jego pierwszym dniem był Popielec. W tak zwaną wstępną środę w kościele ksiądz posypywał głowy wiernych popiołem, wymawiając przy tym formułę: „Pamiętaj człowiecze, żeś jest proch i w proch się obrócisz”. Później chłopcy i dziewczęta – np. z okolic Łosic i Białej Podlaskiej – przygotowywali bałwana z grochowin. Ubierano go w codzienną odzież i wkładano do wózka o dwóch kółkach. Sami zaś przebierali się za Cyganów lub żebraków. Niektórzy nieśli garnki z popiołem, a inni długie kije zakończone pończochą wypełnioną popiołem. Tak chodzili od chaty do chaty i zbierali podarki. jeżeli nic nie otrzymali, rozbijali w izbie dzban z popiołem. Tych hojnych dotykali po głowie swoim specjalnym kijem. Po obejściu całej wsi rozbierano bałwana. Czasem go topiono lub palono. Z otrzymanych darów przygotowywano wspólną ucztę.Tego dnia praktykowano także zwyczaj popłuczyn – należało napić się wódki, żeby „ostatecznie spłukać zbytki zapustne”. Na obszarach wschodnich – chociażby w Sawinie i Chełmie – w pierwszy dzień Wielkiego Postu, zwany tamże wstępnym poniedziałkiem (stupnyk, stupny ponediłek) dorośli mężczyźni przynosili do karczmy ogromny kloc drzewa i grozili karczmarzowi, iż jeżeli nie poczęstuje ich wódką, to owe drewno podpalą. Ten częstował ich, żeby przepłukali gardła po mięsopustach, czyli końcu karnawału w tradycji ludowej. Za to karczmarz otrzymywał przyniesiony kloc.Wielki Post obejmował 46 dni kalendarzowych. Przez 40 dni powszednich i 6 niedziel jedzono żur, kapuśniak z chlebem, kaszę gryczaną i jęczmienna na oleju, słoduchę, kisiel z owsa, lak (czyli rosół ze śledzi), groch, prażony len, barszcz grzybowy, kartofle z Inem czy przypiekane na kuchni. W każdy piątek w kościele odprawiano drogę krzyżową, a w niedzielę po południu gorzkie żale. Nie wolno było w tym czasie organizować zabaw i śpiewać wesołych pieśni. Wyjątkiem był 19 marca, czyli Świętego Józefa. Wtedy rozpoczynano prace polowe. Śpiewać wesoło można było 12 marca, w gregorianki. Dawniej w tym dniu małe grupy żaków zbierały jajka dla nauczycieli, czemu towarzyszył specjalne pieśni.W połowie postu (śródpoście lub przebijanie postu) chłopcy płatali rozmaite figle. Łobuzowali szczególnie tam, gdzie mieszkały młode dziewczyny. Wrzucali do izby garnek z popiołem zwany hładyszką, wpuszczano wróbla do domu, rozbierano wozy i wciągano je na dach, malowano okna słoniną, bielono płoty. Współcześnie, np. na Południowym Podlasiu maluje się przystanki PKS-u, stodoły lub umieszcza napis „Środopoście”. Pannom, które nie wyszły za mąż w karnawale, chłopcy malowali okna wapnem, podrzucali pod drzwi garnek z żurem lub popiołem, przyczepiali na spódnicy wydmuszki z jajek lub kartki z napisem „Szukam męża”.Kartka pocztowa sprzed 1936 r. Polskie obchody i zwyczaje Ludowe Marzanna, procesja Bożego Ciała, dyngus-śmigus; źródło: Biblioteka NarodowaPalma bije, nie ja bijęWielki Tydzień to kulminacyjny czas obchodów męki i zmartwychwstania Chrystusa. W wierzeniach ludowych był też okresem, w którym ludzie narażeni byli na działanie złych mocy. Rozpoczynał się od Kwietnej, Wierzbnej lub – jak kto woli – Palmowej Niedzieli. W tym dniu wszyscy szli do kościoła, aby poświęcić palmy wielkanocne. Przygotowywano je z gałęzi wierzbowych, leszczynowych, trzciny wodnej, barwinka, widlaka, bukszpanu, a czasami dodawano też gałązki porzeczki czy wiśni. W niektórych regionach palmy przyozdabiano suszonymi kwiatkami i wstążkami. Tworzono też tzw. gaiki. Były to ozdobione młode gałęzie z obrazkiem, np. Matki Boskiej. Później, z gaikiem-maikiem, zwanym także zielonym gaikiem czy nowym łatkiem, kolędowały dziewczęta. Pieśni gaikowe miały charakter świecki i witały wiosnę. Zwyczaj chodzenia z gaikiem ma tradycję jeszcze przedchrześcijańską. Dawniej na jej wierzchołku przywiązywano lalkę, która miała oznaczać wiosnę.Kartka pocztowa sprzed 1920 r. Do wielkanocnych palm wplatano gałązki baziowe. Wierzono, iż połkniecie kotka wierzbowego przynosi zdrowie i zapobiega bólom gardła; źródło: Biblioteka NarodowaWierzono, iż poświęcone palmy mają magiczną moc. Była symbolem płodności, urodzaju, strzegła domostwa przed ogniem i piorunami. Bazie z niej dodawano do ziarna siewnego i do ziemniaków przygotowanych do sadzenia. Wierzono również, iż połknięcie kotka wierzbowego przynosi zdrowie i zapobiega bólom gardła. W Wielką Sobotę kawałki palmy zatykano w oziminę, by zapewnić sobie dobre plony. Części z nich używano do okadzania chorych. Palmy przechowywano w domu zwykle zatknięte za obrazami świętych, z nadejściem zimy, albo Wielkanocy w roku następnym, rzucano je w płomień.We wsiach w okolicach Włodawy przy pierwszych siewach wiosennych układano na polu krzyż z gałązek palmowych, aby chroniły zboże przed gradem. W Chełmskiem, w obawie przed piorunami, wrzucano kawałek palmy do ogniska. Uderzano nią też bydło podczas pierwszego wypasu, aby dobrze się chowało. Gospodynie kładły palmę pod progiem obory, aby zwierzęta przez nią przeszły, co miało uchronić je przed chorobami i zapewnić, iż będą się dobrze pasły. Mieszkańcy okolic Białej Podlaskiej, Chełma, Parczewa i Włodawy, kiedy wracali z poświęconymi palmami do domu, uderzali się nimi po plecach. Stosowanie tej praktyki miało zapewnić zdrowie i bogactwo. Mówiono przy tym: „Palma (lub wierzba) bije, nie ja biję”; „Za tydzień Wielki Dzień” lub „Oczert, łozina, za tydzień słonina”.Czekając na zmartwychwstanieW Wielki Poniedziałek w okolicach Bełżca i we wsiach nieopodal Tomaszowa Lubelskiego bawiono się w tak zwane chachułki. W tańcach oraz śpiewach uczestniczyły kobiety, młode dziewczyny i kawalerowie. Wszyscy pochodzenia polskiego i ukraińskiego. Zabawa miała charakter zalotny i ludyczny. W Wielki Poniedziałek i Wielki Wtorek robiono porządki w chałupach i w obejściu. Bielono ściany, myto okna, odkurzano obrazy, szorowano podłogi. W największej izbie wieszano u sufitu nowego pająka. Wykonywany był on w czasie zimowych wieczorów, a symbolizował obecność w rodzinie młodej panny. Rano, na pograniczu Lubelszczyzny i Podlasia chłopcy chodzili z racyjką. Śpiewali pieśni religijne i otrzymywali za to jajka lub pierogi, którymi dzielili się z resztą wsi podczas odwiedzana chałup.Z kolei Wielka Środa miała charakter zaduszkowy. W kościele uroczyście otwierano drzwi do nawy głównej. W Wielki Czwartek milkły dzwony, które według wierzeń ludowych odpędzały demony i pioruny. Zastępowały je kołatki, z którymi biegali po wsi mali chłopcy. Od tego dnia przez sześć kolejnych dni nie można było prać kijanką, bo – jak wierzono w powiecie włodawskim – pioruny będą biły. Nie wolno było też rąbać drzewa, młóci i prząść. Mogło to sprowadzić takie nieszczęścia jak burze, grady czy posuchę. W wielu wsiach obowiązywał w tym czasie także zakaz tkania na warsztacie czy używania kierata. Prace te należało zakończyć do Wielkiej Środy wieczorem. Zasad ściśle przestrzegano. W Wielki Czwartek i Piątek do obór zakradały się czarownice, aby odebrać krowom mleko. Chodziły one także po miedzach i skrzyżowaniach dróg, zbierając rosę do swych tajemnych praktyk.We wsiach w okolicach Włodawy i Białej Podlaskiej, jeszcze w okresie międzywojennym, w Wielki Czwartek praktykowany był zwyczaj przygotowywania uroczystej postnej biesiady. Zwyczaj ten ma swój rodowód w przedchrześcijańskich ucztach zaduszkowych. Na tę kolację pieczono pszenny chleb i smażono rybę. Musiało do niej zasiąść dwanaście osób. o ile rodzina nie była liczna, wówczas zapraszano osoby samotne bądź inne, ubogie rodziny. Innym reliktem słowiańskich praktyk zaduszkowych było palenie w Wielki Czwartek ognisk, które rozmieszczano zwykle na granicach wsi. Wierzono bowiem, iż dusze zmarłych przychodzą do tego ognia, aby się ogrzać. W niektórych rejonach województwa lubelskiego, gromada chłopców przebierała się za żołnierzy i zrobiwszy sobie Judasza ze słomy, ubranego w czarne, podarte szaty, szła z nim do kościoła. Po skończonej mszy zabierano Judasza na cmentarz, gdzie był chłostany i bity kijami wśród wrzawy i śmiechu zebranego ludu. Następnie kładziono go na taczkę i wywożono do plebanii i dworu, gdzie powtarzano widowisko. Stamtąd udawano się do gospody, aż w końcu kukłę topiono w rzece lub stawie, a jeżeli się już ściemniło, palono na wzgórzu za wioską.W Wielki Piątek obowiązywał ścisły post. W tym dniu w Biłgorajskiem (Andrzejówka, Górniki, Korytków, Wola Obszańska) nie pieczono chleba, aby nie sprowadzić suszy. Był to dzień żałoby. Dawniej mieszkańcy wsi zatrzymywali zegary, zasłaniali lustra, mówili przyciszonym głosem. Zachowania te były typowe dla sytuacji, kiedy ktoś umierał. Wierzono, iż woda w ten dzień ma adekwatności lecznicze. Przed wschodem słońca należało się umyć, aby zapewnić sobie zdrowie (np. brak wrzodów) i bogactwo przez cały rok. Towarzyszyło temu odmawianie modlitw do ran Chrystusa. Dopuszczalne było też mycie się w misce, do której wrzucano monety. Kobiety przemywały oczy rosą, aby ustrzec je przed chorobami. Nie wolno było nic pożyczać, żeby nie zabrało to szczęścia z domu. Z Wielkim Piątkiem związane są też przepowiednie pogody i urodzaju na cały rok. Wierzono również, iż tego dnia, kiedy Jezus jeszcze leży w grobie, po świecie kreci się najwięcej zmór, czarownic, upiorów, których nie ma kto pilnować. W wielkopiątkową noc każde zioło miało większą moc niż zwykle. W ostatnich dniach Wielkiego Tygodnia pieczono paschy, przygotowywano święconki i potrawy wielkanocne.Nie tylko koszyczekW Wielką Sobotę ksiądz święcił ogień, wodę oraz pokarmy. Jadło święcono zwykle w chałupie najbogatszego gospodarza albo na wolnym powietrzu, np. pod przydrożnym krzyżem, gdzie wszyscy mieszkańcy wsi przynosili swoje kosze. Wkładano do nich dużo jaj, bochenek chleba, żeby go nigdy w domu nie brakowało, pęta kiełbasy, boczek, ser, masło, cały chrzan oraz sól. Dokładnie sprawdzano, czy wszystko jest. jeżeli czegoś by zabrakło, byłaby to zła wróżba.Rodzina podczas świąt Wielkanocy w 1918 r. Do kościoła z koszyczkiem zwykle chodziły z gospodynie w towarzystwie dzieci; źródło: Biblioteka NarodowaW latach międzywojennych ozdobę święconego stanowił baranek z gliny lub cukru. Jedzenie przygotowane do święcenia było dekorowane zielonymi gałązkami borówki, barwinku, bukszpanu lub młodym zielonym owsem. Do noszenia święconki używano dużych naczyń słomianych, tzw. króbek, lub drewnianych siewnic przeznaczonych do siewu zboża, bądź specjalnie w tym celu wyplatanych koszyków wiklinowych. Noszono także w miskach glinianych zawiniętych w biały obrus lub okrywano Inianym ręcznikiem, który później służył do ochrony kapusty, aby zapewnić jej urodzaj. Zwykle do kościoła chodziły z nią gospodynie w towarzystwie dzieci. We wsiach Czułczyce, Okopy, Ochoża koło Chełma powszechny był zwyczaj, iż kobieta po powrocie z kościoła obchodziła ze święconką dom. Trzy razy dookoła, aby się w nim darzyło. W Wielką Sobotę należało rozpocząć jakąś pracę na roli. Wróżyło to urodzaj plonów. Wieczorem rozpalano pod kościołem ogniska z gałęzi tarniny, śliwy, cierni głogowych i starych palm, by popiołem z niego posypać głowy wiernych w przyszłym roku podczas Popielca. Gdy rozchodzono się do domów, każdy zabierał ciernie, które wsadzano w strop, żeby w dom nie uderzył piorun. Na wschodzie Lubelszczyzny powszechnie budowano huśtawki i krętawki, które służyły zabawie. Po nieszporach zbierały się dziewczyny i przechodząc z jednego końca wsi na drugi, śpiewały pieśń „Jedzie, jedzie Zelman”.Ważna rola pisankiNieodłącznym elementem i symbolem Świąt Wielkanocnych są pisanki. Wykonywano je powszechnie w Wielkim Tygodniu, w niektórych jednak okolicach (Biłgorajskie, Parczewskie, Radzyńskie) od Wielkanocy do Niedzieli Przewodniej (pierwsza niedziela po Wielkanocy). Zwyczajowo w czasie świąt pisanki były dawane w prezencie gościom od gospodarzy, chrzestne matki wręczały po dwie lub cztery pisanki swoim chrześniakom. Aż do czasów II wojny światowej panował zwyczaj, iż dziewczęta obdarowywały nimi chłopców.Pocztówka z 1909 r. Pisanki z Lubelskiego, wzory z Muzeum Etnograficznego; źródło: Biblioteka NarodowaPoświęcona pisanka w wierzeniach ludowych odgrywała bardzo istotną rolę. Przechowywana w domu przez cały rok chroniła dom od nieszczęść, stanowiła środek leczniczy, była także symbolem pomyślności i urodzaju. Ludność zamieszkująca okolice Białej Podlaskiej, Chełma i Zamościa wyznania prawosławnego praktykowała zwyczaj składania w Wielką Niedzielę na grobach swoich bliskich pisanek i paski – bułki pszennej.W wielu wsiach Lubelszczyzny pisanki wykonywano na Niedzielę Przewodnią. Na przykład w Sitańcu koło Zamościa w Przewody istniał zwyczaj urządzania przez młodzież tzw. pisankowych wieczornic. Do obowiązków dziewcząt należał wybór odpowiednio dużej izby i przyniesienie pisanek. Potem schodzili się chłopcy z butelką wina i harmonią. W czasie zabawy chłopcy wybierali najpiękniejszą pisankę. Nagrodą w konkursie było koronowanie: dziewczyna, której pisanka uznana została za najpiękniejszą, była przystrajana wiankiem z jedliny lub barwinku i miała prawo do tzw. honorowego miejsca wśród zebranych. Następnie wybierano pisankowego króla. Królem zostawał chłopak, który dokonał najtrafniejszego wyboru pisanki. Parze królewskiej wszyscy się kłaniali, następnie zasiadano do zjedzenia pozostałych pisanek, pozbawiając je skorupek w wymyślonych na poczekaniu grach. Grom towarzyszyły przyśpiewki.Gusła Wielkiej NocyWielkanoc rozpoczyna się mszą, połączoną z uroczystą procesją. Wracając z rezurekcji gospodarze ścigali się, by dotrzeć do domu przed innymi mieszkańcami wsi. Tego, który wrócił pierwszy do domu, miało spotkać szczęście, powodzenie i urodzaj. Zwyczaj ten był powszechny w całej Polsce. Po powrocie z kościoła gospodarz dzięki palmy kropił wodą święconą budynki i zwierzęta. Miało to chronić przed złymi duchami. Poświęcone dzień wcześniej produkty spożywano podczas śniadania wielkanocnego. Przed rozpoczęciem posiłku gospodarz żegnał się i dzielił się jajkiem ze wszystkimi członkami rodziny. Wszyscy składali sobie życzenia. W okolicach Dobrynia Dużego, w powiecie bialskim, śniadania spozywano na stojąco.Kartka pocztowa z ok. 1905 roku. W Wielką Sobotę święcono wodę, którą później wlewano do studni, by pozbyć się robactwa; źródło: Biblioteka NarodowaZ jadłem wielkanocnym wiązało się wiele praktyk magicznych. Chociażby to, iż po spożyciu jajka każdy musiał ugryźć kawałeczek chrzanu, aby zęby nie bolały. Przestrzegano także, aby spróbować wszystkich poświęconych pokarmów. Święconą wodę wlewano do studni, żeby woda w niej była zdrowa i bez robaków. Niewielką ilość poświęconej wody zachowywano, by użyć jej przy innych okazjach, jak np. święcenie ziarna przed siewem, kropienie bydła w dniu wypędzania pierwszy raz na wiosenny wypas, do kropienia młodej pary przy błogosławieństwie oraz kiedy ksiądz przychodził po kolędzie lub do chorego, jak i do poświęcania zwłok.Skorupki z poświęconych jaj rozrzucano w kątach izby, aby zabezpieczyć dom przed robakami. Podkładano je także pod pierwszy zwieziony do stodoły snop, żeby chroniły zboże przed myszami. Skorupki rozrzucano po polu, by niszczyły chwasty i na rozsadę kapusty, aby robaki jej nie jadły. Podkładano je kurom pod gniazda, żeby się dobrze niosły. Poświęcone niegotowane jajka dawno krowom, by miały dużo mleka. Jajko toczono też po grzbiecie krów i koni, żeby były tłuste, lśniące, zdrowe i odporne na choroby.Poświęconą słoniną smarowano krowom chore wymiona, a ludziom ręce i nogi, żeby nie zostały pokaleczone podczas żniw. Posmarowane nią pługi miały skutecznie niszczyć chwasty. Była przez cały rok trzymana w komorze, żeby świnie się chowały.Poświęconą tarninę zatykano w polu, aby chroniła zbiory przed gradobiciem, albo wkładano za obraz, żeby ochraniała domostwo przed piorunami i pożarem.Kości z poświęconych żeberek zakopywano w ogrodzie, żeby odstraszały krety. Dawano je także psom, by nie chorowały na wściekliznę. Wkładano też kości pod krokiew, aby chroniły dom od piorunów. Uważano, iż jeżeli myszy zjedzą po święconym pokarmie, przestaną rosnąć im zęby. Trochę święconki dawano też zwierzętom gospodarskim, żeby dobrze się chowały. Kawałek kartofla zakopywano na wygonie, żeby dobrze obrodziły.Po zachodzie słońca nie brano święconego pokarmu do ust, by nie zapaść na kurzą ślepotę. Nie można było zamiatać, bo inaczej kury będą rozgrzebywać grządki w ogrodzie. Nie wolno było spać w dzień, bo inaczej głowa będzie bolała przez cały rok albo na polu wyrośnie dużo chwastów. Nie ścielono łóżek i nie pito wody, żeby pragnienie nie męczyło przez cały rok. Nie można było również chodzić po chałupach, bo można było zanieść komuś nieszczęście. Dalekim echem dawnych wierzeń był przesąd, iż tego dnia rano wschodzące słońce skacze lub trzy razy wschodzi, za każdym razem zataczając krąg na niebie, a dopiero potem wędruje swoją drogą. Dyngus, lejoki, lejusNa Lubelszczyźnie popularnym zwyczajem było kolędowanie wielkanocne. W wielu wsiach wczesnym rankiem gromadki małych chłopców chodziły po wsiach po tzw. dyngusie, lejokach lub lejusie. Wygłaszali oracje, będące zlepkiem najrozmaitszych pieśni wielkopostnych lub zabawnych wierszyków, przymawiając się o dary.Kartka pocztowa sprzed 1936 r. Jak głosi legenda, pierwsi Żydzi obleli wodą Matkę Boską i na pamiątkę tego wydarzenia oblewamy się wszyscy; źródło: Biblioteka NarodowaJak głosi legenda, pierwsi Żydzi obleli wodą Matkę Boską i na pamiątkę tego wydarzenia oblewamy się wszyscy. W Poniedziałek Wielkanocny lano więc wodę, ale też smagano jałowcowymi gałązkami, ciernistymi łodygami, wierzbowymi albo brzozowymi witkami. Najczęściej bito panienki, dopóki nie złożyły okupu. Oblewała się przeważnie młodzież. Czasem schwytane dziewczęta wrzucano do rzeki lub stawu. Zmoczenie stanowiło pewnego rodzaju wyróżnienie – oznaczało, iż panna podoba się chłopcom. jeżeli natomiast w ten dzień pozostała sucha, nie wróżyło jej to powodzenia i szybkiego zamążpójścia.W tradycyjnej kulturze ludowej wiosenne oblewanie miało znaczenie symboliczne. Było aktem oczyszczenia. Kontakt z wodą pobudzał i wzmagał siły płodności. W wielu okolicach kropiono wodą również ziemię i zwierzęta.W Poniedziałek Wielkanocny we wsiach m.in. w okolicy Łukowa i Międzyrzeca Podlaskiego chłopcy obwozili na dwukołowym wózku koguta wyciętego z deski. Z przystrojonym piórami ptakiem wstępowali do domów i deklamowali wiersze o zmartwychwstaniu Chrystusa.Drugiego dnia Wielkanocy, po południu, na wschodnich obszarach województwa lubelskiego bawiono się w tzw. żurawia. Chłopcy zbierali się przy karczmie i krzyczeli jak żurawie. Opierali ręce na biodrach sąsiada i biegli za prowadzącym. Gdy ten raptownie skręcił, wszyscy padali na ziemię. Inną zabawą tego dnia było wołoczebne. Chłopcy chodzili po chatach, zbierali jajka i polewali wodą dziewczęta. Uzbierane jajka trafiały do dworu, za co dostawali kiełbasę i placki. Tydzień później, w Przewody, dziewczęta wręczały chłopcom pisanki, za to, iż nie wykorzystali oni prawa powtórnego śmigusowania, czyli kolejnego oblewania wodą. Zabawa kończyła się wspólnymi tańcami w karczmie.W czwartym tygodniu po Wielkanocy wypada tzw. sucha środa. Wystrzegano się wówczas wszelkich prac przy bydle, żeby go nie okaleczyć, bo uważano, iż mogłoby wtedy uschnąć. Podobne wierzenia wiązano z drzewem. W ten dzień dawny lud obchodził także tzw. dziady wiosenne. O świcie w każdej chacie jedna lub dwie kobiety szykowały się na odwiedziny dusz. Ubierały się odświętnie w białe płótno, brały resztki święconki i szły „na dziady”. Na cmentarzu, na bliskich sobie mogiłach rozkładały obrusy, jadło i flaszkę wódki. Następnie rozpoczynały rozmowę ze zmarłymi, wspominanie ich, zawodzenie, żal. Polewały gród alkoholem, jadły i opowiadały zmarłym o tym, co dzieje się we wsi. Cząstki spożywanych posiłków kładziono na mogiłę, dla dusz. Na koniec sprzątały i wracały do domów. Wieczorem pastuszkowie często odwiedzali cmentarz w poszukiwaniu resztek pokarmu i pozostawionych na grobach cenniejszych przedmiotów.