– Twoje obowiązki to nie tylko księgowość, ale też sprzątanie biura. Co? Nie masz doświadczenia? Właśnie za to cię zatrudnili i płacą pełne wynagrodzenie! mówi sekretarka, patrząc na nową dziewczynę, którą wprowadzono do zespołu. Niedługo cię tu nie zatrzymają.
Ile mam sprzątać? wyszeptała Ela.
Zaraz ci pokażę, odparła uśmiechnięta Agnieszka, sekretarka, i poprowadziła ją do swojego miejsca.
Ela podążyła za nią, a Agnieszka otworzyła drzwi do ogromnej sali podzielonej na małe stanowiska. W każdym miejscu siedziały jakieś kobiety.
Dziewczyny, to jest Ela, nowa pracownica. przedstawiła Agnieszka.
Również dziewczyny spojrzały w kierunku Elki dziesięcioma parami oczu. Cisza była namacalna, więc Ela, żeby nie wyglądać na przestraszoną, uśmiechnęła się i przywitała.
O rety, jak dobrze, iż mamy nową zauważyła jedna z nich. Bo od jakiegoś czasu w biurze nie było porządków.
Super, iż się pojawiła, dodała kolejna. Tylko będziesz siedzieć przy mnie i będę musiała znosić kliknięcia klawiatury, krzyki i ewentualne płacze.
No i świetnie, bo czas wyjść ze strefy komfortu powiedziała trzecia.
A wcześniej słyszałyśmy tylko twoje jęki wtrąciła czwarta. Teraz będziesz nam towarzyszyć.
Ciszej, proszę, dziewczyny uśmiechnęła się Agnieszka, podając Eli miejsce w rogu. Na komputerze znajdziesz folder Instrukcje i zadania. Czytasz, wnosisz, zapamiętujesz. Twoją mentorką będzie rudowłosa Wiktoria, zwana w biurze czerwonym potworem. Gdybyś miała pytania, od razu idź do niej. Rozumiesz?
Ela skinęła głową. Agnieszka wyszła, a dziewczyny znowu wpatrywały się w ekrany. Wiktoria przyjrzała się Eli z wyższym brwiowym uniesieniem.
Przypominasz mi moją młodszą siostrę zachichotała Wiktoria. To może ci dać przewagę w moich oczach. Nie popełniaj głupich błędów, a wszystko będzie grało. Zaczynaj, a w czasie przerwy podam ci kilka wskazówek. Dogadałyśmy się?
Ela usiadła, obejrzała swoje stanowisko: mały biurko, tacki z papierami, kubek, długopisy, monitor, podkładka i mysz, a pod stołem wiadro na śmieci i doniczka z wyschniętym aloesem. Przypomniała sobie babcię, która hodowała aloes i wykorzystywała jego soki.
Apteczka w doniczce mruknęła pod nosem Ela. Dlaczego nikt się o nią nie martwi?
Usiadła wygodniej i znów rozejrzała się. Wszyscy pracowali w skupieniu, stukając w klawiatury, przeliczając liczby, notując manualnie. Od czasu do czasu słychać było przygasłe westchnienia, gdy liczby nie pasowały.
Ela nie była jeszcze pewna siebie dopiero co skończyła studia magisterskie, nie miała doświadczenia, a tutaj czekała jej praca w firmie Księgowość i Audyt w Warszawie, z pensją w złotówkach, której każdy młody księgowy zazdrościł. To była świetna szansa na szybki rozwój.
Wkrótce nastąpiła przerwa na lunch, a Wiktoria podeszła do Elki i przez czterdzieści minut odpowiadała na jej pytania.
Dość tego, mój mózg się gotuje! westchnęła Wiktoria, odwracając się na krześle. A propos tej palmki
To aloes, nie palma poprawiła Ela.
Tak, aloes. To pozostałość po naszej wielkiej, nieśmiertelnej opiekunce liczb, Wierze Palnej. Była to niegdyś najpotężniejsza specjalistka, której nazwisko budziło łzy wśród urzędników skarbowych. Po przejściu na emeryturę zostawiła nam ten cudowny roślinny talizman. wyjaśniła Wiktoria, przymrużając oczy.
Zastąpisz ją? spytała nieśmiało Ela.
Nie! odparła Wiktoria. Ma ponad sto lat doświadczenia, a ja dopiero zaczynam. Dlatego organizujemy małe przyjęcie pożegnalne i zostawiamy aloes w biurze. Kto go będzie podlewał, niech sam zdecyduje: wyrzuci, czy zostawi przy swoim biurku. No i do roboty!
Ela spojrzała na zgięte, szare łodygi aloes miał już chyba dziesięć, dwadzieścia lat.
Po prawie miesiącu pracy Ela przychodziła codziennie trochę wcześniej, by posprzątać podłogę w recepcji, w gabinecie Agnieszki i przy biurku dyrektora. To było męczące, a pensja w złotówkach wciąż przyciągała ją do tego dodatkowego obowiązku.
Starała się jak mogła, licząc, iż kiedy pokaże się jako wartościowa specjalistka, przyjdą na nią mniej zadań sprzątających. Jednak studenckie doświadczenie, brak praktyk z prawdziwymi klientami i ciągłe nocne godziny wprowadzania wątpliwości sprawiały, iż było trudno.
Jesienią złapała przeziębienie głowa pulsowała, gardło bolało. Nie zdążyła jeszcze wpaść do apteki przed przerwą, a na ekranie paliły się czerwone alarmy nieukończonych zadań.
Ela spojrzała na aloes, który więdł w kącie, i połamując jedną mięsistą listkę, włożyła ją do ust.
Powoli żując trochę gorzką, ale leczniczą miąższ, poczuła, jak dość gwałtownie wraca jej siła. Po pół godzinie była już w stanie kontynuować pracę.
Wszystko w porządku? zapytała Wiktoria, przeglądając dokumenty. Nie widzę błędów, świetna robota, nowa!
Wiktoria podsunęła kolejne zadanie. Ela, z zapałem, włożyła się w nie tak, iż Wiktoria nie mogła uwierzyć, jak gwałtownie opanowała nowe tabele.
Skąd bierzesz taką prędkość? dopytywała się Wiktoria, patrząc na ekran.
Po prostu myślę i działam, odpowiedziała Ela, szczerze uśmiechnięta.
Wiktoria przyznała, iż nie spodziewała się takiego tempa od nowicjuszki i dała jej jeszcze trudniejsze zlecenie. Ela w końcu przedstawiła gotowy raport i poprosiła o weryfikację.
Wszyscy w biurze podnieśli się ze swoich krzeseł, patrząc na wyniki. Wiktoria nagle wyjęła mysz, przeglądając tabelę.
Jak ci się to udało? wykrzyknęła.
Jestem po prostu dobrym księgowym, choć młodą odparła Ela. Trzeba tylko pomyśleć i zastosować odpowiednie wzory.
Nagle do pomieszczenia wpadła Agnieszka.
Dziewczyny, jutro przyjdzie Wiera Palna. Ma spotkanie z dyrektorem, a potem będzie chętna pomóc, więc przygotujcie pytania. poinformowała.
Ela nie wiedziała, co zapytać. W głowie mieszały się różne tematy, a jednocześnie czuła, iż ma już wszystkie odpowiedzi w środku. Wszyscy szeleszczeli papierami, rozmawiali w półgłose i planowali, kto zdobędzie uwagę Wiry.
Następnego poranka atmosfera była napięta. Wszystkie dziewczyny, z Wiktorią na czele, przygotowywały się na przybycie Wiry Palnej wysokiej, szczupłej starszej pani z eleganckim kokiem i okularami na nosie. Spojrzała na biurko Eli i na zżółkły aloes stojący w rogu.
Nie przygotowałam pytań, bo miałam dużo roboty przyznała Ela.
Nie przychodzę po rady, jestem na emeryturze odparła Wira, uśmiechając się ironicznie. Nie ma tutaj żadnego warsztatu. Chodźmy po prostu pogadać.
Podczas przerwy Ela po raz pierwszy udała się do pobliskiej kawiarni. Gdy już zamierzała usiąść, zawołała Wira, która także przyszła na małą przekąskę.
Siądź przy mnie, powiedz, jak ci idzie? zapytała. Słyszałam, iż już całkiem nieźle radzisz sobie z liczbami.
Dopiero miesiąc tutaj Lubię tę pracę, coraz lepiej mi idzie odpowiedziała Ela nieśmiało.
Z tym aloesem się nie grzebiesz, co? zaśmiała się Wira. Spróbuj, może pomoże na gardło.
Ela po raz kolejny pożarła kawałek liścia, a ból ustąpił. Wira podniosła brew.
To taki dopinguś, co? mrugała. Dobrze, iż ci się przydało. Gdybyśmy były szybciej, mogłybyśmy mieć świetny środek w ręku.
Nie rozumiem, o co wam chodzi spytała Ela, patrząc na Wirę.
To legenda o stuleciowym aloesie wyjaśniła. Pewien lekarz wędrował po pustyni, aż natrafił na drzewo z mięsistymi liśćmi. Zjadł jedną z nich i znów poczuł się młody. Po powrocie zasadził kilka nasion w swojej wiosce i tak rozprzestrzenił się ten cudowny krzak.
To chyba nie ma nic wspólnego z księgowością zauważyła Ela.
Może i nie, ale zasada jest podobna odpowiedziała Wira. Ktoś kiedyś podarował mi ten aloes, kiedy odchodziła na emeryturę. Od tamtej pory zawsze go miałam przy sobie. Teraz to twoja kolej.
Ela przyznała, iż nie do końca rozumie, ale poczuła, iż to coś ważnego. Wira odszedła, zostawiając w biurze wszystkich z nowym pytaniem do przemyślenia.
Po kolejnych tygodniach Ela przestała sprzątać podłogi, dostała najważniejszych klientów i rozwiązywała skomplikowane zadania jednym kliknięciem. Często myślała, iż całe dni spędza przy rysowaniu kolumn i wierszy, a nie przy roślinach.
Po kilku miesiącach postanowiła złożyć wypowiedzenie. Wiktoria była zdziwiona, ale jednocześnie cieszyła się, iż Ela odnajdzie nowe wyzwania.
Przeprowadzam się do innej dzielnicy, do Krakowa wymówiła Ela, pakując swoje rzeczy.
Ty to masakra! krzyknęła Wiktoria. Będziesz musiała wszystko od nowa budować, ale wiesz, iż jesteś super specjalistą.
Nie martw się, dam radę odpowiedziała Ela. Tylko najpierw aloes! pożartowała, łamiąc kolejny liść i podając go Wiktorii.
Wszyscy w biurze wybuchnęli śmiechem. To był koniec jednego rozdziału i początek nowego, a aloes wciąż stał na biurku, patrząc na nową kolejkę pracowników, gotowych podjąć wyzwanie.

3 dni temu





