

Na niecodzienny widok natknęła się przejeżdżająca przez Przasnysz pasjonatka mykologii i miłośniczka przyrody działająca w sieci jako Magda Grzybiara. „To moje pierwsze spotkanie z tym ptakiem” – mówi.
Orlik krzykliwy, bo o nim mowa to najmniejszy z naszych orłów, ale ze swoim charakterem i umiejętnościami łowieckimi w pełni zasługuje na zaszczytne miejsce w królewskiej rodzinie. Jest gatunkiem wędrownym i przeciętnie sześć miesięcy spędza na przelotach oraz zimowiskach położonych w środkowej i południowej Afryce.
Występuje we wschodniej i południowo-wschodniej Europie oraz lokalnie w Azji Mniejszej i na Kaukazie. W Polsce – w regionie warmińsko-mazurskim i południowo-wschodniej Małopolsce, ale jego rozmieszczenie jest nierównomierne. Objęty jest ochroną ścisłą.
A ponieważ jest gatunkiem wrażliwym na obecność człowieka i bardzo płochliwym, to zobaczyć go niełatwo, zrobienie mu zdjęcia to jeszcze trudniejsza historia.
To jednak udało się pewnej pasjonatce, miłośniczce mykologii i przyrody działającej w sieci jako Magda Grzybiara.
– Akurat wracaliśmy z województwa warmińsko-mazurskiego z grzybobrania i po minięciu Przasnysza, zaraz za torami wypatrzyłam coś siedzącego na drzewie. gwałtownie zjechaliśmy na pobocze, włączyliśmy światła awaryjne, chwyciłam aparat w rękę, zrobiłam kilka zdjęć i orlik odleciał – opowiada naszej redakcji.
– I tak jak na drapieżnika przystało to dał mi jakieś trzy minuty na zdjęcia i obserwację. To było moje pierwsze spotkanie z tym ptakiem – dodaje.
ren