No problem, oto Twoja historia zaadaptowana do polskich realiów:
Jedna dziwna teściowa: konflikt o czas
Niespodziewana wizyta
Moja teściowa, nazwijmy ją Danutą Janowską, zawsze miała charakterek. Ale ostatnio zaskoczyła mnie tak bardzo, iż do dziś nie mogę dojść do siebie. Wszystko zaczęło się od tego, iż ja, powiedzmy iż jestem Kasia, przyjechałam na wieś odwiedzić męża, który gościł u rodziców. Wzięłam kilka dni urlopu, żeby nie tylko przebywać z rodziną, ale też popracować nad swoim blogiem. Na wsi, wiesz, takie widoki – idealne tło dla contentu. Planowałam nagrywać filmiki, robić zdjęcia i pisać posty, bo nie codziennie udaje się wyrwać w takie malownicze miejsce.
Ale Danuta Janowska najwyraźniej uznała, iż przyjechałam wyłącznie dla niej. Już od rana zaczęła mnie obciążać zadaniami: raz pomóc w ogrodzie, raz posprzątać w domu, raz ugotować coś dla całej rodziny. Próbowałam tłumaczyć, iż mam napięty grafik, ale tylko kręciła głową i wzdychała: „Oj, ta dzisiejsza młodzież, tylko w tych telefonach!”
Napięcie rośnie
Starałam się być uprzejma. Pierwszego dnia choćby pomogłam plewić grządki, choć ogrodnictwo to totalnie nie moja bajka. Paznokcie oczywiście ucierpiały, ale zacisnęłam zęby i się uśmiechałam. Ale drugiego dnia teściowa przeszła samą siebie. Oświadczyła, iż „powinnam” jej pomagać, skoro już przyjechałam, i iż mój blog to „głupoty, a nie praca”. Byłam w szoku! Mój blog to nie tylko hobby – to moje dochody, moja pasja, moje zajęcie. Włożyłam w niego lata, a teraz przynosi mi nie tylko pieniądze, ale i satysfakcję.
Próbowałam wytłumaczyć Danucie Janowskiej, iż mam deadline’y, iż muszę wrzucać content zgodnie z harmonogramem. Ale ona tylko machnęła ręką: „Jakie deadline’y? Lepiej byś się nauczyła barszczu gotować!” Mój mąż, powiedzmy iż to Bartek, próbował załagodzić sytuację, ale też nie pomógł za bardzo. W końcu wyszłam filmować na podwórko, żeby nie eskalować sporu.
Mój wybór: praca czy rodzina?
Pod wieczór zrobiło się jeszcze gorzej. Danuta Janowska zaczęła narzekać Bartkowi, iż „nie szanuję starszych” i „tylko siedzę w telefonie”. Nie wytrzymałam i powiedziałam, iż nie przyjechałam, żeby cały dzień harować w ogrodzie, tylko żeby spędzić czas z mężem i zrobić swoją robotę. Spojrzała na mnie jakbym popełniła zbrodnię i mruknęła coś pod nosem o „tych dzisiejszych synowych”.
Rozumiałam, iż teściowa przyzwyczajona jest do innego rytmu. Dla niej wieś to ogródek, gospodarstwo, niekończące się obowiązki. Ale ja nie mogę rzucić wszystkiego dla jej oczekiwań. Mój blog wymaga czasu i energii, i nie zamierzam go poświęcać, choćby dla świętego spokoju. W tamtej chwili poczułam się obco we własnym domu.
Rozmowa w cztery oczy
Następnego dnia postanowiłam porozmawiać z Bartkiem. Powiedziałam mu, iż go kocham i szanuję jego rodzinę, ale nie mogę naginać się pod wymaganiami Danuty Janowskiej. Przyznał, iż mama czasem przesadza, ale poprosił mnie o więcej cierpliwości. „Po prostu chce, żebyś była częścią rodziny” – powiedział. Odparłam, iż chętnie, ale nie kosztem mojej pracy i granic.
W końcu ustaliliśmy, iż następnym razem jasno określę swój plan dnia i poproszę teściową, żeby nie zarzucała mnie obowiązkami. Bartek obiecał z nią pogadać, żeby zrozumiała, iż moja praca to nie „telefonowe głupoty”. Mam nadzieję, iż to pomoże uniknąć kolejnych konfliktów.
Lekcje i wnioski
Ta wizyta dała mi do myślenia o tym, jak trudno czasem pogodzić rodzinę i karierę. Danuta Janowska pewnie nie chciała mnie urazić, ale jej oczekiwania mocno mnie dotknęły. Zrozumiałam, iż muszę wyraźniej stawiać granice, choćby jeżeli ktoś tego nie zrozumie. Moja praca to część mnie, i nie zamierzam z niej rezygnować dla cudzych wyobrażeń o „dobrej synowej”.
Teraz planuję kolejny wyjazd na wieś z uwzględnieniem tych lekcji. Wcześniej porozmawiam z Bartkiem i Danutą Janowską, żebyśmy byli na tej samej fali. A tymczasem pracuję nad blogiem, robię ładne zdjęcia i cieszę się, iż mogę dzielić się swoim życiem z obserwatorami. Może kiedyś teściowa obejrzy któryś z moich filmików i zrozumie, iż to nie tylko „głupoty”…