
`Invitum qui servat, idem facit occidenti`
`Kto ocala kogoś wbrew jego woli, to tak jakby go zabijał`
Horacy
nie wiemy o sobie wszystkiego i to jest
wręcz urocze w swej prostocie, niczym
trudne do zamaskowania chamstwo Dody,
czy seminaria duchowne pełne kryptogejów.
popapraniec, co wiecznie chce uciekać w bezstronne
odludzia, gdzie choćby każdy wers się zawraca,
śpiewana piosenka matowieje i wypada z ust
jako solne konfetti,
ten twój biedak, którego nie stać, by kupić sobie
przyzwoite pieniądze, nadziejarz, co na pewno
w tym roku (góra – w następnym!) dostanie
Nagrodę Nobla za zaprzeczenie istnieniu grawitacji,
i materii wszelakiej, poza, oczywiście, czarną,
tak naprawdę ma tylko jedną tajemniczuś.
tajemniątko. otóż... morduję. babska
mające horyzonty jak dziurawe cebry,
usposobienia niczym donice,
kobiety o postrzępionych charakterach,
ptomainowych sercach.
robię to, rzecz jasna, w wyobraźni. używając
pędzelka do przemieszczania się w czasie
(wehikuł jakiegokolwiek rodzaju
– byłby zbyt banalny, nie w moim stylu)
przenoszę się do roku tysiąc dziewięćset
osiemdziesiątego piątego, namawiam
będącą w ciąży mamę, by poszła do
gina-skriabina i pozbyła się przyszłego mnie.
a gdy już nie jest mi dane przyjść na świat
– mogę wszystko!
na przykład: likwidować szpetniuchy.
sadzić im osty na kopczykach.
pisać sobie blaszką po skórze.
głębiej i głębiej.