Niecodzienna teściowa: spór o czas

14 godzin temu

Dziwna teściowa: konflikt o czas

Niespodziewana wizyta

Moja teściowa, nazwijmy ją Haliną Kazimierą, zawsze miała charakterek. Ale ostatnio zaskoczyła mnie tak bardzo, iż do tej pory nie mogę dojść do siebie. Wszystko zaczęło się, gdy przyjechałam na wieś odwiedzić męża, który akurat gościł u rodziców. Wzięłam kilka dni urlopu, żeby nie tylko pobyć z rodziną, ale i popracować nad blogiem. Na wsi, wiecie, takie krajobrazy – idealna sceneria dla treści. Planowałam nagrywać filmy, robić zdjęcia i pisać posty, bo nie codziennie udaje się wyrwać w tak malownicze miejsce.

Ale Halina Kazimiera najwyraźniej uznała, iż przyjechałam wyłącznie dla niej. Od samego rana zaczęła mnie obarczać obowiązkami: pomóż w ogrodzie, posprzątaj w domu, ugotuj coś dla całej rodziny. Próbowałam tłumaczyć, iż mam napięty grafik, ale ona tylko kiwała głową i wzdychała: „Młodzi dzisiaj, ciągle w tych telefonach!”.

Napięcie rośnie

Starałam się być uprzejma. Pierwszego dnia choćby pomogłam pielić grządki, choć ogrodnictwo to zdecydowanie nie moja bajka. Manicur oczywiście ucierpiał, ale zacisnęłam zęby i uśmiechałam się dalej. Drugiego dnia jednak teściowa przekroczyła wszelkie granice. Oświadczyła, iż „powinnam” jej pomagać, skoro już przyjechałam, a mój blog to „bzdura, a nie praca”. Byłam w szoku! Mój blog to nie hobby – to moje zarobki, moja pasja, moje życie. Włożyłam w niego lata, a teraz przynosi mi nie tylko pieniądze, ale i radość.

Próbowałam wytłumaczyć Halinie Kazimierze, iż mam terminy, iż muszę publikować posty zgodnie z harmonogramem. Ale ona tylko machnęła ręką: „Jakie terminy? Lepiej byś barszczu się nauczyła gotować!”. Mój mąż, nazwijmy go Januszem, próbował łagodzić sytuację, ale kilka pomógł. W końcu wyszłam filmować na podwórko, żeby nie eskalować konfliktu.

Mój wybór: praca czy rodzina?

Wieczorem zrobiło się jeszcze gorzej. Halina Kazimiera zaczęła narzekać Januszowi, iż „nie szanuję starszych” i „tylko siedzę w telefonie”. Nie wytrzymałam i powiedziałam, iż nie przyjechałam, żeby cały dzień harować w ogrodzie, ale żeby pobyć z mężem i zająć się swoją pracą. Spojrzała na mnie, jakbym popełniła zbrodnię, i mruknęła coś o „dzisiejszych synowych”.

Zdawałam sobie sprawę, iż teściowa przyzwyczaiła się do innego rytmu życia. Dla niej wieś to ogródek, gospodarstwo, niekończące się obowiązki. Ale ja nie mogę rzucić wszystkiego dla jej oczekiwań. Mój blog wymaga czasu i energii, i nie zamierzam go poświęcać, choćby dla świętego spokoju. W tamtej chwili poczułam się w ich domu jak intruz.

Rozmowa w cztery oczy

Następnego dnia porozmawiałam z Januszem. Wyjaśniłam, iż go kocham i szanuję jego rodzinę, ale nie mogę dostosować się do wymagań Haliny Kazimiery. Przyznał, iż mama czasem przesadza, ale prosił, żebym była cierpliwsza. „Ona po prostu chce, żebyś była częścią rodziny” – powiedział. Odpowiedziałam, iż owszem, ale nie kosztem mojej pracy i granic.

W końcu ustaliliśmy, iż następnym razem wyraźnie określę swój harmonogram i poproszę teściową, żeby nie obciążała mnie obowiązkami. Janusz obiecał z nią porozmawiać, żeby zrozumiała, iż moja praca to nie „zabawy w telefonie”. Mam nadzieję, iż to pomoże uniknąć kolejnych sporów.

Lekcje i wnioski

Ta wizyta dała mi do myślenia o tym, jak trudno czasem pogodzić rodzinę i karierę. Halina Kazimiera pewnie nie chciała mnie urazić, ale jej oczekiwania mnie dotknęły. Zrozumiałam, iż muszę wyraźniej stawiać granice, choćby jeżeli to wywołuje nieporozumienia. Moja praca to część mnie, i nie zamierzam z niej rezygnować dla cudzych wyobrażeń o „dobrej synowej”.

Teraz planuję kolejny wyjazd na wieś, uwzględniając wszystkie wnioski. Wcześniej porozmawiam z Januszem i Haliną Kazimierą, żebyśmy byli na tej samej fali. A tymczasem pracuję dalej nad blogiem, robię piękne ujęcia i cieszę się, iż mogę dzielić się swoim życiem z obserwatorami. Może kiedyś teściowa obejrzy któryś z moich filmów i zrozumie, iż to nie „bzdura”.

Idź do oryginalnego materiału