Mnie do Wojciechowa przywiodło to, iż nigdy nie widziałam kangura na własne oczy. I choć fanką ogrodów zoologicznych nie jestem i wole oglądać zwierzęta na wolności, ma świadomość, iż nie każdy ma ku temu okazję. Zaprzyjaźnieni weterynarze, którzy nad ZOO sprawują opiekę, dodatkowo mnie zachęcili, mówiąc, iż miejsce jest bardzo zadbane, a mieszkańcy zaopiekowani i naprawdę mają się dobrze. I choć powstało stosunkowo dawno, myślę, iż przez cały czas wiele osób nie ma pojęcia o istnieniu tego miejsca. A jest tu dużo różnych zwierząt, w tym tu kilka gatunków lemura, nie trzeba więc jechać na Madagaskar, bo lemury zamieszkują tylko tę wyspę i pobliskie Komory.
Są też emu, wydające przedziwne odgłosy i przy niech spędziłam czas dłuższy, bo mało kto wie, iż te ptaki pokonały australijską armię!
Tu możecie przeczytać tę niesamowita historię: https://www.onet.pl/styl-zycia/kobietaxl/jak-emu-wygraly-z-wojskiem-jedyna-wojna-na-terytorium-australii/5bm9xj2,30bc1058
Co zaś o sobie piszą właściciele ogrodu - „ Zoo Wojciechów to miejsce utworzone w 2011 roku. Kilka hektarów pola z niszczejącym gospodarstwem rolnym od tamtego momentu zaczęło zmieniać swoje oblicze i powoli dążyć do bycia ogrodem zoologicznym.
Pierwszymi mieszkańcami zostały głównie zwierzęta gospodarskie takie jak osły, kozy czy też krowy. Przełomowym dla kolekcji momentem było pojawienie się lwicy o imieniu Ela, którą uważamy za pierwszy „egzotyczny okaz”, kojarzący się z prawdziwym zoo. Po niedługim czasie do Eli dołączył biały lew - Tabo, który jest naszym mieszkańcem od 2013 roku. Rzadko spotkany okaz przyciągnął wiele turystów co przełożyło się na powiększenie kolekcji.
Pierwszymi małpami w zoo były makaki japońskie, potem pojawiły się koczkodany rude, czy gatunki z rodziny lemurowatych - znane i lubiane lemury katta.
W 2014 o naszym zoo zrobiło się głośniej za sprawa lwa wykarmionego przez psia mamę. Wspomniana wcześniej Ela nie okazała się dobrą matką, jednakże psia zastępczyni stanęła na wysokości zadania, a małe lwiątko wyrosło na prawdziwego lwa.
Kolejnym ważnym punktem w historii był rok 2020, który przyniósł wiele zmian. Wyremontowane zostały woliery, powiększono przestrzenie wielu wybiegów oraz zmodernizowano zaplecze zoo.
W efekcie na 10 lecie istnienia w 2021 roku udało się nam uzyskać status ogrodu zoologicznego nadany przez Generalną Dyrekcję Ochrony Środowiska. w tej chwili na obszarze 4 hektarów mieszka ponad 50 gatunków zwierząt z 6 kontynentów.
Naszym celem jest edukacja oraz uświadamianie ludzi, iż zoo to coś więcej niż klatki i zwykła atrakcja, ale również możliwość utrzymania populacji gatunku lub choćby jej odbudowy. Jesteśmy jednymi ogrodem zoologicznym w Polsce hodującym lamparty plamiste i jednym z dwóch posiadających koczkodany nadobne. Cały czas się rozwijamy i planujemy kolejne inwestycje oraz współpracę.”
Tak więc szykujcie aparaty i czas na spacer wśród egzotycznych gatunków.
Nie omijajcie też samego Wojciechowa. To miejsce słynne z kowalstwa i w zabytkowej wieży ariańskiej jest jedyne w Polsce muzeum poświęcone temu ginącemu rzemiosłu. Można tam obejrzeć naprawdę piękne przedmioty.
Sama wieża też jest arcyciekawą budowla. Wieża jest trójkondygnacyjna, wybudowana z kamieni i cegieł, została wzniesiona w dwóch etapach przed 1527 r. przez starostę lubelskiego Jana Pileckiego. Pilecki po zniszczeniu wcześniejszych umocnień, odbudował je w zmodernizowanej formie i przystosował do broni palnej. Umocnienia otrzymały wówczas kształt czworoboku z wyprofilowanymi trzema bastionikami o zarysie trapezu, a w miejscu czwartego posadowiono wieżowy dwór z zewnętrzną klatką schodową. Wieża miała charakter zarówno obronny, jak i rezydencjonalny.
Prawdopodobnie w pierwszej połowie XVI wieku cały dawny folwark otoczono murem ze strzelnicami, by wzmocnić walory obronne założenia. Pozostałości muru zachowały się w pobliżu wieży oraz w ścianie budynku gospodarczego znajdującej się na terenie gospodarstwa usytuowanego przy siedzibie Urzędu Gminy. Po wybudowaniu nowego dworu opuszczona wieża powoli niszczała, odrestaurowana w 1907 roku według projektu Jana Koszczyca Witkiewicza. Ponownie gruntownie remontowana i rekonstruowana była w latach 1971-1974 według projektu Tadeusza Augustynka.
Na deser zostawiłyśmy sobie stary kościółek Św. Teodora. Jest to świątynia wzniesiona w 1725 roku. Ufundowana została przez Konstantego Teodora Orzechowskiego. Remontowana była w 1924 roku – wówczas dobudowano kruchtę, zmieniono pokrycie dachu z gontu na blachę. Następny remont został przeprowadzony w latach 1980–1990.
Budowla jest drewniana, posiada konstrukcję zrębową. Kościół jest orientowany, do jego budowy użyto drewna modrzewiowego. Ołtarze są ozdobione kurdybanami – elementami wykonanymi z garbowanych skór o tłoczonym ornamencie, złoconych i malowanych. Nazwa pochodzi od hiszpańskiego miasta Kordoba słynącego z tych wyrobów. Ambona drewniana i ława kolatorska zostały wykonane w 2 połowie XVIII wieku. Niestety, kościół był zamknięty, udało nam się jedynie zajrzeć do środka.
Nie liczcie jednak na dobry obiad w Wojciechowie, bo nie ma tu chyba żadnej restauracji. Ale spokojnie można zjeść coś dobrego w pobliskim Nałęczowie.