Współczesny Nowy Jork składa się z wielkich problemów i małych zachwytów. I choćby jeżeli miasto nie radzi sobie systemowo z rosnącymi nierównościami społecznymi, skalą migracji czy starzeniem się jego populacji, wciąż w wielu aspektach może stanowić inspirację dla badaczy i projektantów przestrzeni publicznych. W szczególności zaś miejsc, które przynosić mają codzienne wytchnienie od miejskiego zgiełku i poczucia stłoczenia.
Nowy Jork coraz bardziej pragnie żyć w parkach i zielonych terenach rekreacji, na nadrzecznych promenadach, na zrewitalizowanych terenach poprzemysłowych, na farmach i w ogródkach społecznościowych czy różnego typu ogrodach na powierzchniach architektonicznych – od dawnego torowiska nadziemnej kolejki (High line), przez dach przemysłowej hali (Kingsland Wildflowers) po sztuczną wyspę (Little Island) uniesioną nad Hudson River na ogromnych betonowych filarach. Jak to robi? Jak na tak spektakularnego kolosa, dość… zwyczajnie.
Brooklyn Bridge Park , fot. O. Litorowicz
ARCHITEKTURA CZASU WSPÓLNEGO
„Ludzkie oblicze” Nowego Jorku to przede wszystkim przemyślana mała architektura, która pozwala na wspólne spędzanie czasu – nie tylko w formie chwilowego odpoczynku, ale także wspólnego zjedzenia posiłku, spotkania i pobycia razem. Na skwerach i placach poustawiane są nie tylko ławki, ale także różnego rodzaju stoliczki i stoły z siedziskami. Część z nich jest mobilna, składana na noc. Zmienia to zasadniczo sposób korzystania z przestrzeni miejskiej. Nie musimy siedzieć koniecznie obok siebie, ale razem i naprzeciwko siebie. Można dzięki temu np. zjeść śniadanie czy lunch bez konieczności korzystania z infrastruktury komercyjnych punktów gastronomicznych, pograć w gry planszowe na świeżym powietrzu czy świętować urodziny z przyjaciółmi. Dzięki stołom możemy również popracować (na laptopie, z notesem), odrywając się od pracy w biurze lub w domu, albo urządzić spotkanie zawodowe. Meble miejskie są zwykle proste, nieprzeprojektowane, wykonane z podstawowych materiałów (drewno, kamień, stal), często ustawione tak, by umożliwiały obserwację tego, co w Nowym Jorku najbardziej spektakularne, a więc krajobrazu miasta, w tym sylwety Manhattanu.
Jedno z wielu nowojorskich poidełek, fot. M. Krzosek-Hołody
WATERFRONT OD NOWA
Nowy Jork odwrócił się w stronę wody, konsekwentnie rewitalizując i uspołeczniając swoje nadbrzeża, w szczególności front wodny Hudson River na Manhattanie i zachodnie wybrzeże East River na Brooklynie. Najlepszym przykładem zmiany funkcji z historycznie przemysłowej na współczesną – rekreacyjną i ekologiczną, jest Brooklyn Bridge Park, który miał aspiracje zostać Central Parkiem Brooklynu. W latach 80. XX wieku lokalna społeczność uratowała ten poportowy obszar przed komercyjnym zagospodarowaniem. Dziś jest to przestrzeń spędzania czasu wolnego, uprawiania sportów, a także ochrony siedlisk czy gospodarowania wodami opadowymi. Wykorzystane zostały tu oryginalne elementy infrastruktury portowej, takie jak pale, płyty granitowe czy stalowe kratownice. Michael Van Valkenburgh, architekt krajobrazu odpowiedzialny za projekt mówił, iż istotą parku jest rzeka. Dodaje, iż wystarczyło tego po prostu „nie zepsuć”. Zwrócił się przy tym ku nieoczywistym potencjałom miejsca – takim jak odzyskanie dla mieszkańców widoku na dolny Manhattan. Zróżnicowanie funkcji dla różnych potrzeb zapewnia ich przypisanie do poportowych pirsów. Pirs 1 jest rekreacyjno-widokowy, pirs 2 poświęcony aktywnościom sportowym (gra w koszykówkę z takim widokiem!), kolejne również mają własny charakter: zaciszny i piknikowy, czy skupiony na dzieciach i rodzinach. Znajdziemy tu m.in. lodowisko, place zabaw, przestrzenie piknikowe i grillowe, boiska, plażę, punkty widokowe, mostki i ścieżki, pagórki, tereny podmokłe, ogród bagienny, habitaty przeróżnych zwierząt i roślin oraz ponad 1000 ławek. Satysfakcjonujące i interesujące przebywanie w tych miejscach nie wymaga specjalnego kodu postępowania czy konieczności wydawania pieniędzy – toczy się tu życie w różnych jego wymiarach, które może być swobodnie dzielone przez osoby poszukujące różnych doświadczeń.
Brooklyn Bridge Park, fot. O. Litorowicz
Z kolei zaledwie 4,5 dolara trzeba wydać na nowojorski prom (NYC Ferry), który, jako publiczny środek transportu, sprzyja „pracy, życiu i zabawie”, a także jeszcze bardziej integruje rzekę z miastem. Można nim popłynąć np. z Bronxu czy Queens na Wall Street, a choćby na plażę na Rockaway. Tym samym East River staje się miejską „wodną ulicą”, po której można poruszać się na co dzień, a nie tylko w formie okazjonalnej wycieczki. Te wszystkie rozwiązania, dążące do funkcjonalnej i społecznej symbiozy miasta, wody i krajobrazu, cechuje egalitarność i różnorodność; pokazują również, iż społeczna presja w ich tworzeniu może się również zamienić w model zarządzania (za Brooklyn Bridge Park odpowiada organizacja non-profit Brooklyn Bridge Park Conservancy).
Renaturyzowane wybrzeże East River w Long Island City, fot. M. Krzosek-Hołody
WODA I TOALETA DLA WSZYSTKICH
Korzystając z przestrzeni rekreacyjnych Wielkiego Jabłka można poczuć się dobrze zaopiekowanym. Na każdym większym skwerze, placu zabaw czy terenie sportowym znajdują się publiczna, bezpłatna i ogólnodostępna toaleta oraz poidełka, które zapewniają mieszkańcom i turystom dostęp do darmowej wody pitnej. Jest to szczególnie ważne w czasie upałów i w kontekście zjawiska miejskiej wyspy ciepła, która powoduje zwiększone zapotrzebowanie nie tylko na cień, ale i regularne nawadnianie. Pozwala także na umycie rąk czy ochłodzenie się. Poidełka, jako infrastruktura zdrowia publicznego, są dostępne nie tylko dla ludzi, ale także dla zwierząt. Ich obecność jest elementem strategii miasta w walce z negatywnymi skutkami zmian klimatycznych, a także przeciwdziałać ma kupowaniu wody w jednorazowych plastikowych butelkach (których w tej chwili Nowojorczycy zużywają ok. 800 milionów rocznie).
Widok z NY Ferry na Manhattan, 2024, fot. O. Litorowicz
BILANS ZYSKÓW I KOSZTÓW
Patrząc na sposób inwestowania nowojorczyków w przestrzeń publiczną warto odnieść się do pojęcia ekonomii politycznej, która pozwala nam pomyśleć o mieście z perspektywy zasobów i potrzeb oraz środków niezbędnych, by je wytworzyć lub zaspokoić. Czy najbardziej zmitologizowana metropolia świata wychodzi dziś naprzeciw potrzebom swoich mieszkańców? Czy wykorzystane środki są współmierne do uzyskanego efektu? Wydaje nam się, parafrazując tytuł książki Roberta Venturiego, iż przez cały czas możemy uczyć się od Nowego Jorku o projektowaniu dobrych przestrzeni publicznych, które spełniają oczekiwania kolejnych pokoleń mieszkańców, bez uczucia przesytu czy naddatku kosztów względem zysków. Przywołane przez nas przykłady nie opierają się na szczególnie innowacyjnych rozwiązaniach, nie są też pionierskie w aspekcie zrównoważonego rozwoju czy ekologii. Pokazują jednak, iż miasto odrobiło lekcję z najbardziej podstawowych zasad uniwersalnego projektowania. W bardzo trudną, silnie architektoniczną i uprzemysłowioną tkankę miejską potrafiło wkomponować przestrzenie emocjonalnego i estetycznego komfortu dostarczanego przez wypoczynkową i integrującą małą architekturę, wszczepioną umiejętnie zieleń czy wykorzystanie terenów nadrzecznych i otwierających się z nich widoków. Po całodziennej gonitwie nie pozostawia mieszkańca (i turysty) jedynie z bolącymi plecami i pęcherzami na stopach, oszołomionego nadmiarem bodźców, ale daje mu możliwość odpoczynku i regeneracji.
Aleksandra Litorowicz – prezeska Fundacji Działań i Badań Miejskich PUSZKA, kulturoznawczyni, badaczka, wykładowczyni akademicka. Prowadzi inicjatywę Miastozdziczenie.pl
Magdalena Krzosek-Hołody – badaczka i projektantka, naukowo związana z Uniwersytetem Warszawskim. Prowadzi pracownię projektową Mikroklimaty (mikroklimaty.com), a na FB @Mikroklimat.Warszawa pisze o stołecznej naturo-kulturze.