Dziś w szkole wydarzyło się coś niezwykłego. Byłam pełna nadziei, iż Dzień Zawodów, który zorganizowałam, zainspiruje moich uczniów. Zaprosiłam lekarza, prawnika, informatyka, strażaka, a na koniec policjanta z psem służbowym o imieniu Burek. Dzieci były zachwycone, śmiały się, przymierzały hełmy i słuchały opowieści gości.
Gdy na scenę wszedł policjant z Burkiem, sala wybuchła oklaskami. Ale euforia gwałtownie zamieniła się w niepokój. Burek, zwykle spokojny, nagle zasyczał i warknął. Powoli podszedł w moją stronę, po czym zaczął głośno szczekać, wpatrując się we mnie. Przedarł się przez tłum, stanął na tylnych łapach i wcisnął pysk w moją bluzkę, warcząc przeraźliwie.
Dzieci zaniemówiły. Ja, blada jak ściana, cofnęłam się, zasłaniając dłońmi.
On nigdy tak się nie zachowuje! wykrzyknął zaskoczony policjant. Przepraszam, nie wiem, co się stało Jest wyszkolony, nie jest agresywny!
Ledwo udało się odciągnąć Burka. Trzęsącymi się rękami otarłam łzy.
To pewnie moje perfumy jakiś intensywny zapach wyjąkałam.
Ale policjant nie dał się zwieść. Po lekcjach wziął Burka na bok i pokazał mu zdjęcie z policyjnego archiwum. Pies zareagował tak samo wściekłym szczekiem.
Podejrzenia rosły. Wieczorem sprawdzono moje dane. Okazało się, iż mój paszport wydano zaledwie siedem lat temu, a w dokumentach były rozbieżności miejsce urodzenia, dawna tożsamość
Śledztwo ujawniło prawdę. Piętnaście lat temu brałam udział w zbrojnym napadzie na bank. Dwóch moich wspólników trafiło za kraty, a mnie uznano za zmarłą w pożarze. Zmieniłam wygląd, wyjechałam na drugi koniec Polski, zaczęłam wszystko od nowa. Zostałam nauczycielką sumienną, kochaną przez dzieci.
Ale zapach tego nie dało się oszukać. Burek miał węch wyćwiczony na ściganie przestępców. Pamiętał mnie.
Teraz stoję w celi. Szkoła wstrząśnięta, dzieci płaczą. Kto by pomyślał, iż ich ukochana pani od polskiego była zbiegłą złodziejką