Choć dom w Domanicach stojący przy skrzyżowaniu, tuż przy drodze, wygląda niepozornie, to pełnił istotną funkcję. Był Zollhausem, czyli miejscem, gdzie przejeżdżający musieli uiścić opłatę celną lub drogową. W 1935 roku mieszkał tu Hermann Haake, z zawodu Baumwärter. Opiekował się drzewami, dziś nazwalibyśmy go prawdopodobnie arborystą. Po wojnie przez wiele lat Zollhaus był domem dla dróżnika, który codziennie rano wyjeżdżał z przytroczonymi do roweru narzędziami, aby sprawdzić stan torów kolejowych. Gdy tworzono Zalew Mietkowski, nagle dom celny stracił swoich sąsiadów. Wyburzono wtedy kilkanaście gospodarstw stojących po obu stronach drogi. Samotność mu nie służyła. Niszczał i wydawało się, iż jego los jest już przesądzony. Jednak kilka lat temu wpadł w oko Małgorzacie, która zachwyciła się, iż taki mały i zgrabny, iż z dala od innych, iż tuż nad zalewem, iż gdy otworzy się w nim okna, to słychać śmiejące się mewy (jak nad morzem) i gęgające gęsi, które lecą żerować na okoliczne pola.
Małgorzata Goś, właścicielka dawnego Zollhausu, jest z zawodu architektem wnętrz. Zanim pojawiła się w Domanicach, mieszkała w Łodzi w dużym mieszkaniu w bloku. Do wioski nad Zalewem Mietkowskim, z olbrzymim pałacem na skale, przyjechała do pracy. Właściciel pałacu zatrudnił ją do nadzoru nad remontem zabytkowego obiektu. Domanice gwałtownie przestały być tylko jej miejscem pracy, bo wieś potrafi zachwycić! Wielkim atutem jest rzeka, która nieprzypadkowo nosi nazwę Bystrzycy, gdyż nurt jej bywa wyjątkowo bystry. Inną zaletą miejscowości jest położenie, tuż nad zalewem. Sztuczny zbiornik na Bystrzycy tętni życiem, bo wyspy zamieszkują tysiące ptaków. Jedne gniazdują tu i wychowują młode, inne przylatują, aby przezimować. Ale w Domanicach można odnieść wrażenie, iż nie tylko na zalewie robią się fale, bowiem teren wokół miejscowości również „faluje”, tworząc niewysokie wzgórza. Przed tym, kto przespaceruje się na szczyt jednego z nich, otworzy się szeroka panorama na całe jezioro. Do wszystkich wymienionych zalet dodajmy jeszcze ciekawą historię wsi sięgającą średniowiecza, no i stary pałac, nazywany przez mieszkańców zamkiem, którego właścicielami bywały osoby niepospolite. Jednym z nich był premier Prus, dyplomata, syn króla pruskiego Fryderyka Wilhelma II, kolekcjoner witraży gabinetowych (od dwóch lat w pałacowych salonach mieszka aktor młodego pokolenia – Maciej Musiałowski).
Ale wróćmy do Zollhausu. Nowa właścicielka z pieczołowitością przeprowadza zmiany, bo mówi, iż mieszka w domu z historią, a to zobowiązuje. Dom wyremontowała z dbałością o detale. Stare okna zamienione zostały na ramy luster, stare drzwi odnowiono i choć zmieniły miejsce, wciąż pełnią dawną funkcję. Drewniane schody Małgorzata czyściła sama, zdzierając z nich wiele warstw olejnej farby. Zachowała też okno z małym okienkiem, otworem, przez które podróżni przekazywali opłatę za przejazd przez most nad Bystrzycą. Zawiśnie ono niedługo na ścianie w wybudowanym obok domku gościnnym, a w małym okienku pojawi się widok Zollhausu z czasów, gdy był miejscem pobierania cła.
Zollhaus może być dumny, bo wciąż nie jest zwykłym mieszkalnym domem i bywa świadkiem rozmów o planowanych działaniach. Mieści się tu bowiem siedziba stowarzyszenia „Z wiatrem pod prąd”. Jego członkowie to głównie osoby z Domanic: małżeństwo artystów-amatorów – Małgorzata i Edward, którzy zamienili swój prywatny ogród w ogród sztuki, a ich dom przypomina galerię artystyczną; pan Mariusz, który całe życie buduje modele samolotów, a w jego mieszkaniu cykały setki naprawionych przez niego zegarów; Ola, której ciasta są prawdziwym niebem w gębie; Ania – miejscowa zielarka, która zna każde domanickie ziółko; Marta, która bada historię Domanic i przeprowadziła wywiady z najstarszymi mieszkańcami wioski. Małgorzata Goś, właścicielka Zollhausu, od wielu lat organizuje sprzątanie brzegów Zalewu Mietkowskiego, a efekty tych akcji widoczne są gołym okiem. Najświeższą inicjatywą jest remont starej kładki przerzuconej nad Bystrzycą. Pieniądze na drewno zebrano podczas aukcji starych rzeczy, sprzedaży własnoręcznie zrobionych przetworów oraz z datków samych mieszkańców. Teraz już tylko trzeba czekać na sprzyjającą pogodę, aby mostek przy zamku dostał swoją drugą szansę. Zollhaus swoją szansę wykorzystuje, żyje pełnią życia i pewnie inne domy trochę mu tego zazdroszczą.
Tekst: Marta Miniewicz
Zdjęcia:
- Stare okno przypomina, jaką funkcję pełnił przez lata dom w Domanicach; przez małe okienko pobierano opłaty drogowe
- Małgorzata Goś: „Mieszkam w domu z historią”
- Zollhaus przed remontem…
- …i po remoncie; na działce powstał mur oddzielający ogród od drogi oraz wybudowano niewielki budynek – domek gościnny, który można wynająć
- Szlabany przy Zollhausie w Domanicach; na przedwojennej pocztówce widoczne są domy, które rozebrano podczas prac przy tworzeniu Zalewu Mietkowskiego (za: www.polska-org.pl)
- Wejście do domu – przed i po remoncie
- Pomieszczenie w przyziemiu – przed i po remoncie
- Schody na piętrze – przed i po remoncie
- Układ pomieszczeń zmienił się po remoncie; parter to w tej chwili jedno pomieszczenie - duży salon z jadalnią i kuchnią
- Stare ramy okienne posłużyły jako ramy do luster
- Jedną z zalet Domanic jest ich położenie nad samym zalewem
- Stowarzyszenie „Z wiatrem pod prąd”, które ma swoją siedzibę w dawnym Zollhausie od kilku lat organizuje sprzątanie śmieci nad Zalewem Mietkowskim
- Czasami sprzątanie śmieci organizowane jest na kajakach, którymi można dopłynąć do ptasich wysp
- Jedną z akcji Stowarzyszenia była wymiana puszek dla psów na owoce z domanickich ogrodów
- Z inicjatywy Stowarzyszenia Z wiatrem pod prąd wyremontowany zostanie mostek na Bystrzycy, bo…
- …mostek wygląda po tegorocznej powodzi tak!
- Panorama z jednego ze wzgórz otaczających Domanice