Mama – Opowieść o miłości, poświęceniu i tajemnicach rodzinnych w sercu Polski

3 dni temu

Krzysztof wziął ślub w wieku dwudziestu czterech lat. Jego żona, Jadwiga, miała dwadzieścia dwa. Była jedyną i jedynaczką w rodzinie profesora i nauczycielki. Najpierw przyszli na świat dwaj chłopcydzieci, a nieco później córka.

Teściowa odeszła na emeryturę i zająła się wnukami. Krzysztof miał z nią dziwne relacje nazywał ją jedynie imieniem i patronimikiem: Natalia Antonina, a ona odpowiadała chłodnozimnym pan i zwracała się do niego pełnym imieniem i nazwiskiem. Nie kłócili się, ale w jej obecności Krzysztof czuł się zimno i nieprzyjemnie. Trzeba przyznać, iż teściowa nigdy nie wywoływała konfliktów, rozmawiała z nim wyraźnie z szacunkiem i w relacji z żoną zachowywała twardy neutralizm.

Miesiąc temu firma, w której pracował Krzysztof, zbankrutowała, więc stracił pracę. Przy kolacji Jadwiga rzuciła:
Na twoją emeryturę i mój pensję nie wytrzymamy, Krzysiu. Musisz znaleźć pracę.
Łatwo mówić znajdź pracę! Przez trzydzieści dni krążył po progach i nic nie znalazł.

Z irytacji Krzysztof kopnął puszkę po piwie, która leżała pod stołem. Na szczęście teściowa wciąż milczała, ale rzucała znaczące spojrzenia. Przed ślubem podsłuchał rozmowę matki z córką:
Jadź, czy jesteś pewna, iż to ten człowiek, z którym chcesz spędzić całe życie?
Mamo, oczywiście!
Wydaje mi się, iż nie pojąłeś całej odpowiedzialności. Gdyby ojciec żył
Mamo, dość! Kochamy się i wszystko będzie dobrze!
A dzieci? Czy zapewni wam utrzymanie?
Poradzi sobie, mamo!
Jeszcze nie jest za późno, przemyśl to. Jego rodzina
Mamo, kocham go!
Och, nie musiałabyś łamać sobie łokcie!

Nadszedł czas, by żuć łokcie krzywił się Krzysztof, nieśmiesznie się uśmiechając. Teściowa patrzyła jak w wodzie. Nie chciało mu się wracać do domu. Miał wrażenie, iż żona udaje pocieszenie, mówiąc: Nic się nie martw, jutro się uda!, a matka Jadwigi wzdycha i milczy oskarżycielsko, a dzieci drwią: Tato, znalazłeś pracę?. Słuchać i widzieć to po raz kolejny było po prostu nie do zniesienia.

Przeszedł się po bulwarze, usiadł na ławce w parku, a pod wieczór pojechał na wieś, gdzie od maja do października mieszkała rodzina. Na wiejskim domu płonęło jedno okno, w sypialni Natalii Antoniny. Skradając się, Krzysztof wchodził po ścieżce, zasłona drgnęła, a on usiadł na pnia drzewa.

Teściowa wystukała:
Coś Krzysia długo nie ma. Dzwoniłaś, Jadź?
Tak, mamo, numer nieaktywny. Pewnie znów nie znalazł pracy i gdzieś się kręci.

Głos Natalii oblodniał się:
Jadź, nie odważ się tak mówić o ojcu twoich dzieci!
Ojej, mamo, serio? Po prostu wydaje mi się, iż Krzyś jest głupcem i w ogóle nie szuka pracy. Już miesiąc siedzi w domu przy mnie!

Po raz pierwszy od sześciu lat usłyszała, jak teściowa mocno stuknęła pięścią w stół i podniosła głos:
Nie odważ się! Nie mów tak o mężu! Co obiecałaś, kiedy wchodziłaś w małżeństwo? w chorobie i w smutku! być przy nim i wspierać!

Żona wymamrotała:
Mamusiu, przepraszam. Nie martw się, dobrze? Po prostu się wykończyłam, zmęczyłam. Przepraszam, kochana.
Dobrze, idź spać powiedziała Natalia Antonina, machając zmęczonym ręką.

Światło zgasło. Teściowa przeszła po pokoju tam i z powrotem, odsunęła zasłonę i wpatrywała się w ciemność, po czym podniosła wzrok ku niebu i gorliwie się pomyśliła:
Panie Boże, Najłaskawszy i Miłosierny, ratuj i chroń ojca moich wnuków, męża mojej córki! Nie pozwól mu stracić wiary w siebie! Pomóż mu, Boże, mój synu!

Szepnęła i wykrzyżowała się, a łzy spływały po policzkach. W piersi Krzysztofa rosło palące ubicie. Nikt nigdy nie modlił się za niego! Ani matka, surowa, pracowita kobieta z urzędu miejskiego, ani ojciec którego Krzysztof ledwo pamiętał, zniknął, gdy miał pięć lat. Dorastał w żłobku i przedszkolu, potem w szkole i połówce. Po studiach od razu wstąpił do pracy matka nie tolerowała bezczynności i uważała, iż Krzysiek sam powinien się utrzymać.

Ciepło rozlewało się coraz wyżej, wypełniając wnętrza i wyciekając niechcianymi łzami. Przypomniał sobie, jak rano Natalia Antonina wstawała najwcześniej i piekła ciasta, które uwielbiał, gotowała pyszne rosół, a pierogi i kluski w jej wykonaniu były po prostu cudami. Dbała o dzieci, sprzątała dom, sadziła w ogródku, robiła konfitury, zamrażała chrupiące ogórki i kapustę oraz inne przetwory.

Czemu nigdy się tym nie interesował? Dlaczego nie pochwalił jej? Oni z Jadwigą po prostu pracowali i rodzieli, i tak mieli żyć. A może on tak myślał? Przypomniał sobie, jak kiedyś cała rodzina oglądała w telewizji program o Australii, a Natalia Antonina wspomniała, iż całe życie marzyła, by zobaczyć ten tajemniczy kontynent. On zaśmiał się, iż tam jest za gorąco i nie przepuścią damy w lodowej zbroi.

Krzysztof długo siedział przy oknie, trzymając głowę w rękach. Rano razem z żoną zszedł na werandę, spojrzał na stół ciasta, konfitury, herbata, mleko. Dzieci z uśmiechami i euforią w oczach. Uniósł wzrok i łagodnie rzekł:
Dzień dobry, mamo!

Teściowa drgnęła i po chwili odpowiedziała:
Dzień dobry, Krzyś!

Po dwóch tygodniach Krzysztof znalazł pracę, a po roku wysłał Natalię Antoninę na wypoczynek do Australii, mimo jej wyraźnego oporu.

Idź do oryginalnego materiału