Majowe

1 rok temu
Zdjęcie: fot. domena publiczna


Najpopularniejszą chyba maryjną pieśń: ,,Chwalcie łąki umajone, góry, doliny zielone” słychać w czterech stronach powiatu kaliskiego. Czas i świątek gromadzi niekiedy całe rodziny. Obrazek ten jest magiczny jeszcze bardziej, gdy grupkę rozśpiewanych osób zastaje zmierzch zimnych ogrodników i Zofii, otulający kapliczki mgłą.

Jeżeliby odłożyć na moment kwestię wiary i maryjnego kultu, a przyjrzeć się jedynie pewnego rodzaju „otoczce” i klimatowi nabożeństw majowych, to łatwo wysnuć wniosek, iż jest to euforia z odradzania się życia.

Znaki wiary

Tradycja ,,majowego” przy przydrożnych krzyżach, kapliczkach i figurach powstała prawdopodobnie około lat 60. XIX wieku i gwałtownie rozprzestrzeniła się z małych wiosek także do miast. Ważnym nośnikiem tego obyczaju były także środowiska dworskie, chętnie fundujące krzyże i kapliczki – akty wiary przy dworach i pałacach.

Gromadzenie się wokół ukwieconej figury Maryi prawdopodobnie było znane już w V wieku, choć samo nabożeństwo majowe z Litanią loretańską powstało później. Pierwsze nabożeństwo majowe w Polsce zostało odprawione w roku 1852 w kościele Ojców Misjonarzy pw. Świętego Krzyża w Warszawie.

Niedługo potem celebrowano je w diecezjach sandomierskiej, włocławskiej i płockiej oraz pozostałych, w ten sposób będąc adaptowanym także na ziemi kaliskiej. Około połowy XIX wieku, nabożeństwo majowe przyjęło się we wszystkich prawie krajach rzymskokatolickiego starego kontynentu.

Przy brzezinie

Historia kapliczki przy rozgałęzieniu dróg w kierunku Błaszek i Opatówka w podkaliskich Brzezinach jest dobrze znana mieszkańcom wsi. Jej losy w okresie międzywojennym oraz pod niemiecką okupacją w czasie drugiej wojny światowej utrwaliły jeszcze bardziej lokalną tożsamość. Choć w tej chwili spoglądamy na drugi w tym miejscu obiekt, wzniesiony na miejscu wcześniejszego, w latach powojennych, to figurka którą kryje jest oryginalna i pochodzi z początku XX wieku.

We wspomnieniach przekazywanych z pokolenia na pokolenie w rodzinie Józefa Wolarza, powtórzonych przez inną mieszkankę okolic – Stefanię Jamnicką, dowiadujemy się, iż pierwszą kapliczkę w tym miejscu wzniesiono na początku wieku XX wieku, jako odkupienie win przez tutejszego zarządcę gajówki.

Historia to tragiczna, albowiem jak czytamy ze wspomnień spisanych przez pracowników i uczniów Szkoły Podstawowej w Brzezinach, przyczynkiem do wzniesienia kapliczki był mord dokonany przez gajowego na leśniczym, który odnalazł w nieopodal położonych bagnach, skrzynkę z kosztownościami z czasów przemarszu pokonanych wojsk napoleońskich wracających spod Moskwy.

Pieczę nad kapliczką od czasu jej powstania sprawowali miejscowi. Po 1918 roku, jej najbardziej oddanym opiekunem był Ernest Schloesser, od 1912 roku dziedzic tutejszego majątku o areale ponad 3,600 hektarów. Ten miał dostać na zsyłce w czasie I wojny światowej obrazek z Matką Boską od katolickiego księdza, również odbywającego przymusową pracę w Rosji. Wizerunek Maryi według Schloessera miał mu uratować życie, za co miał zdecydować się do końca życia opiekować się zbudowaną niedaleko jego dworu kapliczką poświęconą matce Jezusa.

Trzy nisze

Ewangelik poprzez swoją opiekę nad kapliczką zyskał dużą przychylność miejscowych, tym bardziej iż w wierze ewangelicko-augsburskiej nie czci się Matki Boskiej. Oddanie i przywiązanie do świątka Ernesta Schloessera dało o sobie znać podczas hitlerowskiej okupacji tych terenów. Na rozkaz rozbicia wszystkich przydrożnych znaków wiary, Schloesser sprzeciwił się niemieckiej administracji Brzezin. Ustąpił dopiero wtedy, gdy ważniejsze od ratowania bliskiego serca mienia, było ratowanie własnego życia, w czasie odwrotu spod Moskwy wojsk nazistowskich i rychłego nadejścia Rosjan.

Niemcy rozbili kapliczkę zimą 1945; wcześniej figurkę z niej ściągnęli pobliscy mieszkańcy, przetrzymując do końca wojny w ukryciu. Tak przetrwała.

O tym jak wyglądała kapliczka za czasów Schloessera, dowiedziałem się od jego wnuka, w tej chwili żyjącego w Monachium. Dziś czworoboczna, kryta czterospadowym dachem o lekkim spadzie, dawniej – trójkątna, zdobiona kolumnami, płycinami i nakryta spadzistym miedzianym dachem. Prezentowane zdjęcie, pochodzące z 1936 roku, każe zrozumieć jej kształt w kontekście majowych nabożeństw i dawnych obrzędów im towarzyszącym, dziś zapominanych niestety.

Według dawnego porządku „majowego”, ustalonego w drugiej połowie XIX wieku, obejmowało ono wystawienie Najświętszego Sakramentu, odśpiewanie litanii Loretańskiej i antyfony: „Pod Twoją obronę”, przemówienie lub czytanie okolicznościowe, następnie schowanie Najświętszego Sakramentu i odśpiewanie pieśni majowej lub mowa Apelu Jasnogórskiego. Stąd też trzy nisze w pierwszej brzezińskiej kapliczce – na monstrancję, figurę Matki Bożej oraz krucyfiks. Obecna, stojąca w miejscu pierwotnej, została wymurowana w latach 60. XX wieku.

Mekka w Aleksandrii

Największą wsią spośród ulicówek w gminie Brzeziny jest Aleksandria, której nazwa jest pamiątką po wojennych podbojach Napoleona ze świtą generalicji, w tym Józefa Zajączka. W ciągu Aleksandrii wyodrębniła się w jej historii część zwana „Mekką”, stanowiąca faktyczne centrum wsi.

Naprzeciw sali Ochotniczej Straży Pożarnej zlokalizowana jest jedna z ładniejszych kapliczek w gminie i co istotne – o formie niezmienionej od roku 1907, a więc czasu jej fundacji przez rodzinę Kubiaków.

Jak podają źródła, kapliczkę z figurą Maryi rodzina ufundowała by pozostawić po sobie ślad wobec nieposiadania potomstwa. Murowana dwustopniowa podstawa kapliczki, z wnęką na figurę, nakryta jest żeliwnym krzyżem z pasyjką. Zabytkowy znak wiary, poprzez nasilenie ruchu samochodowego na tuż obok biegnącej drodze, nie gromadzi tak często skupionych na nabożeństwie majowym, osób, jak miało to miejsce w przeszłości. Cieszy za to efekt ostatnich prac naprawczo-konserwujących obiekt.

Pamięć materialna o dobrym i przykrym

Nie więcej niż 3 kilometry dalej w stronę Brzezin, tym razem po lewej stronie drogi, natkniemy się na kolejną kapliczkę. O nieco krótszym rodowodzie, bowiem zbudowana w roku 1933, jest pamiątką roku jubileuszowego, ogłoszonego przez papieża Innocentego XI – rokiem odkupienia grzechów. Początkowo w tym miejscu stał wkopany w ziemię drewniany krzyż z figurą straconego Chrystusa. Kiedy wybuchła II wojna światowa i nakazano usunięcie wszelkich znaków wiary z okazji urodzin Adolfa Hitlera, oraz zamknięcie większości świątyń, mieszkańcy Aleksandrii wykopali krzyż i ukryli w gospodarstwie rodziny Cofalskich. Po 1945, krzyż powrócił na swoje miejsce, na 10 lat.

Dekada na tyle pogorszyła jego stan iż lokalni mieszkańcy ufundowali nowy znak wiary, w formie smukłego murowanego ostrosłupa z osadzonym na nim metalowym krzyżem pasyjnym. Dodatkowo w niedużej powierzchni smukłego trzonu wykonano wnękę, w której w tej chwili widzimy figurę Matki Boskiej. To tutaj gromadzi się najwięcej mieszkańców Aleksandrii i Jagodzińca.

Nie ma dnia w maju żeby drewniany płot ogradzający kapliczkę nie był przystrojony w kwiat bzu czy też rychłe wiosenne kwiaty ogrodowe.

Tuż przed granicami administracyjnymi Brzezin stoi krzyż – pomnik symbolizujący zarówno odpust jak i dopust boży. Osadzony na pobielonym kamieniu krzyż, stał w tym miejscu już w roku 1918, co łączyło się z dziękczynieniem za odzyskanie przez Polskę niepodległości. Krzyż podobnie jak na wcześniejszych przykładach zdemontowali Niemcy, zaprowadzający tutaj swój „porządek” po wkroczeniu na te tereny w 1939 roku. Z tego konkretnego krzyża wykonano fragment ogrodzenia stajni polowej w Brzezinach i na nim to jeden z koni należących do administracji przebił się, co nie obeszło się bez echa zarówno wśród tutejszych mieszkańców jak i przybyszów, którym wróżono rychłą przegraną na frontach wojny.

Krucyfiks w nieco zmienionej formie postawiono w tym miejscu ponownie w latach 50 XX wieku. Nie długo po tej fundacji, nieznana z nazwiska mieszkanka okolic pochowała pod nim swojego wcześnie zmarłego syna – wspominały Kunegunda Marciniak i Stanisława Baraniecka.

W Brzezinach, początek bierze historyczna droga, którą od wieków pątnicy zmierzają na Jasną Górę. Mowa o Trakcie Wieluńskim. Nic dziwnego iż przy uświęconej ścieżce swoje winy spróbował odkupić pewien gajowy. Historia usłyszana przez mieszkankę Brzezin o nazwisku Spiżak przybliża wydarzenia z roku 1900. Pewien ubogi gospodarz miał w tamtym czasie kraść drewno z lasu majątkowego. Pewnego razu, gajowy w lesie oddał strzał w stronę grabieżcy i w konsekwencji śmiertelnie go postrzelił. Murowany postument z żeliwnym krzyżem jest pamiątką tamtych wydarzeń i jednocześnie prośbą o odkupienie winy gajowego.

In situ

Położenie kapliczek, czego próbowałem dowieść, prawie nigdy nie jest dziełem przypadku. Przy świątkach tych prawie zawsze czuć historię, obyczaj, lokalny folklor i tradycję, które z roku na rok skupiają jednak coraz węższe grono osób.

Nabożeństwo majowe w polskim krajobrazie, fot. domena publiczna

Odchodzi dzisiaj prawdopodobnie ostatnie pokolenie które z potrzeby serca gromadzi się w majowe wieczory przy kapliczkach.

Trzepocące na wietrze kolorowe wstążki i zgromadzona pod nimi grupka starszych osób, to obrazek z przedostatniej soboty maja przyuważony w miejscowości Jagodziniec. W godzinach wieczornych, po zakończonych pracach w gospodarstwie, wokół obelisku z metalowym krzyżem na szczycie zebrało się kilkanaście osób.

Trzeba doprawdy strasznej słoty, by nie odbyło się majowe.

Idź do oryginalnego materiału