Choć właśnie w ten sposób rekiny zostały przedstawione w kultowym filmie "Szczęki" w reżyserii Stevena Spielberga, w rzeczywistości daleko im do ludożerców. Nacisk zębów wielu gatunków to kilkaset kilogramów, dlatego gdyby naprawdę na nas polowały, musielibyśmy omijać należące do nich tereny szerokim łukiem - a przynajmniej tak twierdzą eksperci, którzy każdego dnia walczą z błędną opinią na temat tych stworzeń. Toczą też niełatwą bitwę o ich być, albo nie być. Wszystko dlatego, iż mimo licznych zakazów wzrasta liczba połowów rekinów ze względu na ich płetwy.
REKLAMA
Zobacz wideo Co czyni rekiny tak przerażającymi? Poza szczękami oczywiście [PRACOWNIA BRONKA]
Zabijają rekiny dla zupy. Ludzkość funduje im krwawą masakrę
Rekiny zamieszkują oceany od setek milionów lat, ale coraz częściej mówi się o tym, iż nadchodzi ich smutny koniec. Nie jest to jednak powód do radości. Te stworzenia mają ogromne znaczenie zarówno dla ekosystemu morskiego, jak i całej planety, a mimo to ich populacja stale maleje. Choć w historii ewolucji przystosowały się do życia w trudnych, wciąż zmieniających się warunkach, w końcu na ich drodze stanął człowiek. Według badaczy w latach 1970-2018 liczba rekinów na świecie zmniejszyła się aż o 71 proc. International Union for Conservation of Nature (IUCN) alarmuje, iż w tej chwili aż 24 gatunki uznaje się za "krytycznie zagrożone wyginięciem". Jako pierwsze z naszej planety mogą zniknąć rekin młot oraz żarłacz białopłetwy. Rybacy każdego roku zabijają kilkadziesiąt milionów osobników. Rekiny zaś na swoim koncie mają około 70 niesprowokowanych ataków na ludzi i średnio 10 ofiar śmiertelnych rocznie. Te liczby mówią same za siebie - to ludzie są najgroźniejszymi drapieżnikami.
Rekiny giną w męczarniach. Żywe i bez płetw lądują na dnie oceanów, a ludzie płacą za to krocie
Największym problemem jest jednak to, iż człowiek robi to wyłącznie dla własnej przyjemności i odrobiny luksusu. Rybacy wyławiają rekiny, odcinają im płetwy i wciąż żywe wyrzucają z powrotem do wody. Stworzenia, w bezruchu, lądują na dnie oceanu, wykrwawiają się lub są pożerane przez inne zwierzęta. To cicha śmierć w męczarniach, której powodem jest zupa uznawana na rynku azjatyckim za prawdziwy rarytas. W rzeczywistości jednak wywar z płetwy rekina jest jałowy, a całą "magię" tworzą przyprawy. Nie da się zatem ukryć, iż jest to absurdalne okrucieństwo i zwyczajny pokaz sił ze strony człowieka. Główne rynki zbytów dla płetw to zaś Chiny, Hongkong, Tajwan, Malezja, Singapur i Tajlandia. W związku z tym ten temat od lat jest przedmiotem wzmożonych dyskusji dotyczących bezpieczeństwa gatunków oraz ich niepewnej przyszłości. Niestety, mimo iż w tej chwili w wielu miejscach na świecie, w tym w Unii Europejskiej czy Stanach Zjednoczonych, tak zwany finning jest zakazany, efektów wciąż brak.
Sprawdź również: Są jadowite, gryzą i żyją blisko nas. Czy pająki w Polsce mogą stanowić zagrożenie dla człowieka?
Z zeszłorocznych badań opublikowanych w czasopiśmie "Science" wynika, iż w latach 2012-2019 całkowita śmiertelność połowowa zwiększyła się z co najmniej 76 do 80 milionów rekinów.
Globalna śmiertelność rekinów nieznacznie wzrosła
- stwierdził Boris Worm, ekolog morski z Uniwersytetu Dalhousie w Kanadzie. Powodów takiego rozwoju wydarzeń jest wiele. Zakazy ignorowane są jednak głównie ze względu na zbyt kuszący zysk. Cena jednego kilograma płetwy rekina może wynosić aż 700 dolarów, czyli ponad 2,5 tysiąca złotych. Według serwisu The Environmental Literacy Council jedna miska takiej zupy kosztuje natomiast od kilkudziesięciu do choćby kilkuset dolarów. To sprawia, iż handel płetwami oraz mięsem jest w tej chwili wręcz nie do zatrzymania. Ponadto w krajach azjatyckich spożycie zupy z płetw ma silny kulturowy i statusowy wymiar, przez co kraje z tej części świata nie chcą zjednoczyć się, by walczyć o przetrwanie rekinów.
Dziękuje my, iż przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.