Koniec Pu-Chatki. SOS Koty Mielec ogłasza zakończenie działalności

4 godzin temu
Zdjęcie: Pomagały kotom przez 5 lat. Teraz mówią „stop” i szukają domów dla swoich podopiecznych. | foto SOS Koty Mielec


„To nie chodzi o pieniądze” – zaznaczono w opublikowanym w mediach społecznościowych oświadczeniu. Główne przyczyny decyzji to problemy formalne po czerwcowej kontroli Powiatowego Inspektoratu Weterynarii oraz wyczerpanie psychiczne osób zaangażowanych w prowadzenie placówki.

„Pu-Chatka” nielegalnym schroniskiem? Decyzja urzędników i brak realnych opcji

W czerwcu br. inspektorki PIW po kontroli uznały, iż tzw. Pu-Chatka – miejsce prowadzone przez stowarzyszenie, w którym mieszkały koty – działa jak „nielegalne schronisko”. Choć nie stwierdzono uchybień w opiece nad zwierzętami, urzędowo narzucono dwa możliwe rozwiązania:

  • ograniczenie liczby kotów do maksymalnie 15,
  • albo rejestracja jako oficjalne schronisko, zgodnie z przepisami.

Każde z nich – jak podkreślają przedstawicielki SOS Koty – jest nierealne. „15 kotów to za mało, by to wszystko miało sens”, piszą. Z kolei spełnienie rygorystycznych warunków dla schroniska – w tym wymóg 150 metrów od zabudowań – wiązałoby się z zakupem lub budową obiektu na działce o powierzchni minimum 9 hektarów. To koszt, na który organizacja nie ma szans.

„Nie mamy żalu do pań z PIW. Takie są przepisy, a iż donosy na nas trafiają bezpośrednio do inspektoratu wojewódzkiego – sprawa musi zostać doprowadzona do końca”, czytamy dalej.

Wyczerpanie psychiczne. „To dla nas drugi etat – bez urlopu”

Drugim, równie poważnym powodem decyzji jest wypalenie emocjonalne osób prowadzących stowarzyszenie. „Nie jesteśmy już w stanie robić wszystkiego”, tłumaczą. Codzienne zgłoszenia o potrzebujących kotach, których nie mogą już przyjąć , stają się źródłem wewnętrznych napięć i bólu.

Zespół SOS Koty składa się z kilku osób – wszystkie pracowały wolontariacko, poświęcając swój czas i życie prywatne, by ratować bezdomne zwierzęta. „To jak drugi etat, tylko z bagażem emocji, którego nie da się z siebie zrzucić.”

Coraz trudniej było im też zdobywać środki.

Każda większa akcja to nadzieja, ale i często rozczarowanie - piszą z żalem, wspominając brak odpowiedzi na prośby o pomoc, wysyłane m.in. do znanych osób.

Przez pięć lat działalności stowarzyszenie pomogło 605 kotom. Znaczna część z nich znalazła domy, inne otrzymały opiekę, leczenie i szansę na godne życie.

Teraz priorytetem dla zespołu jest znalezienie dobrych domów dla kotów, które pozostały w Pu-Chatce.

Stowarzyszenie zapowiada, iż jego działalność zostanie zakończona w ciągu 4–5 miesięcy. Do tego czasu wszystkie zwierzęta będą miały zapewnioną opiekę – „to, co najważniejsze: leczenie, jedzenie, czułość i poczucie bezpieczeństwa”.

Działaczki apelują do wszystkich, którzy mogą pomóc: o adopcję, o udostępnianie postów, o rozmowę z bliskimi. Każdy nowy dom to jedno życie uratowane przed pobytem w schronisku.

„To Wy byliście siłą”

Na koniec organizacja dziękuje wszystkim wspierającym.

To wszystko – nasza Pu-Chatka, te 605 kotów, które od 2020 roku dostały w niej szansę na lepsze życie – to zasługa Was wszystkich - czytamy w pełnym emocji pożegnaniu. - Jesteście bardzo dobrymi, wspaniałymi i empatycznymi ludźmi i to dla nas zaszczyt, iż mogłyśmy Was spotkać na naszej drodze i przyjąć od Was tyle dobra dla naszych kotów. Z całego serca za to Wam dziękujemy, w imieniu obecnych kotów i setek kotów które mają teraz w Waszych domach szczęśliwe życie. Dziękujemy za każdą wpłatę, każdy dar, każde wsparcie, każdą adopcję i każde dobre słowo.Jeśli ktoś chciałby kontynuować naszą misję i przejąć prowadzenie stowarzyszenia i Pu-Chatki – jesteśmy otwarte na rozmowę. To musi być ktoś, kto odda temu serce i całe swoje życie.

Idź do oryginalnego materiału