Kogo uratujesz: psa czy dziecko? Ludzie oburzeni: Zwierzę to członek rodziny. Prof. Bralczyk komentuje

9 godzin temu
"Jeśli znajdę się w ekstremalnej sytuacji i będę musiała wybrać między swoim psem a cudzym dzieckiem, wybiorą uratowanie dziecka" - oznajmiła tiktokerka, a wśród internautów wybuchła burza. Poprosiliśmy o komentarz prof. Bralczyka.
Niedawno na profilu na TikToku @ll_allee pojawił się krótki post, który wzbudził w internautach ogromne emocje. "Jeśli znajdę się w ekstremalnej sytuacji i będę musiała wybrać między swoim psem a cudzym dzieckiem, wybiorę uratowanie dziecka" - napisała autorka. Materiał polubiło ponad 14 tys. osób. Był też szeroko udostępniany i skomentowany, a odpowiedzi na pytanie: kogo uratować najpierw: zwierzę czy człowieka, wcale nie były jednoznaczne.


REKLAMA


"Moim dzieckiem jest mój pies"
Należy zaznaczyć, iż profil @ll_allee w dużej mierze opiera się na publikowaniu kontrowersyjnych opinii i stwierdzeń, które mają wywołać u odbiorców sprzeczne emocje, skłonić ich do dyskusji, a w rezultacie, zwiększyć zasięgi. W tym przypadku nie podano, czym dokładnie jest "ekstremalna sytuacja". Czy w pobliżu zagrożonego dziecka byłaby inna osoba, która mogłaby je uratować np. rodzic? Czy ratującemu mogłoby coś zagrozić? Nie wiemy kompletnie nic.


Mimo braku kontekstu internauci bardzo gwałtownie podzielili się na dwa obozy. "Cudze dziecko nad własnym psem? Mam nadzieję, iż mam przywidzenia", "Moim dzieckiem jest mój pies", "Kto normalny wybrałby obce dziecko, a nie własnego członka rodziny?" - pisali niektórzy.
Inni nie mogli wyjść z szoku, iż ktoś twierdzi, iż wybrałby życie zwierzęcia nad człowieka. "Ludzie, którzy wybraliby psa, możecie iść do lekarza", "Wybrałabym tak samo. Boję się ludzi, którzy myślą inaczej", "Naprawdę wybieracie psa? Czy wy jesteście normalni?" - twierdzili.


Zobacz wideo Jaką mamą jest Anna Wendzikowska? "Jeśli ktoś krzywdzi moje dziecko, budzi się we mnie matka lwica"


Humanizowanie zwierząt, dehumanizowanie dzieci?
Do sprawy odniosła się inna tiktokerka @troxhim, która postanowiła szerzej omówić opublikowane bez większego kontekstu nagranie. Dziwiło ją, iż w wybór pomiędzy życiem dziecka i psa okazał się dla niektórych tak kontrowersyjny. Zwróciła uwagę, iż znakiem naszych czasów stają się dwa zjawiska trafnie definiujące społeczne nastroje: dehumanizacji dzieci, przy jednoczesnej humanizacji zwierząt.


Możesz o dzieciach powiedzieć w zasadzie cokolwiek. Nazwać je gówniakami, kaszojadami, możesz powiedzieć, iż nie chcesz być w ich towarzystwie, iż powinno się je wyrzucać z restauracji, tworzyć jakieś strefy bez dzieci. Ale, broń Boże, powiedz, iż nie lubisz psów
- mówiła.
Tiktokerka przyznała, iż często spotyka się z określeniami typu "psia mama" lub "psiecko". W jej opinii coraz więcej osób traktuje psy niemalże jak dzieci. - Granice są kolejno przesuwane. Parę lat temu ludzie jeszcze nie ciągnęli po restauracjach, czy po galeriach swoich psów, a teraz często jest to normalne. I często te same osoby, które narzekają na dzieci w restauracjach, nie widzą tego problemu z psami.
Prof. Bralczyk komentuje
O komentarz w sprawie poprosiliśmy prof. Jerzego Bralczyka. Stwierdził, iż w przytoczonej hipotetycznej sytuacji zawsze trzeba ratować dziecko. - Mimo całej mojej sympatii do czworonogów, nie można porównywać ich do ludzi i stawiać na równi - oznajmił w rozmowie z eDziecko.pl.
Nie popiera również stosowania określeń typu "psiecko" czy "psia mama". - To przypomina mi człowieka z psią głową, trzymajmy różnicę - podkreślił.


W przypadku określeń typu "gówniaki", "bombelki" czy kaszojady" wszystko zależy od tego, jak są one wypowiedziane. Tu chodzi o sposób użycia
- podsumował prof. Bralczyk. Dodał, iż choćby najbardziej wulgarne zdanie wypowiedziane pieszczotliwie odpowiedniej osobie może mieć pozytywne znaczenie.


Tu nie chodzi ani o psy, ani o dzieci


Psycholożka i psychoterapeutka Katarzyna Kucewicz w rozmowie z eDziecko.pl wyjaśniła, iż w jej ocenie w całej sytuacji, nie chodzi ani o psy, ani o dzieci tylko o tożsamość, przynależność, ale i złe doświadczenia.


Hipotetyczne dylematy moralne – choć często absurdalne – Odsłaniają nasze postawy, lęki i przekonania o świecie. Komentując: 'wybrałabym psa', 'tylko dziecko!', 'a co to za wybór?', ludzie w rzeczywistości ustalają własne priorytety i określają, do jakiej grupy przynależą. W dzisiejszych czasach tożsamość często budujemy publicznie, i wtedy tiktokowe spory stają się wygodnym polem do pokazania: kim jestem i co mnie definiuje
- wyjaśnia.
W opinii za słowami osób deklarujących, iż wybrałyby swojego psa, może kryć się psychologiczny objaw deficytu bezpiecznych relacji międzyludzkich. - To tak, jakby ta osoba mówiła: nie czuję w związku z drugim człowiekiem. Dzieci są dla mnie obce. Mam do nich dystans. Ale pies – pies jest lojalny, kochający bezwarunkowo. Pies mnie nie zawodzi - zauważa.


"To rodzaj buntu – niestety, często kompletnie nieempatycznego"
Zdaniem pedagożki to, co czytamy jako nieczułość, bywa objawem głębokiej samotności i rozczarowań w relacjach. - Pies dla takich osób staje się uosobieniem bezpiecznego przywiązania. Z kolei dziecko (zwłaszcza cudze) bywa projekcją społecznych napięć: hałasu, roszczeń, presji, braku przestrzeni - dodaje.


Katarzyna Kucewicz zwraca uwagę na fakt, iż dehumanizacja dzieci w sieci jest również i skutkiem zmęczenia narracją o "dziecku jako centrum świata", którą przez lata promowały media. To rodzaj buntu – niestety, często kompletnie nieempatycznego.
Język to lustro naszych wartości. A słowa takie jak "kaszojad", "gówniak", "bombelek" kontra "psia mama", "futrzaste dziecko", "członek rodziny" pokazują przesunięcie emocjonalnego ciężaru z człowieka na zwierzę. Dlaczego? Bo zwierzę nie stawia granic. Nie krzyczy. Nie brudzi wszystkiego dookoła kredkami. Nie ma opinii o naszych decyzjach. A dziecko – choć kruche i zależne – wymaga od nas regulacji emocji, cierpliwości, zaangażowania
- podkreśla.
Ekspertka zauważa, iż język ośmieszający dzieci, odczłowiecza je i odsuwa z pola empatii. Gdy dziecko staje się "kaszojadem", łatwiej je ignorować, krytykować, spychać z przestrzeni publicznej więc jest do bardzo niepokojące zjawisko, które może powodować naruszające zachowania w przestrzeni publicznej. Z kolei "psiecko" to figura czułości – takiej, którą można bezpiecznie ofiarować żywej istocie bez wchodzenia w zawiłe zależności


- Takie podziały będą się pogłębiać w środowiskach, które nie uczą jak regulować emocje w relacjach z innymi ludźmi. Tam, gdzie kontakt z drugim człowiekiem boli, trudny jest do zniesienia lub wzbudza lęk – łatwiej będzie przywiązać się do kota niż do dziecka sąsiadki - podsumowuje.
Idź do oryginalnego materiału