Kobieta w ciele szamana. „Ziółka, drzewka y chróściki“ Agnieszki Brzeżańskiej w Muzeum Farmacji

3 tygodni temu

Przechodząc obok Muzeum Farmacji im. Antoniny Leśniewskiej, łatwo je przegapić. Choć zajmuje aż dwie parcele – adres to Piwna 31/33 – mieści się w niewielkiej, dwupiętrowej kamieniczce szerokiej na kilka metrów. Nie ma neonu, tylko staroświecki metalowy szyld, który w zimowym zmroku zlewa się ze ścianą budynku. A przecież jest to muzeum heroiczne. Jego początki sięgają socjalistycznej Polfy, której oddziały starały się przechować pamiątki po dawnych czasach i dawnych mistrzach. W 1985 roku Oddział Warszawski Polskiego Towarzystwa Farmaceutycznego zadecydował o powołaniu Muzeum jako samodzielnej placówki – jednak utrzymanie go, zwłaszcza w pierwszej dekadzie kapitalizmu, okazało się trudne: Muzeum zmieniało siedzibę kilka razy. W 2002 roku wreszcie trafiło pod skrzydła Muzeum Warszawy, znajdując schronienie na Starym Mieście.

1
Rozmowy 07.02.2020

Przeżyć żałobę po Ziemi. Rozmowa z Agnieszką Brzeżańską

Karolina Plinta

Wnętrze Muzeum to zabytkowa apteka (a adekwatnie kilka). W pierwszej sali zwiedzających wita imponujący artdecowski garnitur mebli aptecznych, pozyskany z przedwojennej placówki; w korytarzu i sali w głębi ustawiono meble jeszcze starsze. Szafki i półeczki wciąż mają starodawne plakietki, pouczające, jak wiele się zmieniło od czasów, gdy te meble były ostatnio w użyciu zgodnym z przeznaczeniem. Staroświeckie podpisy mają także ozdobne flakony: „ŚR. ANTYKONCEPCYJNE“, „CANNABIS IND.“, „AQ. ROSAE“, „AQUA SEDATIV. RASPAIL.“, „HYDR. PEROXYDAT 30%“… Znajdziemy tam również szafkę pełną kubków na wody lecznicze (flagowe produkty każdego z liczących się zakładów produkcji porcelany, Ćmielowa, Chodzieży czy Tułowic). Boczna sala szczyci się kolekcją szkła uranowego – naczyń o żywo zielonej barwie, którym zdarza się lekko świecić w ciemnościach. W kolejnej – gabinet osobliwości i kolekcja rekwizytów z japońskich aptek obwoźnych Kampo.

widok wystawy „Ziółka, drzewka y chróściki“ Agnieszki Brzeżańskiej w Muzeum Farmacji, fot. Tomasz Kaczor, dzięki uprzejmości Muzeum Warszawy
widok wystawy „Ziółka, drzewka y chróściki“ Agnieszki Brzeżańskiej w Muzeum Farmacji, fot. Tomasz Kaczor, dzięki uprzejmości Muzeum Warszawy
widok wystawy „Ziółka, drzewka y chróściki“ Agnieszki Brzeżańskiej w Muzeum Farmacji, fot. Tomasz Kaczor, dzięki uprzejmości Muzeum Warszawy
widok wystawy „Ziółka, drzewka y chróściki“ Agnieszki Brzeżańskiej w Muzeum Farmacji, fot. Tomasz Kaczor, dzięki uprzejmości Muzeum Warszawy

Innymi słowy, warszawskie Muzeum Farmacji tętni wiedzą, kipi od intrygujących eksponatów, a jego prawdziwym sercem jest imponująca biblioteka obejmująca sto kilkadziesiąt lat dorobku farmaceutycznego, zielarskiego i medycznego (książki są dostępne do wglądu). Nie ma w nim natomiast niczego na miarę autentycznej gilotyny, uśmiechu Mony Lisy czy wagi do ważenia wiedźm, które przyciągnęłyby widzów i zachęciły do zgłębiania sztuki warzenia eliksirów i mieszania tynktur czy maści. Nowa dyrekcja postanowiła to zmienić: po pandemii zaczęto zapraszać artystów, których twórczość jakoś zahacza o tematykę Muzeum. W 2021 roku Warsaw Gallery Weekend uświetniła kooperacja Muzeum z galerią Propaganda i wystawa Tomasza Kulki Owoc z drzewa poznania dobra i zła. Rok później malarka Magda Bielesz pokazała tu wystawę Wśród leków czuję się bezpiecznie (kuratorowaną przez Annę Walewską).

Poszukiwanie przejawów życzliwości świata zewnętrznego to jeden z najważniejszych wątków twórczości Brzeżańskiej (innym, choć nieobecnym na wystawie, jest to, jak nieuchronnie rodzaj ludzki odpłaca się przyrodzie zniszczeniem i okrucieństwem). Jego wizualnym symbolem jest przetworzony taoistyczny emblemat Yin i Yang.

I wreszcie – Ziółka, drzewka y chróściki, retrospektywa Agnieszki Brzeżańskiej, artystki multi- i interdyscyplinarnej, dla której wystawa w Muzeum Farmacji zbiegła się ze świętowaniem ukończenia studium ziołolecznictwa. Tytuł wystawy pochodzi z dzieła Herbarz polski, to jest o przyrodzeniu ziół i drzew rozmaitych, i innych rzeczy do lekarstw należących z 1595 roku. Traktat Marcina z Urzędowa był pierwszym kompendium wiedzy zielarskiej i medycznej w języku polskim. To również pierwsza, zaserwowana nam jeszcze przed wejściem ilustracja leitmotivu wystawy w Muzeum Farmacji, czyli przekonania, iż przeszłość, teraźniejszość i przyszłość są nierozdzielne, następują zawsze jednocześnie.

Ziółka y chróściki

Definiującym elementem wystawy Brzeżańskiej są wiechcie (lub bukiety) bylicy zwyczajnej – Artemisia vulgaris. Bylica była tematem pracy dyplomowej artystki. Na karcie zielnika wystawionego w Muzeum Farmacji czytamy, iż ziele bylicy pospolitej z rodziny astrowatych ma działanie „regulujące system nerwowy, przeciwzapalne, żółciopędne, pobudzające wydzielanie soków żołądkowych, hepatoprotekcyjne“, a nadto „pomaga w śnieniu“. Ten przeskok między najbardziej prozaicznym detalem a poezją to znak firmowy Brzeżańskiej.

widok wystawy „Ziółka, drzewka y chróściki“ Agnieszki Brzeżańskiej w Muzeum Farmacji, fot. Tomasz Kaczor, dzięki uprzejmości Muzeum Warszawy
Bylica pospolita w zielniku Agnieszki Brzeżańskiej, fot. Tomasz Kaczor

Zainteresowanie zielarstwem jest u artystki w zasadzie bezinteresowne. Jak mówi w wywiadzie z kuratorem wystawy, Romualdem Demidenko: „Nie mam zamiaru stać się lekarzem, więc zielarstwo traktuję raczej jako zasób wiedzy, by kompetentnie pomóc sobie i bliskim osobom“. Chodzi raczej o to, by „zaprzyjaźnić się z roślinami“. Sam tytuł wywiadu, Leki wymyślone przez rośliny, pokazuje, dlaczego zielarstwo jest logiczną konsekwencją artystycznego rozwoju Brzeżańskiej:

Właściwie wszystkie leki są wymyślone przez rośliny. Nauczyliśmy się je z nich syntetyzować. To cudowne, iż można coś tak niepozornego obserwować i nagle odkrywać, iż wśród chwastów i innych gatunków, które się ignoruje lub zwalcza, większość roślin jest naszą podręczną apteką. Rosną dla nas i oferują wsparcie. Gdy zaczynamy je dostrzegać i odkrywać, zauważamy, iż dają nam sygnały. Szczególnie odczuwalne jest to na łące, gdy nasza uwaga skierowana jest na świat roślin. To żywe istoty o niezwykłych adekwatnościach i zdolnościach.

Definiującym elementem wystawy Brzeżańskiej są wiechcie (lub bukiety) bylicy zwyczajnej – Artemisia vulgaris. Bylica była tematem pracy dyplomowej artystki. Na karcie zielnika wystawionego w Muzeum Farmacji czytamy, iż ziele bylicy pospolitej z rodziny astrowatych ma działanie „regulujące system nerwowy, przeciwzapalne, żółciopędne, pobudzające wydzielanie soków żołądkowych, hepatoprotekcyjne“, a nadto „pomaga w śnieniu“.

Poszukiwanie przejawów życzliwości świata zewnętrznego to jeden z najważniejszych wątków twórczości Brzeżańskiej (innym, choć nieobecnym na wystawie, jest to, jak nieuchronnie rodzaj ludzki odpłaca się przyrodzie zniszczeniem i okrucieństwem). Jego wizualnym symbolem jest przetworzony taoistyczny emblemat Yin i Yang. W klasycznej wersji w koło wpisane zostają dwa rybiki cukrowe, biały i czarny, każdy z wielkim okiem w przeciwstawnym kolorze: ma to symbolizować świat, w którym pierwotne, przeciwstawne siły muszą się nawzajem uzupełniać, jedna nie ruszy bez drugiej. U Brzeżańskiej są to skręcone w spiralę dwie uśmiechające się do widza dżdżownice. Na ozdobionym przez artystkę szamańskim bębnie są jednakowego koloru i fundują nam doznanie transowego labiryntu. Z kolei na gobelinie zawieszonym w „sali japońskiej“ Muzeum pokrewieństwo z Yin i Yang jest ukazane wprost, gdyż skręcone spiralnie istoty są – jedna biała, a druga czarna. Stworki uśmiechają się do obserwatorów, uprzejmie odnotowując, iż rozumieją, iż z naszego ograniczonego punktu widzenia musimy je wpisywać w uproszczoną, bo binarną, kosmogonię.

Poza Yin i Yang

Splecione, uśmiechające się robaczki nie przypadkiem pojawiają się akurat na bębnie i tkaninach – trzecią, niezbyt rzucającą się w oczy odsłoną tego motywu jest płachta białego płótna zawieszona u sufitu i dociążona od dołu… miotłami z witek brzozowych (Zwój, 2023). Na tak naprężonej powierzchni artystka wyszyła tęczową nicią uśmiechnięte stworki, jednocześnie połączone i różnicujące się – jak fale na morzu (lub Hatifnaty z cyklu o Muminkach). Według najdawniejszych mitów greckich nasz świat okolony był przez Ocean uosobiony przez Tytana Okeanosa. To tam wszystkie wątki zlewały się w jedno: Ocean był najbliższym dostępnym człowiekowi obszarem Chaosu, pierwotnej Jedni, tego wszystkiego, które, żeby móc się stawać, musiało się zacząć różnicować i dzielić. Uśmiechnięte robaczki Brzeżańskiej gubią się jedne w drugich, przypominając nam o Jedni, z której wszyscy się wzięliśmy.

widok wystawy „Ziółka, drzewka y chróściki“ Agnieszki Brzeżańskiej w Muzeum Farmacji, fot. Tomasz Kaczor, dzięki uprzejmości Muzeum Warszawy
widok wystawy „Ziółka, drzewka y chróściki“ Agnieszki Brzeżańskiej w Muzeum Farmacji, fot. Tomasz Kaczor, dzięki uprzejmości Muzeum Warszawy
widok wystawy „Ziółka, drzewka y chróściki“ Agnieszki Brzeżańskiej w Muzeum Farmacji, fot. Tomasz Kaczor, dzięki uprzejmości Muzeum Warszawy
widok wystawy „Ziółka, drzewka y chróściki“ Agnieszki Brzeżańskiej w Muzeum Farmacji, fot. Tomasz Kaczor, dzięki uprzejmości Muzeum Warszawy

Bęben szamański, na którym Brzeżańska skręciła robaczki w spiralę, nazywany jest „rolls-royce’em szamana“ – obok grzechotki jest to najważniejszy środek, jaki „szaman ma do dyspozycji, gdy chce się przenieść do nadzwyczajnej rzeczywistości“, wprowadzając się w trans (zob. Arvick Baghramian, Magia szamanizmu, Łódź 2018). Tam, w tej „nadzwyczajnej rzeczywistości“, sugeruje Brzeżańska, doznamy objawienia: kosmos nam sprzyja, przeciwieństwa są jednym, to my jesteśmy prawdziwym przeciwieństwem wszystkiego.

Przygoda Brzeżańskiej z gobelinami zaczęła się późno: jeden z nich był centralnym eksponatem wystawy Cała Ziemia parkiem narodowym (Królikarnia, 2019) i nosił taki sam tytuł. Był prawdziwym dywanem (dywan to także arabski gatunek wiersza opowiadającego historię) – przypominał pamiątkowe kilimy nieco cepeliową stylistyką powtarzających się form na szarozielonym tle. Żakardowe robaczki zdradzają natomiast o wiele większą śmiałość artystki w podejściu do tego medium, są jednocześnie fakturalne i malarskie, mięsiste i dekoracyjne. Podobnie jak robaczki z bębna, noszą tytuł wyrywający nas z nudnych binaryzmów: Before And After Arrive As One – w luźnym tłumaczeniu „Przed i po następują jednocześnie“.

W interpretacji Brzeżańskiej nerwy stworzonego przez nią kosmogramu przenikają się z tańcem planet po niebie: to, co było, powiedzmy, tysiące lat świetlnych przedtem, dobiega do ludzkiego oka i splata się w jedno z z tym, co potem: naszym teraźniejszym życiem.

Praformy protomyślenia

Uśmiechają się także „myślokształty“ – jak nazywa je artystka – czasami występujące także jako Przodki, datowane na lata 2021–2023 mini rzeźby wykonane w ceramice – większość z nich jest biała, szkliwiona (Przodki, 2021–2023; Przodki podtrzymujące Ziemię, 2023), ale część zrobiona została z innej gliny. Zarówno zielono-mszyste, jak i mlecznobiałe Przodki poumieszczane zostały pomiędzy elementami ekspozycji stałej, niejako zmuszając widza do zapoznania się z kolekcją Muzeum Farmacji. Rezonuje to zresztą z tezą Brzeżańskiej, iż to rośliny „wymyśliły wszystkie lekarstwa“, a może raczej, iż gdzieś u źródeł wszystkiego jest jakaś wielka studnia myśli, które przejawiają się, kształtują w przeróżnych formach, na przykład roślinnych (pierwotne morze, jak na płótnie Zwoju). Trudno powiedzieć, czy Przodki podtrzymują Ziemię, jak chce tytuł nadany przez artystkę, czy raczej grają nią w piłkę. „Przodek“ zakonserwowany przez Brzeżańską w słoiku może, ale nie musi wręczać nam eteryczny kwiat, zastygły w wiekuistej gotowości do rozwiania się we mgle (Dmuchawiec, 2023). Większy od innych Przodków jest ceramiczny Dymian (2023) – ale on też się uśmiecha. Jego wielkość pozwala obdarować nas zapachami – jednym z nurtów „zielarskiej“ twórczości Brzeżańskiej jest ekstrakcja olejków eterycznych i produkowanie z nich płynów do rozmaitych dyfuzorów, takich jak właśnie Dymian. Żadnemu żywiołowi bowiem artystka nie przepuści.

W sklepie

W 23. numerze SZUMU Stach Szabłowski pisze o wystawie „Cała Ziemia parkiem narodowym” Agnieszki Brzeżańskiej

Brzeżańska: żywioły

Print Autoportret z drzewem (2011) przedstawia artystkę, o zmierzchu, na tle niskiego drzewa owocowego. Nie widać twarzy – jest zasłonięta kołyszącymi się, płonącymi włosami. W pewnym sensie ogień jest także bohaterem video Distant Thunder (2011) przedstawiającego ciemność nocnej łąki, rozświetlanej okresowo dalekimi błyskawicami. Ogień i ziemia łączą się w ważnym medium w twórczości Brzeżańskiej, czyli ceramice: „Przodkom“ – mikruskom towarzyszą mniejsze i większe dzbany i urny (część z nich ma kobiece piersi, nawiązujące do dawnych form ceramiki znajdowanej przez archeologów na terenie ziemi łużyckiej).

W starszej twórczości Brzeżańskiej często widać tendencję do skrywania się wśród liści drzew (Back to the Garden, 2011/2024), szukania spokoju na drzewach (bez tytułu, z cyklu Matrix-Sratrix, 2016) , stapiania się z drzewami (jak w Autoportrecie) czy zatracania się w patrzeniu na drzewa (To, co najważniejsze, 2020). Nie chodzi jednak (raczej) o monumentalne lasy czy pomniki przyrody: to raczej przydomowe poskręcane jabłonki czy wiśnie. Rośliny towarzyszące, jak wierne psy. A może to my jesteśmy wiernymi psami, przywiązanymi do pnia więzami sentymentu?

widok wystawy „Ziółka, drzewka y chróściki“ Agnieszki Brzeżańskiej w Muzeum Farmacji, fot. Tomasz Kaczor, dzięki uprzejmości Muzeum Warszawy
widok wystawy „Ziółka, drzewka y chróściki“ Agnieszki Brzeżańskiej w Muzeum Farmacji, fot. Tomasz Kaczor, dzięki uprzejmości Muzeum Warszawy
widok wystawy „Ziółka, drzewka y chróściki“ Agnieszki Brzeżańskiej w Muzeum Farmacji, fot. Tomasz Kaczor, dzięki uprzejmości Muzeum Warszawy
widok wystawy „Ziółka, drzewka y chróściki“ Agnieszki Brzeżańskiej w Muzeum Farmacji, fot. Tomasz Kaczor, dzięki uprzejmości Muzeum Warszawy

Od 2016 roku Agnieszka Brzeżańska co roku wraz z pochodzącą z Wrocławia malarką Ewą Ciepielewską uruchamiają pływającą po Wiśle rezydencję artystyczną Flow/Przepływ. Wtedy liny zamieniają się w cumy rzucane co wieczór na innym odcinku możliwie dzikiego brzegu największej polskiej rzeki. W ten sposób artystki wraz z zaproszonymi gośćmi praktykują jedność z naturą, śnienie pod gwiazdami (być może z pomocą bylicy) i, jak sądzę, buddyjską cierpliwość wobec komarów. Wymieniają się także inspiracjami; jak pokazuje obecna i poprzednie wystawy Brzeżańskiej, przy podziwu godnej spójności jej twórczości zaskakuje różnorodnością, zarówno formalną, jak i merytoryczną.

1
Rozmowy 20.05.2016

Jestem po stronie zwierząt, które pochylają się nad głupią ludzkością. Rozmowa z Agnieszką Brzeżańską

Ewa Opałka

W 2022 roku powstała, między innymi, pokazywana w Muzeum Farmacji praca Ursula Le Guin. Pod enigmatycznym tytułem kryje się okrągłe płótno z rozrysowanym na pomarańczowym tle kosmogramem (mapą nieba w dniu urodzenia) słynnej amerykańskiej pisarki. Zwyczajowemu rozmieszczeniu planet w kontekście znaków zodiaku towarzyszą mniej już typowe niebieskie i czarne formy – mogą to być korzenie zapuszczane przez nas w toku życia w każdym z dwunastu astrologicznych „domów“ opisujących naszą spokojną, kosmicznie zapośredniczoną wyjątkowość. Mogą to też być rozgałęzione nerwy – dendryty układające się w szczególną wrażliwość autorki Lewej ręki ciemności. Wykonany pieczołowicie i z wyraźną znajomością rzeczy kosmogram odzwierciedla hermetyczne przekonanie, iż „Jako na górze, tako i na dole“; iż istnieje jakieś połączenie między nami a kosmosem. W interpretacji Brzeżańskiej nerwy przenikają się z tańcem planet po niebie: to, co było, powiedzmy, tysiące lat świetlnych przedtem, dobiega do ludzkiego oka i splata się w jedno z z tym, co potem: naszym teraźniejszym życiem.

Samoródka. Samopodsumowanie

W głównej sali obok zabezpieczonego pudłem z pleksi zielnika artystka umieściła instalację Samoródka. Stworzona w 2017 roku Samoródka to ceramiczna figurka kobiety w pozie szykującego się do skoku kota, choć pewnie tak samo wyglądałby sfinks, gdyby nie miał ciała lwa. Jak zwrócono mi uwagę, wychodzi spomiędzy własnych rozwartych ud, jak gdyby wydobywała się z odwróconej miednicy (auć). Ale całość dzieła to nie tylko rzeźba, ale być może przede wszystkim postument, z którego szykuje się do skoku – ewoluujący wraz z zainteresowaniami Brzeżańskiej stos najważniejszych książek. Samoródka pokazywana była wielokrotnie, ja w Muzeum Farmacji widziałam ją drugi raz, a po raz pierwszy w Królikarni. W 2019 roku przyczajona była między innymi na albumie z pracami Any Mendiety (przypomnijmy płonący Autoportret z drzewem), albumie Emmy Kunz – szwajcarskiej znachorki, pionierki radiestezji, a przy okazji twórczyni dzieł porównywanych z abstrakcjami Hilmy af Klimt, esejach Nie ma czasu. Myśli o tym, co ważne Ursuli Le Guin, tomie Mądrość i cuda świata roślin Jane Goodall, monografii Georgii O’Keeffe, buddyjskim traktacie Spektrum ekstazy i szeregu książek o czarownicach, wiedźmach, szamankach i dakiniach. W 2025 roku Samoródka opiera się natomiast m.in na wspomnieniach patronki Muzeum Farmacji, Antoniny Leśniewskiej (pierwszej Polki, która uzyskała patent na kształcenie przyszłych farmaceutek), Leczeniu ziołami, Historii poszukiwań leku w roślinach, Roślinach polskich Szafera i in., Roślinach leczniczych i bogatych w witaminy (te ostatnie pochodzą z biblioteki Muzeum). Kilka tomów powtórzyło się: Art in Nature Tove Jansson, Divine Horsemen Mayi Deren, O ziołach i zwierzętach Simony Kossak, The Woman in a Shaman’s Body Barbary Tedlock. Samoródka czyta też dziś inną książkę Le Guin (The Dispossessed) i nowszą monografię O’Keeffe.

widok wystawy „Ziółka, drzewka y chróściki“ Agnieszki Brzeżańskiej w Muzeum Farmacji, fot. Tomasz Kaczor, dzięki uprzejmości Muzeum Warszawy
widok wystawy „Ziółka, drzewka y chróściki“ Agnieszki Brzeżańskiej w Muzeum Farmacji, fot. Tomasz Kaczor, dzięki uprzejmości Muzeum Warszawy
widok wystawy „Ziółka, drzewka y chróściki“ Agnieszki Brzeżańskiej w Muzeum Farmacji, fot. Tomasz Kaczor, dzięki uprzejmości Muzeum Warszawy
widok wystawy „Ziółka, drzewka y chróściki“ Agnieszki Brzeżańskiej w Muzeum Farmacji, fot. Tomasz Kaczor, dzięki uprzejmości Muzeum Warszawy

Czytając rozmowę z kuratorem, w której Brzeżańska mówi o tym, iż uczy się adekwatnie dla samego uczenia, nie zamierza podejmować szerszej działalności leczniczej, ale także obserwując imponującą (zwłaszcza na tle wielu artystów-mężczyzn) tematyczną i merytoryczną różnorodność jej dorobku, nie sposób nie pomyśleć, iż w przypadku tej twórczyni „Samoródka to ja“; iż to właśnie ta instalacja jest najbardziej trafnym z autoportretów. Opowiada o rodzeniu samej siebie – z książek (ale także, być może – o rodzeniu niecudacznych, nieuformowanych, przeczuwanych tylko „myślokształtów“?), z wiedzy – ale też o ulotności wiedzy: stos tomów nie przyrasta, raczej eroduje, osadza się na kilku najważniejszych; kto wie, co będzie dalej? Samoródką Brzeżańska daje nam do zrozumienia, iż jej praca nigdy się nie kończy, ale jest też skazana na utratę: jest ceną do zapłacenia za to, iż „przedtem i potem nadchodzą jednocześnie“; ludzki aparat poznawczy jest nieprzystosowany do tego, by utrzymać tego rodzaju „zawsze“. jeżeli chcemy wyjść poza binaryzmy, różnicowanie, podziały – a taką właśnie holistyczną praktykę proponuje nam artystka w zasadzie całą swą twórczością – może się okazać, iż coś uronimy. Jak słusznie pytała kiedyś Maria Janion, napędzana podobnymi, co Brzeżańska, dociekaniami: „Czy będziesz wiedział(a), co przeżył_ś?“. Wybrzmiewa ono w szczególny sposób w kontekście ramującym wystawę: muzeum, o którym prawie nikt nie pamięta.

Idź do oryginalnego materiału