mnie ganiają. Praca, zakupy, biegiem na ogród, w ogrodzie odbieram telefon od Pana Ha akurat wtedy, kiedy na płotku usiadł raniuszek :P
i muszę biegusiem zasuwać do maminej łazienki, w której - jak nadmieniłam - nie ma już ani wanny, ani rur, ani Minotaura. Będziem wszystko przerabiać, kłopot, iż starych kafelków w piwnicy nie ma - akurat tych nie ma, inne są.
A tymczasem przyszła wiosna. Zakwitły złocie.
Mój ogród w żółtych krokusach
Rannik zakwitł mi jeden
Przebiśniegi dwa.
A na wrzoścach pełno pszczół i pierwsza trzmielica.
Modlę się, żeby w tym roku w budkach zamieszkały jednak ptaki. Nie trzmiele, nie szerszenie, nie osy. Ptaki. Pliz.
A raniuszka mam nadzieję jeszcze spotkać - może za milion lat, kiedy już skończą się upierdliwości hydrauliczne, kiedy nie będą mnie ganiać z pracy i do pracy, kiedy może wreszcie będę miała czas.
1140.