Florystyczne czary – mary

2 dni temu

Mieszkańcy Domu Pomocy Społecznej w Tolkmicku w dniu 17 czerwca 2025 roku po raz drugi w tym roku uczestniczyli w zajęciach florystycznych prowadzonych pod kierunkiem Pani Anny Stoltmann - Stefaniak; oto nasza relacja z tego wydarzenia:

„Miły mój

Wieczór jest parny, duszny.

Ptaki kręcą się niespokojnie. Czytam w różach.

Czy słyszałeś o róży imieniem

Souvenir de la Malmaison?

Posłuchaj:

Cesarzowa Józefina,

kiedy Napoleon porzucił ja dla Marii Ludwiki,

zajęła się ogrodem.

Smutna pociecha!

Wkrótce Malmaison stało się rajem dla róż.

Wśród nich najpiękniejsza była owa

Blada, chłodna i różowa róża, nazwana

Souvenir de la Malmaison”.

Agnieszka Osiecka

Jako dzieci byliśmy przekonani, iż świat jest zaczarowany czyli pełen kolorów, uroku i tajemnic czekających by je odkryć, a rolą naszej wyobraźni a zarazem sensem egzystencji jest buszować w tym ogrodzie życia i zrywać najpiękniejsze rosnące w nim kwiaty – przede wszystkim róże. Róże hodowane już 5000 lat temu przez Sumerów, przez Persów nazywane „królowymi ogrodów”, czczone przez budujących piramidy Egipcjan, poważane przez Greków przypisujących im związek z boginią miłości Afrodytą, uwielbiane przez Rzymian, którzy otaczali się nimi na każdym kroku, obsypywali ich płatkami podłogi, łoża, stoły i sale bankietowe, atria a choćby wyściełali nimi ulice. Z powodu tej rozrzutności nie nadążali z produkcją tych kwiatów pod swoim niebem, sprowadzali więc róże całymi okrętami z Egiptu, Kartaginy i Cyranejki. Cesarz Heliogobal w 218 roku troszeczkę choćby przesadził z upodobaniem do róż – otóż podczas wystawnej uczty zadusił zaproszonych gości każąc sypać na nich całe tony płatków różanych. Czyli w tych czasach, gdy na północy Europy, tu gdzie dziś mieszkamy, ludzie z trudem walczyli o przetrwanie, żyli w drewnianych, prowizorycznych domostwach otoczeni ciemnymi lasami, na Południu i Wschodzie dosłownie rozkwitała pełna przepychu cywilizacja, symbolem dostatku której była m.in. róża.

Tymi ciekawostkami zagaiła nasze drugie spotkanie Pani Anna, nasza znajoma florystka, wprowadzająca nas w sztuczki i zakamarki uprawianej przez siebie dziedziny, przywracająca nam utracone poczucie przynależności do świata będącego dziecięcą wersją magii i bajki. Tym razem spotkaliśmy się w prawdziwej, profesjonalnej pracowni florystycznej mieszczącej się w siedzibie Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego przy ul. Rawskiej 3 w Elblągu. Wtajemniczanie odbywało się jednak stopniowo, nie od razu dostąpiliśmy zaszczytu buszowania we florystycznej kunstkamerze, najpierw zostaliśmy zaproszeni do auli, by przy stole porozmawiać o sympatycznym oddziaływaniu roślin na nasz ustrój, jego zmysły i umysły. Zaznajomiliśmy się z aromaterapią – przed nami stały we flakonikach świeżo zebrane rośliny, w głównej mierze zioła, którym od wieków przypisuje się zbawienne odziaływanie na nasze emocje i samopoczucie. Rozgniataliśmy w palcach, rwaliśmy na strzępy i wchłanialiśmy zapach eukaliptusa, oregano, mięty pieprzowej i cytrynowej, melisy oraz bazylii. Zanurzaliśmy liście i łodyżki w wodzie, a tak przygotowane wywary wlewaliśmy do ust, doświadczając subtelnego odziaływania na zmysł smaku.

Po tym już zaczęły się na wpół profesjonalne zajęcia dziedzinowe. Jak nam wyjaśniła nauczycielka, zawodowy florysta rozpoczyna pracę od wykonania projektu kompozycji, którą zamierza wydobyć z niebytu ku uciesze oczu postronnych. Projekt zakłada ukazanie kompozycji w dwóch ujęciach – z boku i z góry, dokładne, przedstawione w skali odwzorowane w całej palecie barw. Z zapałem przystąpiliśmy zatem do angażującej inwencję i wyobraźnię sztuki projektowania; trzeba dodać, iż zadanie mieliśmy nieco ułatwione, gdyż Pani Anna schemat realizacji wcześniej nam przygotowała. Nasze zadanie polegać miało na wykonaniu florystycznej (nie ogrodowej) topiary czyli ozdobnego drzewka do dekoracji wnętrz, stanowiącego odmianę japońskiego bonsai. Naszą kompozycję tworzyła: wyściełana mchem doniczka, smukły pień oraz oplatający go układ złożony z peoni, hortensji, mahonii, liści, gałązek i zwieńczony kokardą. Nam przypadła rola indywidualnego doboru kolorów i harmonijnego zgrania całej tej misternej struktury.

Zaopatrzeni w projekty zasiedliśmy dumnie na stanowiskach przygotowanych w pracowni florystycznej. Pod kierunkiem Pani Anny ręce nasze stały się zręczne, oczy bystro lustrowały każdy wykonany ruch, umysły zaś pracowały na pełnych obrotach osiągając kolejne stopnie prowadzące nas ku prawdziwej umiejętności. Tak tworząc pochłanialiśmy i przyswajaliśmy sobie kolejne tajniki sztuki florystycznej, odnotowując m.in. że: florystyka, pomimo związku z kwiatami i ich układaniem, to jednak inna rzecz niż ogrodnictwo; we florystyce najważniejsze są druty i druciki (to za ich pomocą spajamy przecież całą kompozycję, nie mogą jednak rzucać się w oczy); czerwona gąbka ozdobna – w przeciwieństwie do zielonej – nie musi być całkowicie zakrywana, a stanowi ona prawdziwe clue całego przedsięwzięcia, bo wszak w niej osadzamy elementy naszej kompozycji.

Pracując i rozmawiając, pytając i słuchając, wypływając na szerokie acz kojące wody florystyki, niepostrzeżenie doczekaliśmy się imponującego efektu naszych wysiłków – oto przed każdym z nas dumnie stało Jego własne, autorskie, prawdziwe, profesjonalne drzewko, skrzące się kolorami, teksturami i fantazjami wprost przeniesionymi z zaczarowanego świata dziecięcej wyobraźni. Znowu poczuliśmy się jak dawniej, jakby przesunięci do magicznej rzeczywistości tych pierwszych lat życia, jakby nie było tego wszystkiego, co następuje później, gdy dorosłość przynosi same rozczarowania, gdy zderza nas z prozą życia, ze smutkiem, samotnością, chorobami i rozczarowaniami, czego skrajnym przejawem okazuje się konieczność bycia w Domu Opieki Społecznej.

Uśmiechnięci i natchnieni wiarą we własne siły, wyposażeni w odczarowane moce sprawcze, poszliśmy na koniec pobawić się różnymi naukowymi eksponatami w Eksprymantarium. Czego tam nie ma, znowu zachwycające, przemawiające do wyobraźni i zdumiewające utensylia, ukazujące świat w odsłonach odległych od potocznego doświadczenia. Bawiliśmy się kulkami na dmuchawie Bernoulliego, wytwarzaliśmy prąd jadąc na rowerze, badaliśmy energię w kołysce Newtona i czas naszej reakcji na impulsy świetle, graliśmy na laserowej harfie. Nie wierzycie ?, sami się przekonajcie.

Wystarczy tylko przypomnieć sobie świeżość i ciekawość dziecięcych lat, umówić się z Panią Anną, wgłębić w tajniki florystyki i fizyki, a życie staje się po prostu piękne.

Dziękujemy także Pani Joannie Żbikowskiej, Wicedyrektorce Elbląskiego Centrum Edukacji Zawodowej, za zaproszenie i wspaniałe przygotowanie naszej wyprawy.

{gallery}2025-06-18-dps{/gallery}

Dariusz Barton

Idź do oryginalnego materiału