Empatia słoni

2 tygodni temu

Słonie pomagają sobie wzajemnie. Co jeszcze bardziej tajemnicze, czasem pomagają ludziom

Słonie rozumieją pojęcie współpracy. Współpracują ze sobą wzajemnie, pomagając osobnikom uwięzionym na błotnistych brzegach rzek, wspierając się przy opiece nad dziećmi czy podnosząc pobratymców, którzy doznali zranienia lub upadli. Potrafią stać u boku osobnika, któremu podano środki uspokajające, i go podtrzymywać. Pewnego razu badaczka Cynthia Moss widziała, jak mały słoń wpadł do niewielkiego zbiornika wodnego o stromych brzegach. Matka i ciotka nie dawały rady wyciągnąć młodego, więc inne słonie zaczęły rozkopywać jedną stronę zbiornika, by utworzyć rampę. Odrobina praktycznego podejścia pozwoliła uratować dziecko.

Innym razem młoda matka o imieniu Cherie, która chciała dołączyć do reszty rodziny, kilkukrotnie próbowała przekroczyć wartką i niebezpieczną rzekę w kenijskim rezerwacie Samburu. Podczas jednego z podejść woda zabrała jej trzymiesięczne dziecko. Cherie ruszyła w pościg bystrą rzeką, dogoniła młode i zaprowadziła w spokojne, odległe miejsce. Dziecko musiało opić się wody i wychłodzić, wyglądało bardzo kiepsko, a niedługo po wyjściu na brzeg umarło. W Birmie J.H. Williams widział, jak słonica została porwana wraz z dzieckiem przez spiętrzoną rzekę: „Przyszpiliła cielę przy pomocy trąby do kamienistego brzegu. Potem z ogromnym wysiłkiem podniosła je samą trąbą, cofnęła się tak, iż mogła stanąć na tylnych nogach, i ułożyła je na wąskiej skalnej półce półtora metra nad poziomem wody. Po wykonaniu tego zadania wpadła z powrotem w wartki nurt, który porwał ją, jakby była zrobiona z korka”. Jednak pół godziny później, gdy przerażone dziecko wciąż drżało pozostawione na skałach, Williams usłyszał potężne trąbienie, „najwspanialszy odgłos matczynej miłości”. Samica podążała wzdłuż brzegu, by odzyskać dziecko.

Słoniątkom zwykle nie pozwala się zgubić. Matki trzymają je w zasięgu wzroku. Dzieciom nie pozwala się zostawać z tyłu. Matrona tak dopasowuje tempo marszu stada, by mieć pewność, iż młode mają czas na odpoczynek.

W 1990 r. w Amboseli słonica Echo urodziła dziecko, które nie mogło wyprostować przednich nóg, ledwo dawało radę pić mleko. Słonik z bólem czołgał się na nadgarstkach, upadając raz po raz. Badacze byli przekonani, iż zedrze sobie skórę i złapie infekcję, iż nie przetrwa. Zastanawiali się, czy ukrócenie cierpienia nie byłoby słuszne. Zgodnie ze swoją naturą Echo i jej rodzina nie traciły wytrwałości, podnosząc go za każdym razem, gdy upadał. Ośmioletnia córka Echo, Enid, również czasami szturchała młode, by pomóc mu wstać, ale Echo powoli i delikatnie ją odpychała. Stojąc nad dzieckiem, Enid często wtykała trąbę do pyska matki, wyraźnie szukając otuchy. Przez trzy dni udręczone młode czołgało się, a Echo i Enid zwalniały tempo, odwracając się ciągle, by je obserwować, i czekając, aż je dogoni. Trzeciego dnia słonik przysiadł i położył przednie nogi na ziemi, a potem „ostrożnie i bardzo wolno przeniósł na nie ciężar i wyprostował wszystkie kończyny jednocześnie”. I chociaż upadł jeszcze kilka razy, czwartego dnia chodził normalnie i nie oglądał się za siebie. Wytrwałość jego rodziny – którą, gdyby wystąpiła u ludzi, nazwalibyśmy wiarą – uratowała go.

„Parę dni temu – mówi badaczka Vicki Fishlock – Eclipse zaczęła biegać w kółko, trąbić, wpadła w szał”. Jej rodzina znajdowała się wówczas w odległości jakichś 230 m, dzieci były bezpieczne u boku samic. „Myślę, iż jej syn przebywał wtedy z innymi słonicami i nie odpowiedział na jej wołanie – spekuluje Vicki. – Była taka zdenerwowana”. Potem odnalazła młode i spokój powrócił. Cynthia Moss opowiadała o rocznym samcu, którego tak pochłonęła zabawa z kolegami z innej rodziny, iż nie zauważył, jak jego rodzina się oddaliła. Krewni również nie spostrzegli braku młodego. Nagle spanikował i zawołał głosem „zagubionego dziecka”. Kilka samic z jego rodziny natychmiast wróciło po niego, a on pobiegł ku nim tak szybko, jak mógł.

Podczas gdy małe dzieci stosunkowo gwałtownie się znajdują, nastoletnie słonie potrafią tak zająć się kontaktami towarzyskimi, iż naprawdę gubią rodziny. „Takie sytuacje są dla nich naprawdę bardzo stresujące”, opowiada Vicki. W wietrzne wieczory, gdy słonie gorzej słyszą, potrafią biegać w tę i z powrotem, nawołując i nasłuchując odpowiedzi. „Czasami chciałoby się powiedzieć: «Idź dalej w tamtą stronę»”. choćby starszym słoniom

Fragmenty książki Carla Safiny Co myślą i czują zwierzęta, przeł. Dominika Dymińska, Filia, Poznań 2025

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Post Empatia słoni pojawił się poraz pierwszy w Przegląd.

Idź do oryginalnego materiału