Eka • Zaistnienia

osme-pietro.pl 1 tydzień temu
Więź


Babcia, mama, tata, ciocia oraz jej dzieci: Edwin i Halinka, od niemal pół godziny w popłochu szukali niespełna dwuletniej Ewki. choćby Dingo, ostry, wierny, czarny wilczur, za dnia uwiązywany przy budzie, krążył nerwowo po swoim wypazurzonym rewirze.
Wszystko zostało sprawdzone: dom, strych, wiśniowy sad, warzywny ogródek, wybujałe krzaki czarnych porzeczek, chlewnia, obora i stodoła. Zguba za wysokie ogrodzenie wyjść nie mogła, brama i furtka były zamknięte, a do klamki zwyczajnie nie sięgnęłaby.
– Jeszcze raz! – zaordynował zebranym przed gankiem, najlepszy tato pod słońcem.
Rozbiegli się. Zewsząd słychać było:
– Ewa, Ewka, Ewcia...
Minął kwadrans. Babcia płakała, mama krzyczała na tatę, ciocia Irena na szwagierkę, a zmęczone bieganiem kuzynostwo przysiadło na schodkach.
– Wujek, wujek, chyba coś się poruszyło w budzie! – krzyknęła Halinka.
Ostre warczenie i szczerzenie białych kłów zatrzymało biegnących na siódmym metrze przed gotowym do ataku wilczurem. Wyglądał naprawdę groźnie.
Daremnie babcia Joasia próbowała przekupić go swojską kiełbasą. Wypowiadane przez rodzinkę z nadzieją: Dinguś, Dingusiu, piesku kochany... – też nie zadziałało.
Dingo był szybki, to cofał się, to skakał na każdego próbującego się zbliżyć.
Tatko, z krwawym śladem pazurów na przedramionach, już był pewien, iż w budzie leży jego zagryziona, martwa lub niechby tylko ranna córeczka.
– Przynieś siekierę! – ryknął do Edwina.

Do tragedii nigdy nie doszło. Dinguś żył jeszcze kilka lat. A Ewunia? No cóż, obudziwszy się w porę, wyszła tyłem z Dingowej budki i z szerokim uśmiechem wróciła do swojego plemienia.
O tym drugim, łańcuchowym, nigdy nie zapomniała. To jej przyjaciele. Wita się z każdym, a gdy spojrzenie pozwala, głaszcze.



Statystyki: autor: eka — 21 kwie 2025, 16:00


Idź do oryginalnego materiału