Dziwna teściowa: konflikt o czas

polregion.pl 16 godzin temu

Dziwna teściowa: konflikt o czas

Niespodziewana wizyta

Moja teściowa, nazwijmy ją Krystyną Sobczak, zawsze miała cięty język i uparte zasady. Ale ostatnio zaskoczyła mnie tak bardzo, iż do dziś nie mogę ochłonąć. Wszystko zaczęło się, gdy przyjechałam na wieś odwiedzić męża, który goszczuł u rodziców. Wzięłam kilka dni urlopu, żeby nie tylko spędzić czas z rodziną, ale też popracować nad swoim blogiem. Na wsi przecież widoki są idealne na zdjęcia i filmy – a nie każdy dzień obfituje w takie krajobrazy.

Krystyna jednak uznała, iż przyjechałam tylko dla niej. Od rana zarzucała mnie obowiązkami: pomóż w ogródku, posprzątaj w domu, ugotuj coś dla całej rodziny. Starałam się tłumaczyć, iż mam napięty grafik, ale ona tylko kręciła głową i wzdychała: „Młodzi teraz, tylko w tych telefonach siedzą!”

Narastające napięcie

Starałam się być uprzejma. Pierwszego dnia choćby pomogłam w plewieniu grządek, choć ogrodnictwo to nie moja bajka. Paznokcie ucierpiały, ale udawałam uśmiech. Drugiego dnia teściowa przekroczyła jednak granice. Oświadczyła, iż „powinnam” jej pomagać, skoro przyjechałam, a mój blog to „głupoty, a nie praca”. Byłam w szoku! Dla mnie blog to nie tylko hobby – to moje źródło dochodu, pasja i przedsięwzięcie. Włożyłam w niego lata wysiłku, a teraz przynosi mi nie tylko złotówki, ale i satysfakcję.

Próbowałam wyjaśnić, iż mam terminy i muszę trzymać się harmonogramu publikacji. Krystyna tylko machnęła ręką: „Jakie terminy? Lepiej byś barszczu się nauczyła gotować!” Mój mąż, powiedzmy, Wojtek, próbował łagodzić sytuację, ale kilka pomógł. W końcu wyszłam na podwórko, żeby kręcić materiał, unikając dalszych sporów.

Wybór: praca czy rodzina?

Pod wieczór sytuacja się pogorszyła. Krystyna zaczęła narzekać przed Wojtkiem, iż „nie szanuję starszych” i „tylko się gapię w komórkę”. Nie wytrzymałam i powiedziałam, iż nie przyjechałam harować w ogródku, ale spędzić czas z mężem i popracować. Spojrzała na mnie jak na przestępczynię i mruknęła coś o „współczesnych synowych”.

Zrozumiałam, iż dla teściowej wieś to obowiązki – ogródek, dom, niekończące się zadania. Ale ja nie mogę porzucić wszystkiego dla jej oczekiwań. Mój blog wymaga czasu i energii, i nie zamierzam go poświęcać dla świętego spokoju. Wtedy poczułam się tam jak intruz.

Rozmowa w cztery oczy

Następnego dnia porozmawiałam z Wojtkiem. Powiedziałam, iż szanuję jego rodzinę, ale nie zamierzam dostosowywać się do wymagań Krystyny. Przyznał, iż matka czasem przesadza, ale prosił o cierpliwość. „Ona po prostu chce, żebyś była częścią rodziny” – powiedział. Odparłam, iż jestem gotowa współtworzyć rodzinę, ale nie kosztem pracy i własnych granic.

W końcu ustaliliśmy, iż następnym razem jasno określę swoje plany i poproszę teściową, by nie zarzucała mnie obowiązkami. Wojtek obiecał z nią porozmawiać, żeby zrozumiała, iż moja praca to nie „zabawy w telefonie”. Mam nadzieję, iż to zapobiegnie kolejnym kłótniom.

Refleksje

Ta wizyta uświadomiła mi, jak trudno pogodzić rodzinę z karierą. Krystyna pewnie nie chciała mnie urazić, ale jej oczekiwania mnie dotknęły. Zrozumiałam, iż muszę wyraźniej stawiać granice, choćby jeżeli budzi to niezrozumienie. Moja praca to część mnie – i nie zrezygnuję z niej dla cudzej wizji „dobrej synowej”.

Teraz planuję kolejny wyjazd na wieś z większą uwagą. Wcześniej omówię wszystko z Wojtkiem i Krystyną, żeby uniknąć nieporozumień. A tymczasem pracuję nad blogiem, robię zdjęcia i cieszę się, iż mogę dzielić się swoim życiem z obserwatorami. Może kiedyś teściowa zobaczy któryś z moich filmów i zrozumie, iż to nie „głupoty”.

Idź do oryginalnego materiału