Z artystkami Julią Ciunowicz, Zuzanną Szymłowską i Eweliną Węgiel o ich pracach inspirowanych skarpą warszawską w ramach programu Wspólne pole Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski rozmawia Bogna Świątkowska
Skarpa warszawska to geologiczny i przyrodniczy fundament miasta. Biegnąca wzdłuż Wisły jest zieloną strukturą od wieków inspirującą władców i mieszkańców stolicy do projektowania przestrzeni na styku miasta i krajobrazu przyrodniczego. Skarpa biegnie przez środek miasta i ciągnie się przez całą długość lewobrzeżnej Warszawy. Na niej właśnie umiejscowione są najważniejsze i najstarsze zabytkowe budowle. Mimo to, skarpa nie funkcjonuje jako osobny byt na mapie mentalnej mieszkańców miasta.
Na skarpie stoi także Zamek Ujazdowski, który w tej chwili służy jako Centrum Sztuki Współczesnej. Od wielu lat działa w nim ośrodek rezydencyjny, który gości artystki i artystów z całego świata – wielu z nich zrealizowało prace inspirowane wyjątkowym otoczeniem CSW. W tym roku pobyty twórcze skierowane są do polskiego środowiska i realizowane są pod hasłem Wspólne pole. Do aplikowania zaproszone są osoby działające na styku sztuki, ekologii, edukacji i performansu, zajmujące się badaniami miejskich terenów zieleni, zainteresowane glebą, ogrodnictwem, a także tematami dostępności i macierzyństwa oraz praktykami podtrzymywania i troski.
Do pierwszej tury pobytów zaproszone zostały trzy artystki młodego pokolenia: Julia Ciunowicz, Zuzanna Szymłowska i Ewelina Węgiel. Mimo iż wcześniej nie pracowały wspólnie, udało im się stworzyć tryptyk – prace, które się na niego złożyły, tworzą wielogłosową wypowiedź, na różne sposoby inspirowaną skarpą.
Film na 102 360-lecie
Rezultatem twojej rezydencji i działań w ramach Wspólnego pola jest praca Skarpa, którą nazywasz szkicem wideo. Udało ci się w nim uchwycić rozmaite subtelne wątki obecne na skarpie. Sięgasz do dalekiej przeszłości – twój film jest zresztą dedykowany 102 360-leciu uformowania skarpy, kiedy to lodowiec się wycofał z terenu Warszawy, 8. urodzin napotkanego na skarpie ślimaka i także 400-lecia Zamku Ujazdowskiego. Co z tej historii geologicznej, przyrodniczej i ludzkiej najbardziej cię zainteresowało?
Ewelina Węgiel: Dotarłam do książki o Jazdowie i historii tego terenu, kiedy były tu już osiedla ludzkie, bo wcześniej przemieszczały się tu grupy myśliwych, którzy polowali na renifery i mamuty. Natomiast mnie najbardziej interesował okres jeszcze wcześniejszy i lodowiec skandynawski. On tu strasznie dużo rzeczy przytargał ze Skandynawii – kamienie, głazy, które są tu po prostu przyniesione z tak dalekich terenów. Skarpa w ten sposób pobudzała moją wyobraźnię, ponieważ gdyby nie ingerencja człowieka w innych częściach Warszawy, całe miasto wyglądałoby jak skarpa. Tu była bardzo mała ingerencja w teren.
Niesamowite są postacie drzew, z którymi mogłam się tu spotykać. Bardzo mnie interesował ten obszar głównie w nocy, ponieważ myślałam o researchu Sladji Blazen, która napisała książkę Haunted Nature: Entanglements of the Human and the Nonhuman. Blazan pisze o tym, jak rośliny i istoty pozaludzkie w naszym rozumieniu żywe lub nie, mogą nas nawiedzać, wpływać na nasze funkcjonowanie jako istoty sprawcze i jako aktorzy, którzy mają coś do przedstawienia. Zastanawiałam się, w jaki sposób mogę odczuć to na własnej skórze i przekazać to w wideo. Dlatego zdecydowałam się na zbieranie materiału wyłącznie w nocy. Po zmroku siedziałam na skarpie, zaszywałam się w krzakach, w których – jak odkryłam – mieszka bardzo dużo nietoperzy, różnych gatunków ptaków. Trudno mi było się tam w ogóle utrzymać, bo skarpa jest jednak bardzo stroma. Cały czas mi coś spadało. Aparat się wywracał, spadał mi mikrofon, jedno urządzenie choćby zgubiłam, skarpa je pochłonęła. Cały czas skarpa mi przeszkadzała, chciałam pokazać to w moim wideo, jaka potrafi być przerażająca. Zastanawiałam się, jak mogę poznać te wszystkie istoty. Oczywiście wiedza na ich temat płynąca z naukowego z poznania jest dostępna. Ale czy ja muszę gromadzić tę wiedzę, badać różne gatunki roślin, zwierząt, żeby utrzymywać z nimi kontakt? Stwierdziłam szybko, iż to w ogóle nie pomaga. Dlatego wideo jest wynikiem decyzji, żeby oddać się nieznanemu, wykreować przestrzeń, w której jednak czujemy się niepewnie i nie możemy wszystkiego racjonalnie poznać. I tak skarpa i kontakt z jej mieszkańcami bardzo przypominały mi czytanie baśni. Posługując się Słownikiem Polskiej Bajki Ludowej pod redakcją Violetty Wróblewskiej, znalazłam tysiące opowieści – to internetowe źródło pozwala na dotarcie do wielu niesamowitych historii.
Wspólne pole, Ewelina Węgiel Skarpa, praca wideo, dzięki uprzejmości artystki
Twój film wciąga w świat, w którym człowiek nie panuje nad sytuacją, ale też zastanawiam się, kto panuje – przyroda? Czy przyroda jest odpowiednim słowem?
EW: Trwa wielka dyskusja o tym słowie, o definicji natury, bo przecież człowiek wykształcił tę naturę, którą kultura zachodnia akceptuje. A przecież wcale nie musimy się tak oddzielać od natury, nie musimy tworzyć formacji tak absurdalnie czystych, iż aż stają się jakąś nieprawdą. Wydaje mi się, iż takiego słowa nie potrzebujemy. Bardziej powinniśmy się zastanowić, w jaki sposób funkcjonować w tym wszystkim, a nie jak się dalej oddzielać.
Na samym początku zapraszasz oglądających, żeby sobie wybrali w jakiego bohatera czy bohaterkę sfilmowanych przez ciebie w nocy chcą się wcielić. Miałam duży problem, bo na przykład ślimaki w nocy prowadzą bardzo interesujące aktywności i przy tym są przepiękne. Porozmawiajmy więc o upodmiotowieniu tych bytów, które zbyt długo w ostatnich latach funkcjonowały w kulturze człowieka jako drugorzędne otoczenie. Dlaczego akurat ten temat jest ci tak bardzo bliski?
EW: Bardzo przejmuje mnie sytuacja, w której wszyscy teraz się znajdujemy, wyzysk istot pozaludzkich, kryzys klimatyczny i zastanawiam się, co możemy zrobić. Na pewno bardzo pomocne są dla mnie teksty różnych filozofów jak Timothy’ego Mortona, który w Mrocznej ekologii pisze, iż właśnie teraz potrzebujemy krytycznie zainteresować się tym, co zostało przez oświecenie zdefiniowane jako podrzędne. O tym też mówią teksty Grahama Harmana, który pisze, iż podmiotowość ludzką warto przesuwać i decentralizować nasze myślenie o świecie i bycie w świecie. Jest nie tylko człowiek, może nie jesteśmy najważniejsi.
Wspólne pole, prace Julii Ciunowicz, fot. Ewelina Węgiel
Spacery zbieraczo-włókiennicze
Na czym skupiłaś się w ramach Wspólnego Pola?
Julia Ciunowicz: Na badaniu występujących w okolicy Zamku Ujazdowskiego roślin o potencjale włókienniczym. Zajmuję się badaniem historii tkanin oraz tego, jak możemy ze sztuki ludowej i folkloru czerpać inspiracje na obecne czasy kryzysu klimatycznego.
Na wystawie wyeksponowałaś swoje prace w taki sposób, iż wygląda jak skrzyżowanie muzeum etnograficznego ze skansenem miejskim. Jaką tworzy to opowieść?
JC: Chodziło mi o pokazanie kolejnych etapów pracy z roślinami i tego, jak możemy doświadczać miasta jako części krajobrazu. Miasto może dawać nam te same wartości, które zwykle kojarzymy ze wsią. To jest dla mnie bardzo ważne, żeby miejsca o różnorodnym znaczeniu przetwarzać przez wiedzę o tradycji ludowej. Mamy więc tu historię o tym, jak rośliny, które spotykamy na co dzień, jak pokrzywa czy chrzan, są niezauważane i niedoceniane. Mijamy je codziennie, nie pamiętając, iż były bardzo długo wykorzystywane jako rośliny włókiennicze. A przecież możemy zastanowić się nad tym, jak możemy z nich korzystać dzisiaj. Może nie przerabiać tekstylnie na dużą skalę, co mogłoby spowodować znaczne zmniejszenie ich ilości, ale dzięki nim zastanowić się nad potencjałem dzikich roślin miejskich i odpadów organicznych. Sztuka tekstylna zawsze była na granicy rzemiosła, czegoś domowego. Daje to dużą możliwość ponownego zaangażowania ludzi w procesy związane z wytwarzaniem tkanin. W trakcie rezydencji zorganizowałam kilka spacerów zbieraczo-włókienniczych po okolicy Zamku Ujazdowskiego, które były dla mnie swojego rodzaju badaniem, czy w obecnych czasach, w mieście możemy znów stworzyć społeczności i przestrzenie oparte na wspólnej pracy z naturalnym włóknem. Po jednym ze spacerów, zupełnie bez moich sugestii, wyciągałyśmy włókna z pokrzyw i rozmawiałyśmy o tkaninach do późnych godzin nocnych. Było to bardzo budujące.
Spacery zbieraczo-włókiennicze, na które zapraszałaś, były także zaproszeniem do wspólnego działania. Jakie jeszcze materiały posłużyły do tworzenia prac?
JC: Trawy, kora pobliskich platanów i topoli, łopian, mniszek lekarski, liście konwalii, babka lancetowata i przewrotnie liście ananasa, które są nawiązaniem do historii tego miejsca i czasów, kiedy na skarpie warszawskiej, na której stoi Zamek Ujazdowski, była ananasarnia.
Wspólne pole, prace Julii Ciunowicz,
fot. Dominika Jaruga, dzięki uprzejmości
CSW Zamek Ujazdowski
Porozmawiajmy o medytacyjnym charakterze twoich działań. Wymagają one bardzo dużo czasu i są ogromnie pracochłonne, żmudne wręcz. Jakie to ma dla ciebie znaczenie?
JC: Bardzo ważne jest dla mnie uświadomienie sobie, jak dużo czasu zajmują czynności takie jak naturalne wytwórstwo tkanin. Fast fashion i przemysł odzieżowy zmieniły nasze wyobrażenie o tym, jak powstają tkaniny. Moje działanie z roślinami i tkaninami jest więc mocno o tym, żeby zwracać uwagę na realny czas pracy. Niektórych procesów nie możemy przyspieszyć. Włókna musimy na początku zebrać, wydzielić z nich łyko, potem je wysuszyć, namoczyć, wielokrotnie mleć. Następnie przez różnej grubości i gęstości grzebienie przeczesywać i jeżeli chcemy wykonać to manualnie, to nie przyspieszymy tej pracy. Bardzo to w niej lubię, mimo iż czasem mam już po godzinach pracy ręce bardzo zmęczone i palce mi od plecenia drętwieją.
Wspólne pole, prace Julii Ciunowicz, fot. Ewelina Węgiel
Jakie obiekty powstały w wyniku twoich działań?
JC: Łańcuch stworzony z młodych gałązek robinii akacjowej, bardzo gwałtownie rosnącej, inwazyjnej i przez to często podcinanej. Zbierałam te podcięte gałązki i w trakcie pobytu na rezydencji wymyśliłam sposób na ich użycie. Trzeba je namaczać, a następnie zwijać, kiedy stają się elastyczne. A te obiekty to jest efekt burz, ponieważ kora została zebrana po nawałnicach, które przeszły przez Warszawę. Jest to więc także praca o zmianach klimatu, których objawem są burze, wichury i powalone drzewa, które dla miasta stają się niewygodne i niepotrzebne. Mamy też obiekty, które są utkane i wyplecione – kilim wykonany w całości z włókien chrzanu, nieduży obiekt z kordonka stworzonego z połączenia chrzanu i pokrzywy, instalację z kory platanów, a choćby niewielki kilim ze znalezionej tu niedaleko wyczesanej sierści psa. Sierść psów jest zresztą świetnym, niedocenianym materiałem włókienniczym. Jest też praca z traw, która została wytworzona metodą tradycyjnie używaną do wyplatania uli czy koszyczków do wyrastania chleba. Wszystkie w pewien sposób nawiązują do dawnych technik, ale umiejscawiam je w nowych formach i kontekście.
Czy te prace są trwałe? Czy trwałość jest adekwatnością, na której ci zależy?
JC: Tak, przy odpowiedniej opiece są trwałe, ale zupełnie nie zastanawiam się nad tym aspektem przy ich tworzeniu. A choćby ważniejsza od trwałości jest dla mnie ich możliwość rozkładu, żebym tworząc sztukę, nie zostawiła po sobie góry toksycznych, nieorganicznych odpadów. Stopniowy rozkład i naturalne zmiany są nieodłączną częścią moich prac. Są wręcz w nich najbardziej cenne.
Dryf ekologiczny
Zachęcasz, żebyśmy ruszyli nasze ciała i weszli w relacje na nowych zasadach z otaczającym nas żywym środowiskiem. Jaką metodę proponujesz?
Zuzanna Szymłowska: Dryf jako praktyka zaproponowana przez sytuacjonistów i Guy Deborda polega na tym, żeby eksplorować miasto, wydobywając się z rutyny hiperkapitalistycznej rzeczywistości. Otworzyć się na zależności, które czekają na bycie doświadczonymi, być w mieście, nie narzucając własnej rutyny. Próbowałam zinterpretować trzeci krajobraz wokół CSW Zamek Ujazdowski i skarpę w tym kontekście. Zastanawiałam się, jak uwypuklić istnienie miasta jako żywego biologicznego organizmu. W czasie rezydencji, która umożliwia nawiązywanie kontaktów ze specjalistami z różnych dziedzin, udało mi się spotkać z mykolożką, ornitologami i dopytywałam ich, jak oni budują relacje z istotami, które badają. Przyglądałam się pomiarom i badaniom, które robią. No i pomyślałam, iż przecież te metody, którymi się posługują – patrzenie przez lupę czy bycie blisko badanego obiektu – to jest możliwe do zrobienia także przez nas, tylko trzeba wejść w te krzaki.
W tekście opisującym dryf ekologiczny piszesz, iż potrzebny jest komfort, aby w ten stan dryfu wejść skutecznie i w nim funkcjonować…
ZS: …bezproduktywnie. To bardzo istotne, bo rozmawialiśmy o skarpie jako istocie bezproduktywnej, wyjętej z logiki wytwarzania. O skarpie jako miejscu, które ma inną logikę, inne zasady. Komfort jest potrzebny po to, żeby można było się dostroić do tego, jak działają inne organizmy. Żeby na przykład podjąć decyzję, czy chcesz spacerować, czy chcesz się położyć i przyzwyczaić się do tego, iż leżysz na ziemi, i iż chodzą po tobie jakieś istoty, jakieś prosionki i stonogi.
Wspólne pole, Zuzanna Szymłowska Dryf ekologiczny,
fot. Dominika Jaruga, dzięki uprzejmości CSW Zamek Ujazdowski
Twoja praca dotyczyła niewielkiego obszaru wokół lipy rosnącej nieopodal wejścia do Zamku Ujazdowskiego. Dlaczego wybrałaś akurat to miejsce?
ZS: Podczas ekologicznych dryfów po skarpie dostrzegłam tam procesy związane z rozkładem, butwieniem, powstawaniem gleby. Myślałam o tym miejscu jako przestrzeni potencjałów, iż to się może przeistoczyć z parku w ogród, w wiele różnych rzeczy. Chciałam znaleźć miejsce, które da możliwość stworzenia rezerwatu na skarpie, oddania miejsca przyrodzie, w którym ona jest pozostawiona sama sobie. Zmapowałam wokół drzewa przestrzeń istotną dla mikroekosystemu glebowego i nazwałam ją „obserwatorium rozkładu”. Wyłączyłam to miejsce z użytkowania, poprosiłam, żeby tam nie grabić liści.
Jak wzornictwo, design łączą się z takimi działaniami. Jak tworzysz punkty styczne między dziedzinami swoich zainteresowań?
ZS: Miasto jest przestrzenią, w której można zaaplikować wzornictwo rozumiane jako wspólne budowanie strategii na zapobieganie negatywnym skutkom zmian klimatu. Wszystkie interwencje, które tutaj zrobiłam są zbudowane na tym fundamencie. Podczas pracowania z lipą musiałam sobie odpowiedzieć na pytania, które wynikały z zetknięcia się z materią – takie wzornicze zagadnienia związane z tym, jak glebę potraktować i czym, żeby jej nie zaszkodzić. Do wyznaczania obszaru wokół lipy użyłam ostatecznie liny i drewnianych kołków. Wprowadzanie interwencji i zmienianie miasta w duchu odporności klimatycznej z jednej strony wymagają wiedzy technologicznej, projektowej, a z drugiej – zaangażowania w tematy związane z ekologią. Chcę dostrzegać istniejące w przestrzeni konteksty i działać z nimi w silnym splocie, wykorzystując narzędzia, które daje projektowanie. o ile to ma sens – zrobić interwencję w przestrzeni albo tylko podryfować. Istotne jest dla mnie, żeby działać zgodnie z tym, co przestrzeń daje i o czym mówi.
Wspólne pole, fot. Dominika Jaruga,
dzięki uprzejmości CSW Zamek
Ujazdowski
Julia Ciunowicz – artystka tekstylna, rzemieślniczka i badaczka działająca na pograniczu praktyki i teorii sztuki zaangażowanej społecznie i ekologicznie. Absolwentka Wydziału Zarządzania Kulturą Wizualną na Warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych i Sztuk Społecznych na Uniwersytecie Warszawskim. W swojej pracy artystycznej, używając szeroko pojętego medium tkaniny i roślin, zajmuje się tematami folkloru, sztuki kobiet i relacji między człowiekiem a naturą i społecznymi aspektami wytwórstwa tkanin. W pracy badawczej skupia się na historii sztuki zaangażowanej ekologicznie. Od lat zarówno w teorii, jak i praktyce zgłębia temat ogrodnictwa permakulturowego i zielarstwa, prowadząc ogród społecznościowy i liczne warsztaty. Na co dzień pracuje z tkaninami i włóknami, tworząc pracownię barwienia naturalnego, tkactwa i plecionkarstwa – Dzikie sploty.
Zuzanna Szymłowska – studentka Wydziału Wzornictwa Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, swoją edukację zdobywała również w Hochschule für Gestaltung w Schwäbisch Gmünd. Jej zainteresowania dotyczą splotów między biotycznymi a abiotycznymi podmiotami, które objawiają się w formie spękań i szczelin w strukturze miasta. W swojej praktyce projektowej inspirowana obserwacjami stara się aktywować materiały do współdziałania z zasiedlającymi je organizmami. Jej dotychczasowe działania obejmują również praktykę budowania relacji między ludźmi a nieludzkimi istotami poprzez włączanie osób sąsiedzkich w proces wspólnego tworzenia dla lokalnych biocenoz w obrębie osiedli Warszawy. W obszarze jej ostatnich zainteresowań materiałowych znajdują się glina i słoma.
Ewelina Węgiel – artystka multimedialna zainteresowana quasi-dokumentalną pracą umożliwiającą jej kontakt z różnymi ludzkimi i nieludzkimi społecznościami. Razem z nimi przygląda się współczesnym intuicjom w kontekście rzeczywistości po końcu świata. najważniejszy jest dla niej proces, wszystkie jej projekty są długoterminowe. Rozwija relacje z ludzkimi i nie-ludzkimi aktorami, którzy pozwalają jej zrozumieć interesujący ją temat.
Oprócz Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie studiowała na Uniwersytecie UdK w Berlinie, Uniwersytecie Artystycznym ZHdK w Zurychu, Szkole Artystycznej LUCA w Brukseli. Jej prace były pokazywane w kraju i za granicą – na Piccadilly Circus w Londynie (przez Circa Gallery i Dazed Magazine), na Manifesta 14, w Narodowej Galerii Zachęta, w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku. Po rocznej rezydencji zorganizowanej przez Teatr Współczesny w Szczecinie i Münchner Kammerspiele wyreżyserowała spektakl w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. Laureatka konkursu Najlepsze Dyplomy Artystyczne w Gdańsku, finalistka konkursów Class of 2021 (Circa, Dazed), Artystyczna Podróż Hestii. Współpracowała z Instytutem Goethego i Instytutem Haruna Farockiego. Współpracuje też z teatrami jako scenografka.