— Chciałam tylko pomóc dzieciom, zaopiekować się wnukiem. Wiedziałam, iż mają ciężko z pieniędzmi, więc pozwoliłam synowej iść do pracy — z goryczą wzdycha Barbara Nowak.
Ma pięćdziesiąt pięć lat, jest na rencie z powodu choroby. Zarabia grosze, ale jakoś sobie radzi. Syn od dawna dorosły, a młodsza córka studiuje, dorabia i pomaga matce.
— Syn jest żonaty od sześciu lat. Zaraz po ślubie wzięli z synową kredyt hipoteczny. Doradzałam im kawalerkę, żeby nie ciągnąć za dużego zobowiązania, ale wybrali dwupokojowe. Pomóc nie mogłam — sama ledwo wiążę koniec z końcem. Teściowie też się nie wtrącali, mieli swoje problemy — opowiada Barbara, która mieszka w małym miasteczku koło Płocka.
Wiedziała, iż rodzina synowej, Kasi, nie była zamożna. To jej nie przeszkadzało, ale krewni Kasi przysparzali kłopotów.
— Babcia Kasi nigdy nie pracowała, ale urodziła piątkę dzieci. Żyli z ogródka, mieli trochę zwierząt, ale bieda była. Tylko moja teściowa, matka Kasi, jakoś się wyrwała. Reszta jej rodzeństwa poszła po złej drodze — wspomina Barbara.
Najstarszy syn zmarł przez alkohol, środkowa córka siedzi za kradzież, najmłodszy syn zaginął bez wieści. A młodsza siostra Kasi, siedem lat od niej starsza, wciąż żyje na garnuszku matki.
— Ta siostra wyszła za mąż za jakiegoś nieogarniętego gościa. Dzieci nie mają. Mąż siedzi w więzieniu, odsiedział trzy lata, ma jeszcze tyle samo przed sobą. A ona młoda, chce żyć — mówi Barbara.
Dopóki szwagier był na wolności, nabrał kredytów, które teraz spłaca teściowa, matka Kasi. Sama siostra, Magda, wróciła do rodziców i wyrobiła sobie rentę, żeby jakoś przeżyć. Pracuje, ale ledwo starcza na jedzenie i rachunki.
Teściowa, Halina, namawiała Magdę do rozwodu, żeby część długów przerzucić na męża. Ale ta ani myślała — kocha go, choćby miał ją w przepaść pociągnąć. I wtedy nowa katastrofa:
— Dziecko niby sobie radzą, cieszę się. A my z mężem się rozwodzimy — zaskoczyła teściowa Barbarę.
— Zdrętwiałam. Tyle lat razem, i nagle coś takiego! Okazało się, iż teść zostawił ją dla młodszej, z trójką dzieci, zostawiając rodzinę bez żywiciela — kręci głową Barbara.
Niedługo potem Kasia przyszła do teściowej, narzekając, iż brakuje pieniędzy, a męża, Piotra, zwolnili z dodatkowej roboty. Dostała propozycję pracy na pół etatu i błagała Barbarę, żeby zajęła się wnukiem.
— Kto im pomoże, jak nie ja? Teściowa pracuje, moja córka się uczy, a reszta rodziny myśli tylko o sobie. Powiedziałam Kasi, iż boję się nie podołać — wnuczek, Kuba, to żywe srebro. A ona jak się rozpłacze! — westchnęła Barbara.
W końcu zgodziła się, ale tylko u siebie. Mieszka na parterze, podwórko ogrodzone — wygodnie. Mieszkanie synowej było niedaleko, więc wożenie Kuby nie było problemem. Barbara, mimo bólu, łykała tabletki i dawała radę.
Pewnego dnia Kuba zachorował i babcia musiała zostać w mieszkaniu dzieci. Zaglądając do lodówki, oniemiała — pusto jak w piekle. Wtedy Piotr wpadł się przebrać przed spotkaniem.
— Kasia zaraz będzie, pa! — rzucił.
— Gdzie idziesz? — zdziwiła się Barbara.
— Na drugą zmianę, dorabiam.
— I wtedy mnie oślepiło — mówi ze drżeniem w głowie. — Wszyscy mnie oszukali! Kasia nie pracowała na kredyt, tylko na długi siostry! Piotr harował na dwóch robotach, ja się męczyłam z wnukiem, a synowa ratowała swoją rodzinę!
Barbara wpadła w szał. Narzekała synowi, ale ten bronił żony, twierdząc, iż Kasia robi to dla dobra rodziny. Teściowa nie mogła uwierzyć w takie kłamstwo. Jak można patrzeć w oczy i tak oszukiwać?
Zdawała sobie sprawę, iż po awanturze relacje się popsują. Może choćby nie zobaczy wnuka. Ale na bezczelność synowej Barbara nie zamierzała pozwolić. Serce pękało jej z żalu, ale prawda była ważniejsza.