Biblioteki niezwykłe: Biblioteka Muzeum Narodowego Rolnictwa i Przemysłu Rolno-Spożywczego w Szreniawie

23 godzin temu
Zdjęcie: fot. M. Adamczewska


Najstarsze są „Księgi o gospodarstwie, y opatrzeniu rozmnożenia rozlicznych pożytków…”, wydane w Krakowie w 1549 roku u niejakiej „Heleny Florianowey”. Ten traktat o rolnictwie napisał wykształcony w Bolonii Pietro de Crescenzi, agronom, przyrodnik, lekarz i prawnik, w Polsce nazywany Krescencjuszem.

fot. M. Adamczewska

Dzieło swoje wydał w roku 1470 roku. Zawarł w nim całą dostępną sobie wiedzę, opartą na autorach starożytnych i znanych mu średniowiecznych badaczach. Był to tak praktyczny poradnik, iż śmiało można powiedzieć, iż stał się średniowiecznym bestsellerem. Doczekał się wielu wznowień w języku łacińskim, a także kilkunastu tłumaczeń, w tym na język polski – wydano go u nas dwukrotnie: w 1549 i 1571 roku.

Cieszył się niezwykłą popularnością. Można było w nim znaleźć porady dotyczące lokalizacji dworu, folwarku czy willi i gospodarstwa. Wiedzę o hodowli zwierząt, polowaniach i wędkarstwie. Wskazówki dotyczące uprawy zbóż czy budowy spichlerza. A także informacje o drzewach i roślinach, przydatnych zarówno w celach spożywczych, jak i leczniczych.

Polskie tłumaczenie „Ksiąg o gospodarstwie…” do dziś jest przedmiotem badań w wielu dziedzinach. Historyków, botaników, zielarzy, ale i polonistów czytających takie zdania: „A wiedz iż nalepsze sianie każdey rzeczy ogrodney bywa przed pełnią”, „miey dwie álbo trzy gęśi”, „Ale iż gęśi są ptacy chytrzy strzeż śię”, „pomaga przećiw niemocam pierśnym”, „opuchlinie y żołtey niemocy, y przećiw wszelkiemy świerzbowi”, „pomaga teże przećiw boleniu wnątrza y żołądká, ktore bywa z wiátrunkow zástánowionych”, „też przećiw boleśći zębow y robaki w nich morzy, ale wzrok oczu mgli”, „á pomaga ná kászel zástárzáły”, „pszeniczna mąká z miodem zmieszána […] od záprzenia mleká u niewiast bárzo pomaga, gdy ią uwárzywszy z winem á z smalcem álbo z oliwą ná pierśi przykłada”, „ná bolączki zápálone przyłożony mák stłuczony z rożánym oleykiem zmieszawszy pomaga”, „Też bob przekroiwszy ná żyłę zaćiętą przyłożony krew zástánawia, tákież y mleko sáme z cycow płynące, nie dopuszczáiąc mu wyćiekáć”.

Wkrótce minie pięćset lat od wydania polskiego tłumaczenia tego dzieła, a z tekstu tego wiadomo, iż w kuchni, ogrodzie, na polu i w lesie można byłoby się z naszymi przodkami porozumieć bez problemu. Setki słów, takich jak brzoza, buk, cebula, chrzan, cis, dąb, głóg, jabłoń, jałowiec, jesion, jodła, kalina, orzech włoski, wiśnia i rozmaryn – brzmią tak samo od wieków.

fot. M. Adamczewska

Kolejnym niezwykłym starodrukiem w szreniawskiej bibliotece jest zielnik Hieronima Bocka „Kreuterbuch, darin underscheidt Nammen und Würckung der Kreutter” z 1595 roku, wydany w Strasburgu. Hieronim Bock uznawany jest za jednego z czterech ojców botaniki niemieckiej.

Egzemplarzowi zielnika z biblioteki muzealnej w Szreniawie brakuje ponad 50 kartek, a nie umniejsza to jego wartości, gdyż i tak pozostało ponad czterysta wspaniałych, manualnie kolorowanych rycin, przedstawiających pojedyncze rośliny opatrzone szczegółowymi opisami. Była to niezwykle cenna wiedza, którą jeszcze w XVI wieku zabezpieczono skórzaną oprawą na desce, z zachowanymi do dziś metalowymi klamrami służącymi do zamknięcia księgi.

Niewiele starszy od dzieła Bocka jest wydany w Krakowie w 1613 roku wspaniały zielnik Szymona Syreńskiego zwanego Syreniuszem, urodzonego w Oświęcimiu lekarza, botanika i badacza leczniczych adekwatności ziół i profesora Akademii Krakowskiej. Szymon Syreniusz był postacią niezwykłą. Wiele lat spędził w podróży, odwiedzając między innymi Węgry, Niemcy, Niderlandy, Szwajcarię. Studiował w Padwie, gdzie uzyskał tytuł doktora medycyny. Wrócił do Polski, mieszkał we Lwowie, a od 1688 roku w Krakowie, gdzie wykładał medycynę na wydziale lekarskim.

W Krakowie pełnił również funkcję lekarza ubogich. Mógł sobie na to pozwolić, gdyż w zamian za bezpłatne leczenie ludzi otrzymał mieszkanie w kamienicy, które zaoferował mu wybitny humanista i duchowny, podpisujący się nazwiskiem Petrus de Posnania lub Petrus Posnaniensis. Leczył, wykładał i przez ponad dwadzieścia lat pisał dzieło swojego życia – zielnik, którego pełen tytuł, brzmi:

fot. M. Adamczewska

„Zielnik Herbarzem z ięzyka Łacinskiego zowią. To iest Opisanie własne imion, kształtu, przyrodzenia, skutkow, y mocy Zioł wszelakich Drzew, Krzewin y korzenia ich, Kwiátu, Owocow, Sokow Miasg, Zywic y korzenia do potraw zaprawowania. Tak Trunkow, Syropow, Wodek, Likworzow, Konfitor, Win rozmaitych, Prochow, Soli z zioł czynioney; Maści, Plastrow. Przytym o Ziomach y Glinkach rożnych: o Kruscach Perłach y drogich Kamieniach (…) Księga lekarzom, Aptekarzom, Cyrulikom, Barbirzom, Roztrucharzom, końskiem lekarzom, Mastalerzom Ogrodnikom Kuchmistrzom, kucharzom, Synkarzom, Gospodarzom, Mamkom, Paniom Pannom y tym wszytkim ktorzy sie kochaia y obieruia w lekarstwach pilnie zebrane a porządnie zpisane przez D. Simona Sirenniusa”.

Nie tylko tytuł jest długi i imponujący. Księga ma 1540 stron. To największe dzieło przyrodnicze polskiego renesansu. Zawiera opisy roślin wraz z miejscami występowania, czasem ze szczegółami dotyczącymi ich zbierania, adekwatności i skutków leczenia. Przepisy, recepty, porady dotyczące uprawy, hodowli zwierząt i ochrony roślin, walki ze szkodnikami. Okoliczności wydania zielnika są również niezwykle ciekawe… bo mogły się wcale nie ukazać. Szymon Szyreniusz oddał swoją pracę do druku krakowskiemu drukarzowi w 1610 roku. Zmarł rok później, nie doczekawszy publikacji. Wydawca po śmierci autora domagał się większej ilości pieniędzy i dopiero królewska interwencja sprawiła, iż wydał ją inny wydawca, krakowski drukarz Bazyli Skalski. Zielnik ukazał się w marcu 1612 roku i to w niezwykłej liczbie tysiąca egzemplarzy. Do czasów dzisiejszych przetrwało około stu.

Znacznie nowszym starodrukiem, ale również ciekawym, są ustawy i rozporządzenia zebrane i wydane przez niezwykłą kobietę – księżną Annę z Sapiehów Jabłonowską, właścicielkę olbrzymiego majątku na wschodzie Polski. Urodziła się ona w 1728 roku, a zmarła w 1800. Była kolekcjonerką, mecenaską sztuki, ale również bardzo przedsiębiorczą i sprawną administratorką swych dóbr.

fot. M. Adamczewska

W swoim majątku zniosła pańszczyznę, budowała szpitale i fabryki, starając się podnieść status materialny w zarządzanych przez nią dobrach. Pomóc w tym miały spisane przez nią rozporządzenia, zebrane w formie książki pod tytułem „Ustawy powszechne dla moich rządców”. Tom I tego ośmiotomowego zbioru znajduje się w szreniawskiej bibliotece.

To niewielkiego, praktycznego formatu książka, choć na tyle gruba, iż trzeba ją chwycić całą dłonią. Na kilkuset stronach zbiera instrukcje i powinności na każdą okazję. Wpięto w nią również wiele zakładek. Rozkładane karty z tabelami miały ułatwiać inwentaryzacje. Czytając te ustawy, wiele możne się dowiedzieć o przedsiębiorczym zmyśle księżnej, ale i o stosunkach społecznych panujących w tamtej epoce. Wynaleźć można takie zdania: „Bicia więc niepomiarkowanego, kar wymyślnych (któremi Chrześcijanin brzydzić się powinien, iako rzeczą przeciwną miłości bliźniego) zakazuję (…) i żeby podobne złe władzy zażycie, nigdy w praktyce u mnie nie było”.

Jest rozdział traktujący o tym, „Jakiemi drzewami drogi publiczne szadzone być mają” wraz z gotowymi propozycjami: „Na drogi publiczne. Dęby, topole, jawory, brzozy, jasionu i klony. Na ulice pałacowe. Lipy, topole, włoskie kasztany, czereśnie. Na drogi do folwarków – jarzębina, wiśnie czeremch, morwy. Ulice po wsiach. Wierzby i fruktowe drzewa”. Jeszcze inne drzewa mają być sadzone przy stawach, chlewikach i pasiekach. Pod koniec niektórych rozdziałów można również znaleźć słowa przysięgi, jaką winni złożyć administratorzy dóbr czy magazynierzy.

Niezwykła jest również „Anatomia pszczoły” Michała Girdwojnia ze Żmudzi, wydana w Paryżu nakładem J.-K. Żupańskiego w 1875 roku. Praca to została opatrzona niezwykłymi rysunkami, które choćby po stu pięćdziesięciu latach zachwycają wiedzą na temat pszczół i wykonaniem. Praca ta została nagrodzona medalem przez Towarzystwo Rolnicze Krakowskie, a także medalem zasługi na wystawie powszechnej w Wiedniu.

Więcej o bibliotece i jej skarbach opowie więcej Maria Niestrawska – kustosz, kierownik biblioteki i wydawnictw Muzeum Narodowego Rolnictwa i Przemysłu Rolno-Spożywczego w Szreniawie.

Joanna Jodełka: Księgozbiór muzealny w Szreniawie jest imponujący. Niejedna biblioteka mogłaby pozazdrościć wam takiej ilości pozycji…

Maria Niestrawska: To prawda! Mamy już prawie 26 tysięcy tomów książek. Ponadto zgromadziliśmy przeszło 7 tysięcy woluminów czasopism oraz pięć i pół tysiąca broszur. Szreniawskie zbiory liczą już prawie 39 tysięcy pozycji i stale się powiększają. Nasz księgozbiór jest mocno wyspecjalizowany, tworzony pod kątem profilu działalności naszej instytucji.

fot. M. Adamczewska

Biblioteka gromadzi publikacje z zakresu hodowli i uprawy roślin, chowu i hodowli zwierząt, mechanizacji rolnictwa, przemysłu rolno-spożywczego, weterynarii, ogrodnictwa, sadownictwa, pszczelnictwa, a także historii, historii sztuki czy etnografii.

Warto podkreślić, iż biblioteka była jedną z pierwszych komórek, która zaczęła działać w naszej instytucji! Muzeum powstało w 1964 roku (uroczyste otwarcie miało miejsce 29 sierpnia, a w dniu 21 września nadano muzeum statut), a biblioteka zaczęła działać na przełomie 1964 i 1965 roku. Księga inwentarzowa została założona 1 stycznia 1965 roku. Już w pierwszym roku działalności biblioteka pozyskała ponad 1700 woluminów! A do 1979 roku liczba zbiorów bibliotecznych przekroczyła 12 tysięcy pozycji.

J.J.: W muzealnej bibliotece znajdują się różnorakie publikacje…

M.N.: Tak, zbiory biblioteczne są bardzo bogate i bardzo zróżnicowane. Sam zbiór czasopism liczy ponad 1000 tytułów, wśród których przeważają pozycje polskojęzyczne (ponad 760 tytułów). Najstarszym czasopismem w naszej kolekcji jest „Dziennik Ekonomiczny Zamoyski” z 1803 roku. Gromadzimy również czasopisma obcojęzyczne, głównie z języku niemieckim. Bardzo interesująca jest również kolekcja broszur, w której na szczególną uwagę zasługują instrukcje obsługi maszyn rolniczych, np. snopowiązałek, wialni, ciągników, pługów…

Mamy też duży zbiór poloników dziewiętnastowiecznych, a także katalogów wystaw rolniczych i fabryk maszyn rolniczych, czy wreszcie zbiór kalendarzy. Najstarszy kalendarz w naszych zbiorach to „Kalendarz polski, ruski, astronomiczny i gospodarski”, wydany w Warszawie w 1824 roku.

fot. M. Adamczewska

Niecałe dwa miesiące temu na aukcji antykwarycznej udało nam się z kolei zakupić kalendarz tego samego typu na rok 1825! Bardzo interesujące są również kalendarze z lat II wojny światowej, wydawane dla niemieckich osadników w Kraju Warty, czy kalendarze powojenne.

W zbiorach biblioteki znajduje się też niezwykle interesująca kolekcja starodruków, licząca 73 woluminy. Jest to unikalny zbiór pozycji traktujących o rolnictwie, ale także o ogrodnictwie, pszczelarstwie, czy szeroko pojętej praktycznej wiedzy o gospodarowaniu. Starodruki z naszej kolekcji pochodzą głównie z XVIII stulecia, jednak dwa starodruki powstały w XVI wieku, a cztery w XVII.

J.J.: Macie prawdziwe skarby, które wymagają opieki i konserwacji.

M.N.: To, iż zgromadziliśmy w muzealnej bibliotece prawdziwe skarby, to nasz wielki przywilej, ale również wielkie wyzwanie. Musimy bowiem dołożyć wszelkich starań, aby nasz zasób, w stanie co najmniej niepogorszonym, służył kolejnym pokoleniom. Pamiętajmy również, iż za naszą wschodnią granicą cały czas toczy się wojna, więc gdzieś z tyłu głowy musimy mieć gotowy plan ewakuacji i przeniesienia zbiorów w bezpieczniejsze miejsce…

fot. M. Adamczewska

Nasze najcenniejsze zbiory, a więc kolekcja starodruków, są już po generalnej konserwacji. Dzieła zostały profesjonalnie oczyszczone, a ubytki uzupełnione. Na chwilę obecną nasze największe wyzwanie, jeżeli chodzi o konserwację zasobu, stanowi kwaśny papier. Papier tego typu był powszechnie stosowany od połowy XIX wieku. Jest bardzo podatny na uszkodzenia, bardzo się kruszy. Z tego powodu duża część księgozbioru i kolekcji czasopism będzie musiała w przyszłości zostać poddana profesjonalnym zabiegom odkwaszania.

Digitalizacja księgozbioru to wielkie wyzwanie, przed którym stoimy. Ale również wielka szansa dla naszej muzealnej biblioteki, żeby zaistnieć, żeby więcej osób dowiedziało się o naszych bogatych zbiorach. Planujemy rozpocząć proces digitalizacji naszych zbiorów z początkiem przyszłego roku. Liczę, iż już za chwilę będzie można nasze obiekty oglądać za pośrednictwem np. Wielkopolskiej Biblioteki Cyfrowej.

J.J.: Kto korzysta i kto może korzystać z zasobów bibliotecznych?

M.N.: Nasza muzealna biblioteka ma charakter specjalistyczny i naukowy. Służy głównie naszym pracownikom do realizowanych przez nich prac naukowych: książek, artykułów, wystąpień na konferencjach, scenariuszy wystaw czasowych. Z księgozbioru korzystać mogą osoby z zewnątrz, również z przeznaczeniem do prac naukowych (tutaj wymagana jest rekomendacja z podaniem celu badań). Realizujemy także kwerendy do wystaw, prac naukowych itp.

J.J.: Księgozbiór muzealny stale się powiększa. Jakich pozycji poszukujecie?

M.N.: Przede wszystkim uzupełniających kolekcję, dlatego stale przeczesujemy katalogi antykwaryczne i portale sprzedażowe w poszukiwaniu pozycji, które mogą uzupełnić luki w kolekcji, np. czasopism. A przy okazji czasem uda się natrafić na jakąś perełkę. Gromadzimy również nowości, musimy być na bieżąco z aktualną wiedzą rolniczą.

J.J.: Każdy bibliotekarz ma jakieś swoje ulubione książki…

M.N.: A mi się wydaje, iż każdy bibliotekarz ma problem z tym pytaniem, ponieważ nie jest w stanie wybrać tej jednej, ulubionej pozycji… Ja mam zbiór kilku ulubionych spośród naszych zbiorów.

fot. M. Adamczewska

To książki autorstwa księdza Krzysztofa Kluka, przyrodnika epoki oświecenia. W naszych zbiorach posiadamy sześć tytułów jego autorstwa, m.in. „Botanikę dla szkół narodowych”, „Dykcyonarz roślinny…” i „Zoologię czyli zwierzętopismo…”. Jego prace są niezwykłe: przełomowe, oparte na dobrym warsztacie, wprowadzające do nauki polską terminologię.

Kluk jest nazywany największym botanikiem polskiego oświecenia. W kręgu zainteresowań księdza Kluka znajdowało się także rybactwo, zoologia, pszczelarstwo, leśnictwo, geologia czy choćby metalurgia!

J.J.: Jakie ma pani plany na dalszy rozwój biblioteki?

M.N.: Mój plan i moje wielkie marzenie związane z biblioteką muzealną to wpisanie naszych najcenniejszych starodruków, poloników i kalendarzy do Narodowego Zasobu Bibliotecznego, obejmującego najwartościowsze, podlegające szczególnej ochronie obiekty dziedzictwa piśmienniczego i kulturowego.

Idź do oryginalnego materiału