Bezsenne dni i mroczne wieczory

polregion.pl 13 godzin temu

Dzisiaj znów nie mogłem zasnąć. W mojej głowie kotłowały się myśli o tym, co się ostatnio wydarzyło. Oto moja historia.

Halina chodziła tam i z powrotem po mieszkaniu, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Już któryś dzień z rzędu Tomek wracał do domu późno, a wczoraj to w ogóle zjawił się nad ranem. Wyrzucała mu, iż mógłby zadzwonić, uprzedzić, żeby się nie martwiła. Pokłócili się. A teraz znów czeka, mierzy krokami pokój, co chwilę zerka na zegarek.

„Kocha go. Ale mógłby przecież zadzwonić. W końcu się ożeni. Trzeba się przyzwyczaić. A jaka mu trafi się żona? Będzie jeszcze więcej zmartwień. O, lepiej o tym nie myśleć. Jest dorosły, ale i tak serce boli.” Halina nie potrafiła przestać się nakręcać.

Kiedyś śmiała się z matek, które zbyt rozpieszczają swoich dorosłych synów, a teraz sama jest nie lepsza. Każdą dziewczynę, z którą Tomek się spotykał, jeżeli ją przedstawiał, uważała za niegodną jego. I tak jak wszystkie matki myślała, iż syn powinien się z nią poradzić w tak ważnej sprawie, jak wybór żony. W końcu ona lepiej wie, czego mu potrzeba. Myśli wciąż pchały się do głowy i nie było im końca. Oby tylko wrócił już do domu.

W drzwiach zaskoczył zamek, a Halina drgnęła, choć nasłuchiwała i czekała. „Nareszcie!” Rzuciła się do przedpokoju, ale w połowie drogi się zatrzymała, wróciła do kuchni i usiadła przy stole, składając ręce przed sobą.

— Mamo, dlaczego nie śpisz? — Tomek stanął w drzwiach.

— Wiesz, iż się martwię. Mógłbyś chociaż zadzwonić — powiedziała z wyrzutem.

— Mamo, jestem dorosły i nie zamierzam się tłumaczyć z każdego kroku.

— Gdzie byłeś? — Halina spojrzała wyzywająco.

— U Oli. — Głos Tomka stał się cieplejszy, cichszy.

— Masz kolejną dziewczynę, a pewnie nie ostatnią. A matka jest tylko jedna. — Nie potrafiła ukryć zazdrości.

— Dlaczego kolejną? Ona jest jedyna, tak jak ty, mamo. — Tomek podszedł, pochylił się i pocałował Halinę w policzek. — I nie mów o niej źle. Pokałócimy się, a potem będziesz żałować. I skąd miałbym wiedzieć, kogo wybrać na żonę, gdybym się nie spotykał z różnymi dziewczynami? Sama mówiłaś, iż nie wolno żenić się z pierwszą lepszą. Mówiłaś?

— Mówiłam — przyznała Halina. — Więc rozumiem, iż już wybrałeś?

Tomek przyklęknął obok niej, zajrzał jej w oczy. Serce Haliny wypełniła czułość. Był tak podobny do ojca! Ten sam wzrok, ten sam uśmiech.

— Wybrałem, mamo. — Tomek pochylił głowę i wtulił się w jej kolana.

— Więc może byś mnie z nią poznał? — powiedziała już łagodniej.

— Na pewno, tylko… — Tomek podniósł głowę.

— Co? Jest z nią coś nie tak? — Halina chciała zapytać, czy przypadkiem nie zamierza przyprowadzić do domu jakiejś włóczęgi, tak jak w dzieciństwie zbierał ze schroniska koty i psy.

Współczucie dla zwierząt to cenna cecha, ale wszystkich nie da się przygarnąć i wykarmić. Wtedy udawała, iż ma alergię, zaczynała kichać. Tomek zabierał znalezione psy i gdzieś je oddawał, nigdy nie porzucał na ulicy. Teraz ta sztuczka nie zadziała.

Słowa cisnęły się jej na usta, ale zobaczyła ostrzegawcze spojrzenie syna i zamilkła.

— Z nią wszystko w porządku, mamo. Jest piękna i dobrze gotuje. Przynajmniej mnie smakuje. Ale nie jest sama.

— Zakochałeś się w mężatce?

Widocznie strach odbił się na jej twarzy, bo Tomek od razu zaprzeczył:

— Nie, oczywiście iż nie. Ale ma syna. Ma pięć lat.

— Pięć? — wykrzyknęła Halina. — To w jakim wieku ona urodziła?

— Mamo, nie krzycz. Tak, jest ode mnie starsza.

— Rozumiem. — Halinie prawie zabrakło tchu z gniewu.

Jego syn, jej słoneczko, które kochała nad życie, dla którego mogła góry przenosić, zakochał się w starszej od siebie kobiecie, i to z dzieckiem!

— Co masz na myśli, mamo? Kocham ją. Każdy ma prawo do błędu. Sama tak mówiłaś.

— Tak. Tylko niektóre błędy realizowane są całe życie i nie da się ich naprawić. A młode, wolne dziewczyny już cię nie interesują? — wykrzyknęła złośliwie.

— Właśnie dlatego nic nie mówiłem, nie przyprowadziłem jej do ciebie. — Tomek zerwał się na nogi. — Wiedziałem, iż mnie nie zrozumiesz. Pamiętasz, jak opowiadałaś o tej dziewczynie z twojej pracy, którą jakiś facet uwiódł i zostawił? Jak bardzo jej współczułaś. Mówiłaś, iż wszystko przed nią, iż na pewno spotka porządnego człowieka, który zostanie ojcem dla jej córki. Dlaczego tym człowiekiem ma być ktoś inny, a nie twój syn?

— Synku, miłość przychodzi i odchodzi. Ja też szaleńczo kochałam twojego ojca, a on zostawił nas dla innej.

— Właśnie o to chodzi, mamo. Nie ma gwarancji, iż z młodą i wolną spędzę całe życie. Kocham Olę. I jej syna. To wspaniały chłopiec. Gdybyś go zobaczyła… choćby jeżeli będziesz przeciw, nie porzucę jej. Rozumiesz? Dajmy sobie spokój.

— Tomku, wychowałam cię i marzyłam, iż będziesz szczęśliwy…

— Dość. To moje życie, mamo. jeżeli będziesz w nie ingerować, odejdę. — Tomek odwrócił się i wyszedł do swojego pokoju.

— Synku…

Następnego ranka poszedł do pracy choćby bez śniadania. Nie rozmawiali. Tomek wracał późno, od razu zamykał się u siebie. Halina nie wiedziała, co robić, jak naprawić zepsutą relację z synem.

Wydawało się, iż to dopiero wczoraj kołysała go na rękach, śpiewała kołysanki, opatrywała rozbite kolana, a teraz ma własne, dorosłe życie. Trudno to zaakceptować.

— Tomku, porozmawiajmy — zaczęła kiedyś.

— Porozmawiamy, gdy będziesz gotowa mnie wysłuchać i zrozumieć.

— Widocznie naprawdę ją kocha. Uważaj, odejdzie do niej i stracisz syna, Halino — mówiła jej pani Nowak, najstarsza z kobiet w pracy.

Halina nie umiała dłużej tłHalina wzięła głęboki oddech i postanowiła, iż następnym razem, gdy Tomek zaprosi ją na obiad, pójdzie bez wahania, bo zrozumiała, iż szczęście syna jest ważniejsze niż jej własne lęki.

Idź do oryginalnego materiału