Po latach walki z barszczem Sosnowskiego w gminie Końskie, roślinę usunięto z ponad 3 hektarów na kilkudziesięciu działkach.
Co roku prowadzono tam oprysk herbicydami i koszenie. Ciągle jednak są miejsca, w których roślina występuje, zagrażając mieszkańcom Modliszewic i Końskich. Nasi słuchacze zgłaszają, iż kwitnący barszcz można spotkać np. przy drodze do wodociągów, w sąsiedztwie dróg wojewódzkich 728 i 746.
W tym roku kończy się jednak gminny program usuwania barszczu Sosnowskiego. Nowe zgłoszenia o występowaniu rośliny nie są już do niego przyjmowane. Pracownicy gminni dokańczają jedynie usuwanie barszczu z miejsc zgłoszonych w poprzednich latach.
Burmistrz Końskich Krzysztof Obratański informuje, iż w tej chwili to właściciel nieruchomości zobowiązany jest do usunięcia barszczu na swój koszt.
– W tym roku zakończy się 3-letni program zwalczania barszczu Sosnowskiego dofinansowany z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. Program nie będzie kontynuowany, bo zmieniły się przepisy prawa i teraz gmina nie może nikomu z działki usuwać roślin inwazyjnych. To leży w kompetencji właścicieli danej posesji – wyjaśnia.
Radio Kielce dowiedziało się, iż duże rośliny w okolicach dróg znajdują się na prywatnych posesjach, jednak właściciele nie zawsze o tym wiedzą, zwłaszcza jeżeli zarządzają dużym areałem, jako rolnicy lub mieszkają poza gminą.
Występowanie barszczu może zgłosić każdy mieszkaniec gminy w wydziale urbanistyki i ochrony środowiska. Wtedy gmina informuje właściciela nieruchomości o występowaniu na jego posesji inwazyjnej rośliny. Ten ma rok na jej usunięcie. Po tym okresie gmina ma prawo usunąć barszcz i obciążyć właściciela działki kosztami związanymi z opryskiem i koszeniem.
Jeżeli właścicielem terenu, na której pojawił się barszcz jest gmina czy powiat (drogi powiatowe), to publiczne służby usuwają roślinę.
Krzysztof Obratański przypomina, iż barszcz Sosnowskiego został sprowadzony do Polski w latach 50. XX w. do celów badawczych nad wykorzystaniem tej rośliny, jako wydajnej paszy dla bydła. W latach 70. uprawiany był niemal we wszystkich ośrodkach rolniczych w kraju.
– Roślina w naszym klimacie rosła bardzo bujnie, ale miała cechę, której nie obserwowano na Syberii: wytwarzała rodzaj olejków eterycznych, które porażają sąsiednie organizmy, doprowadzają do poparzeń – przypomina burmistrz.
Ponadto, wartości paszowe tej rośliny były jednak znacznie mniejsze niż się spodziewano. Brak zainteresowania dalszą produkcją spowodował, iż barszcz Sosnowskiego wymknął się z kontrolowanej produkcji rolnej i przeniknął do naturalnego środowiska. Tam przez wiele lat, pozostając bez żadnego nadzoru, powiększał obszar występowania, aż stał się realnym zagrożeniem.
Obecnie walkę z roślinami inwazyjnymi (IGO) regulują przepisy prawa Unii Europejskiej. Osoby, które zaobserwują barszcz Sosnowskiego powinny zgłosić to w gminie (wydział urbanistyki i ochrony środowiska), a ta po weryfikacji przesyła dane dalej, do Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska.
Zgodnie z informacjami zawartymi na stronie Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, naruszanie przepisów dotyczących Inwazyjnych Gatunków Obcych (IGO), które stwarzają zagrożenie dla UE i Polski jest przestępstwem lub wykroczeniem. Kara za ich złamanie wynosi do 1 mln zł, a niezastosowanie się do schematu postępowania podlega karze więzienia od 3 miesięcy do 5 lat.