Związek z nieznajomą: bogaty kawaler wybiera dziewczynę z przeszłością

polregion.pl 13 godzin temu

Tomasz Nowak uwielbiał swój balkon. Zwłaszcza w piątkowe poranki, gdy całe miasto pod nim kończyło ostatnie godziny pracy, a on wolny i spełnony kierownik w banku mógł już myśleć tylko o weekendzie. Powietrze pachniało ozonem po nocnym deszczu i kwitnącymi lipami. Tomasz sączył ostudzoną kawę i spoglądał na porządnie ułożony w kącie sprzęt wędkarski. Nowiuteńka spiningówka, lśniący kołowrotek, pudełko z różnymi woblerami jego duma.

W kieszeni zadźwięczał telefon. Mama.
„Tak, mamo, cześć” odpowiedział z uśmiechem.
„Tomku, wpadniesz dziś? Napiekłam pierogów z kapusty, twoich ulubionych.”
„Oczywiście. Tylko na chwilę, jedziemy z chłopakami na działkę, nad jezioro.”
„Znowu na twoje wędkowanie?” w głosie Wanda Nowakowej słychać było ciepło i lekką nutkę wyrzutu. „Mógłbyś wziąć jakąś dziewczynę, poznać. Trzydzieści dwa lata, synu.”
„Mamo, ile razy mamy to powtarzać? Jak tylko znajdę tę adekwatną, tak od razu. Cały, buziaki, niedługo będę.”

Odłożył słuchawkę i westchnął. To „wędkowanie” było ich świętą tradycją. Działka Pawła nad jeziorem, kiełbaski, ognisko i długie rozmowy. Pawła i Grzesia znał od studiów oba żonaci, z dziećmi. Paweł miał córeczkę, Grześ czekał na pierwsze. I za każdym razem ich „męski” wypad zaczynał się podobnie.
„No i co, ostatni kawaler fortecy szedty?” mrugnął Grześ, gdy pakowali bagaże do terenówki Tomasza.
„Nasz jednak uparcie wymyka się z sideł małżeńskich” zaśmiał się Paweł, klepiąc go po ramieniu. „Wszystkie pacholę jak na złość odganiasz.”

Tomasz tylko się uśmiechnął. Nie uciekał. Czekał.
„Oсь i haczę się, chłopaki, ale tylko z wielkiej miłości” powiedział poważnie, gdy wyjeżdżali z miasta. „Tak, jakbym od razu zrozumiał to ona. Żeby być z nią jak jedna dusza, oddychać w rytm.”
„Och, Tomek, marzyciel z ciebie” mruknął Grześ z tyl. „Takie rzeczy tylko w romansach dla panien. Wróż nie ma.”
„Ja wierzę, что są” upierał się Tomasz, patrząc na uciekającą w dalekoś drogę.

Na działce, po saunie i pierwszych kiełbasach, spór rozgorał na nowo. Miejscowe dziewczyny z wioski, przechadzające się obok ich ogrodzenia, zerkały w stronę trzech przystojniowych miejskich chłopaków.
„A może sprawdzimy twoją teorię o 'jednej jednej’ w praktyce?” podszczypał chytry Paweł. „Gramy w patyczki. Kto pierwszy mrugnie albo odepchnie idącą obok laskę ten przegra.”
„I co z frajera?” Tomasz z ochotą przyjął wyzwanie.
„A frajer” Grześ z dukami rozmarszczył ręce „jedzie na szosę i oświadcza się pierwszej lepszej handlarce. Na miejscu.”

Tomasz był pewny siebie. Ale czy piwo uderzyło mu do głowy, czy słońce zbyt grzało przegrał. Gdy obok przeszła wysoka blondynka, mimowolnie się uśmiechnął i odwr. Ci przyjaciele ryknęli z zachwytu.
Słowo było słowem. W pół godziny później jechali szosą. Serce Tomasza zabiło mocno z mieszanki wstydu i tego głupiego podejścia. Kilka kilometrów od wioski zobaczyli samotną postać przy stoliku z ziołami i słoikami jagód. Niewysoka kobieta w prostej perwersji i chwiszcze, z głową nisko przywiązaną chustą, tak iż twar z едва widało.
„No, жenerаł, twoja kolej!” popchnęli go koledzy.

Tomasz wyszedł z auta i podszedł. Kobieta podniosła na niego oczy przestraszone, ale przejrKobieta podniosła na niego oczy przestraszone, ale przejrzyste, niezwykle błękitne i wtedy Tomasz zrozumiał, iż właśnie znalazł to, czego szukał całe życie.

Idź do oryginalnego materiału