Zdrada Nie Do Pobicia: Wyrafinowane i Bezwzględne Zemsty

1 miesiąc temu

**Zdrada doskonała: Zimna i wyrafinowana zemsta**

Trzydzieści pięć lat razem. Prawie pół życia. Tadeusz i Weronika. Wszystko zaczęło się jak w starych romansach tańce pod deszczem, rozmowy do świtu, wspólne marzenia o domu z ogrodem. Weronika była drobna, delikatna, cicha, ale o wnętrzu ze stali. Tadeusz ambitny, z ogniem w oczach, zawsze pragnący więcej.

Przeszli przez biedę, długi, przeprowadzki, żałobę. Gdy Tadeusz budował firmę od zera, to Weronika dźwigała wszystko dom, dzieci, rachunki, choroby. Gdy wreszcie nadszedł sukces, przynosząc dostatek i spokój, Tadeusz zakochał się. W nowej sekretarce, długonogiej, która śmiała się z jego żartów i dotykała jego ramienia odrobinę za długo.

Podjął decyzję szybko. Wynajął drogich prawników, by przejąć dom ten budowany cegła po cegle, remontowany ich wspólnymi siłami, gdzie Weronika zasadziła róże i wyszyła poduszki. Dom, który niegdyś był ich wspólnym marzeniem.

Sąd przyznał dom Tadeuszowi. Weronika miała dwa miesiące, by się wyprowadzić. Ale wyszła w dwa dni. Bez łez, bez dramatu. W milczeniu. Spakowała walizki, wezła firmę przeprowadzkową. A na pożegnanie rozsypała po domu okruchy gotowanego śledzia za firanki, pod parapetami, w wentylacji. Resztki pożegnalnej kolacji, którą przygotowała dla siebie przy pustym stole.

Nowa miłość Tadeusza wprowadziła się do domu marzeń kilka dni później. Wszystko wydawało się idealne: światło, przestrzeń, kominek, balkon. Ale już po dobie ściany wypełnił ohydny smród. Nic go nie usuwało ani sprzątanie, ani kadzidła, ani remonty.

Smród narastał. Myli podłogi, wymieniali dywany, otwierali okna. Kupili oczyszczacze. Na próżno. Przyjaciele przestali przychodzić. Nikt nie mógł znieść tego zapachu.

Tadeusz próbował sprzedać. Ale plotki po mieście rozniosły się szybko. Kupujący uciekali po dziesięciu minutach. Agenci odmawiali współpracy. Dom stał się przekleństwem.

Para zaciągnęła ogromną pożyczkę na nowe mieszkanie. Pieniądze się skończyły. Aż pewnego dnia zadzwoniła Weronika:
Jak tam życie, Tadeusz?
Tragicznie wyznał złamany. Dom nie sprzedaje się. Jesteśmy w ruinie.
Dziwne odparła spokojnie. Wiesz, tęsknię za tym domem. Sprzedałbyś mi go? Za powiedzmy, 10% wartości?

Tadeusz omal nie rozpłakał się z ulgi. Natychmiast się zgodził. Dziesięć procent? Wszystko, byle tylko uwolnić się od koszmaru.

Następnego dnia Weronika przyszła z notariuszem. Dokumenty podpisano w kilka minut. Para wyprowadziła się do nowego lokum. Ona weszła do pustego domu, wzięła głęboki oddech i uśmiechnęła się po raz pierwszy od lat.

Ale historia miała ciąg dalszy.

Para postanowiła zabrać wszystko ze starego domu: meble, firanki, choćby karnisze! Zwłaszcza karnisze. Tadeusz nie zostawiłby byłej żonie niczego. Sam je zdemontował. I wraz z nimi zabrał źródło smrodu.

W nowym mieszkaniu zapach pojawił się następnego ranka.

Weronika wiedziała, iż tak się stanie. I nigdy więcej nie zadzwoniła.

Teraz, w swoim domu, cieszy się ciszą, czystymi ścianami i kwitnącymi różami. A Tadeusz mieszka w przekleństwie, które sam na siebie sprowadził. Za zdradę. Za dumę. Za to, iż zapomniał, kto stał przy nim, gdy nie miał nic.

Idź do oryginalnego materiału