– Nigdy bym nie pomyślała, iż w wieku 52 lat stanę się pośmiewiskiem miasta, i to przez własną córkę! – ze smutkiem żaliła się Halina swojej przyjaciółce. – Całe życie haruję, oszczędzam, łapię każdą dodatkową fuchę, żeby tylko mojej Alinie niczego nie brakowało. A teraz ta sama Alina oskarża mnie o kradzież! Cały Zielonogród już o tym gada, a na dokładkę odszukała ojca, z którym nie mieliśmy kontaktu od piętnastu lat, i się mu wypłakała.
Halina błagała córkę i byłego męża, żeby przestali roznosić plotki, bo to wstyd na całe miasto. Bez skutku. Upierają się, iż okradłam własne dziecko. Przyjaciółka, wysłuchawszy tego wszystkiego, tylko przeciągnęła:
– Halinka, ja nic nie rozumiem! Jak niby miałaś ją okraść? Opowiedz od początku.
– Wiesz przecież, jak sama wychowywałam Alinę. Pamiętasz, jak mąż zostawił mnie z dwuletnią córeczką dla innej? Nietrudno zgadnąć, jak ciężko było.
– Oczywiście, iż pamiętam. Do dziś nie wiem, jak dałaś radę!
Halina westchnęła ciężko, wspominając tamte mroczne czasy. Po rozwodzie nie mogła zostać w rodzinnym mieście, gdzie każdy kąt przypominał o zdradzie. Sprzedała dwupokojowe mieszkanie po rodzicach i z Aliną przeniosły się do Zielonogrodu. Pieniędzy starczyło tylko na skromne M2 w przyzwoitej dzielnicy. Alina poszła do przedszkola, a Halina złapała dwie prace. Wtedy właśnie poznała swoją przyjaciółkę. Życie nie było łatwe – ciągła harówka, przemęczenie – ale zmiana otoczenia dała nadzieję na nowy start.
Harowała jak wół, żeby Alina miała wszystko: ładne ciuchy, nowy smartphone, lekcje tańca, korepetycje z angielskiego. Bez pomocy rodziny sama ciągnęła cały ten wóz. Chciała, żeby córka nigdy nie poczuła się gorsza, więc oszczędzała na sobie – żadnych nowych sukienek, żadnych wakacji.
– Naprawdę sama na to wszystko zarabiałaś? – zdziwiła się przyjaciółka. – Myślałam, iż ex dokładał się do wydatków!
– Płacił alimenty – przyznała Halina. – Ale przez pięć lat nie tknięłam tego konta. Nie chciałam brać nic od zdrajcy. Potem jednak sprawdziłam, ile się uzbierało. Suma była spora, ale nie potrzebowałam tych pieniędzy – dawałam radę. Zostawiłam je na później. choćby zaczęłam odkładać część pensji.
Alina zawsze miała, co trzeba, więc alimenty leżały nietknięte. Halina marzyła o emeryturze: domek na wsi, grządki, kury, króliki. Córka wyjdzie za mąż, a ona zostawi jej mieszkanie i będzie przysyłać słoiki z przetworami. Oczywiście, większość na koncie to były alimenty, nie jej własne oszczędności.
– Świetny pomysł! – zachwyciła się przyjaciółka. – Też marzę o domku na wsi. Brawo!
– Nie chwal tak gwałtownie – uśmiechnęła się gorzko Halina. – Gdy tylko kupiłam ten dom, byłam w siódmym niebie i podzieliłam się euforią z Aliną. I od razu pożałowałam. Oskarżyła mnie, iż ją okradłam, i przestała ze mną rozmawiać.
– Naprawdę przez te pieniądze? – zdumiała się przyjaciółka. – Przecież Alina zawsze była taka mądra, dobra dziewczyna!
– I przez cały czas jest – westchnęła Halina. – Tylko uznała, iż ukradłam jej kasę. Kłóciłyśmy się długo. A potem znalazła numer ojca i mu doniosła. Teraz oboje żądają zwrotu całej sumy. Były nazwał mnie egoistką, iż niby wydałam na siebie pieniądze, które przeznaczył na edukację Aliny. Ale czy oni naprawdę nie widzą, iż harowałam na dwóch etatach, żeby moja córka miała wszystko? Czy aż tak złą matką jestem, iż okradam własne dziecko?
Halina zamilkła, łzy napłynęły jej do oczu. Przypomniała sobie, jak odmawiała sobie najdrobniejszych przyjemności, żeby Alina nie zaznała biedy. Każdy nowy gadżet, każdy wyjazd nad morze – wszystko opłaciła swoją pracą. A teraz córka, którą wychowała z taką miłością, odwróciła się przeciw niej. Zielonogród huczał od plotek: *Halina ukradła alimenty córce!* Sąsiedzi szeptali za plecami, a Alina, zamiast bronić matki, tylko podgrzewała konflikt, wciągając ojca, który porzucił je piętnaście lat temu.
Były mąż, Jarek, nie przebierał w słowach. Dzwonił i wrzeszczał w słuchawkę:
– Wydałaś forsę, którą przysyłałem dla Aliny! Jak mogłaś? To jej przyszłość!
Halina próbowała tłumaczyć, iż sama zapewniała córce wszystko, iż alimenty leżały nietknięte, dopóki nie spełniła swojego marzenia. Ale Jarek nie słuchał. Alina też nie. Jej żal był głęboki – jakby matka odebrała jej coś bezcennego. Halina czuła się zdradzona. Całe życie oddała córce, a teraz nazywano ją egoistką.
Pewnego dnia, siedząc w swoim nowym domku wśród ciszy i zapachu ziół, Halina zamyśliła się. Może jednak powinnam była porozmawiać z Aliną wcześniej? Ale czy lata poświęceń nie mówią same za siebie? Napisała córce długi list, wylewając z serca wszystko: o zmęczeniu, o marzeniu o domku, o tym, jak bardzo chciała, żeby Alina nigdy nie zaznała niedostatku. Córka nie odpisała, ale po miesiącu niespodziewanie przyjechała.
– Mamo, byłam w błędzie – powiedziała, patrząc w podłogę. – Nie rozumiałam, ile dla mnie zrobiłaś. Wybacz.
Halina przytuliła córkę, a łzy ulży popłynęły jej po policzkach. Długo rozmawiały, wyjaśniając sobie wzajemne urazy. Alina przyznała, iż ojciec podsycał jej gniew, licząc na odbudowanie kontaktu. Stopniowo ich relacja się naprawiła, a Zielonogród przestał plotkować o „złodziejce”. Halina została w swoim domku, ale teraz Alina przyjeżdżała pomagać w ogródku, a ich więź stała się mocniejsza niż kiedykolwiek.
Ta historia jest o bólu, przebaczeniu i miłości, która przetrwa choćby najcięższe próby. Halina udowodniła, iż choćby w najciemniejszych chwilach można znaleźć światło, jeżeli wierzy się w siebie i swoich bliskich.