22-letni Mieszko R., student prawa, zaatakował i zabił 53-letnią pracownicę uczelni, Małgorzatę D., z zimną krwią. Powód? Chciał – jak sam to określił – „stać się drapieżnikiem”. Słowa, które wypowiedział podczas przesłuchania, są tak niepokojące, iż aż trudno je pojąć. Mieszko R. został już tymczasowo aresztowany na trzy miesiące, a śledczy planują jego sądowo-psychiatryczną obserwację.
Z ustaleń prokuratury wynika, iż Mieszko R. nie znał swojej ofiary. Małgorzata D. była portierką w budynku Auditorium Maximum. W środowy wieczór kończyła zmianę, gdy student rzucił się na nią z przerażającą agresją. Użył siekiery, którą – jak się później okazało – przywiózł ze sobą z rodzinnej Gdyni. W torbie miał także nóż i bagnet.
Nieco wcześniej, tego samego dnia, Mieszko R. uczestniczył w zajęciach na uczelni. Nie sprawiał żadnych problemów. Wcześniej, w toalecie, miał powiedzieć innemu studentowi, iż „chce komuś zrobić krzywdę”. Po ataku próbował zaatakować drugiego pracownika ochrony – mężczyzna cudem przeżył.
W trakcie przesłuchania w prokuraturze Mieszko R. nie wykazywał żalu. Wręcz przeciwnie – jego wyjaśnienia wstrząsnęły śledczymi.
– Miał takie przekonanie, iż na świecie istnieją drapieżniki i ofiary i on chce się stać drapieżnikiem. I dopiero, jak kogoś zabije, nim zostanie – powiedział prokurator Kamil Kowalczyk.
Postawiono mu trzy zarzuty: zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem, znieważenia zwłok, oraz usiłowania zabójstwa kwalifikowanego. Za taki czyn grozi mu dożywocie.
Mieszko R. to student trzeciego roku prawa na Uniwersytecie Warszawskim. W oczach innych studentów był praktycznie niewidzialny. Nie uczestniczył w dyskusjach, nie integrował się z grupą, siadał zawsze w tym samym miejscu – najbliżej wyjścia.
– Nazwałbym go „człowiekiem-duchem”. W zasadzie nikt nie zauważał jego obecności. Poza tym, iż odpowiadał „obecny” na liście, nie odzywał się nigdy – mówił jeden ze studentów w rozmowie z TVP.
Znajomi z roku przyznają, iż nic nie wskazywało na to, iż Mieszko może być zdolny do przemocy. Był zamknięty w sobie, ale uchodził za osobę spokojną i inteligentną. Ukończył prestiżowe liceum, miał dobre oceny, nie sprawiał problemów wychowawczych. Ale jego wewnętrzny świat pozostał niezbadany.
Prokuratura planuje skierować podejrzanego na obserwację sądowo-psychiatryczną, która ma pomóc ustalić, czy w momencie popełnienia zbrodni był poczytalny. To najważniejszy element postępowania – jeżeli okaże się, iż cierpi na poważne zaburzenia psychiczne, kara może wyglądać zupełnie inaczej.
Pytania mnożą się: Czy ktoś mógł to przewidzieć? Czy coś można było zrobić wcześniej? I co doprowadziło do tego, iż młody człowiek, który miał całe życie przed sobą, zamienił się – z własnej woli – w „drapieżnika”?