Zanim Będzie Za Późno

7 godzin temu

Drogi Dzienniku,

Dwunastu lat miałam operację. Zabieg prosty, planowy, godzinna narkozą, bez komplikacji, a po kilku godzinach już w domu. Nie nalegałam, abyś przyjechał ze mną wiedziałem, iż jesteś zajęty, a otwarcie nowego oddziału w Warszawie już na wyciągnięcie ręki.
Wszystko będzie dobrze zadzwonię, jak skończę powiedziałam, przytulając się do Ciebie i wsypując do torby kilka saszetek karmy dla naszych podziemnych kotów. Po krótkim pocałunku otworzyłaś drzwi i zniknęłaś w tłumie.

Poprawiłem krawat, jeszcze raz dokładnie przyjrzałem się w lustrze, wziąłem teczkę z projektem i ruszyłem do pracy. Rola dyrektora generalnego w firmie, którą pod moją ręką wciągnęliśmy na szczyt polskiego rynku, wymagała pełnego poświęcenia. Dawałem się po kres, wszelkie wolne minuty wypełniałem pracą uspokajałem się myślą, iż to wszystko dla nas, dla Ciebie, a choćby dla tych kotów, które codziennie karmisz.

Nie znaczy to, iż nie lubię kotów. Po prostu Twoja pasja wydawała mi się niepotrzebna, bezcelowa, jakby nie niosła żadnej wartości. Czułem się zmuszony żyć z tymi niedoskonałościami, tak jak z cechami ukochanej osoby. Dlatego przy każdej próbie przywiezienia bezdomnych, pełnych pcheł zwierzaków, odpowiadałem stanowczo nie. Nie widziałem w tym sensu, ani pożytku chyba iż miałby to być jakiś egzotyczny perski kocur, który dodałby mi trochę prestiżu. A podziemne kociaki? Co z nich wziąć? Zmęczyło mnie to tłumaczyć.

Operacja prosta planowa nic nadzwyczajnego powinienem był pojechać z nią! powtarzałem w głowie setki, tysiące razy w ciągu tygodnia. Gdy pędziłem do szpitala, trzymając się za biały fartuch, drżąc od spojrzenia lekarza, rozrywając w kawałki projekt, który trzymał mnie z dala od niej, klękałem przy jej łóżku i przyciskałem czoło do jej dłoni, błagając, by nie zostawiała mnie samego.

Jednak ona milczała. Nikt nie przewidział, iż godzinna narkozą i planowy zabieg mogą przerodzić się w zagrożenie życia

Robimy, co w naszej mocy mówił lekarz.
Wy nic nie robicie! ryczałem, płacąc za jej przejazd do prywatnego pokoju.
Szansa jest, trzeba czekać uspokajała mnie pielęgniarka.
Gdzie ta szansa?! wykrzykiwałem w korytarzu, gdy po tygodniu nie odzyskała przytomności.

Wypróbowałem wszystko: konsultacje najlepszych specjalistów, muzykę, rozmowy, napełniałem jej pokój kwiatami. Zrezygnowałem z pracy, by móc być przy niej każdej wolnej chwili. Błagałem, obiecywałem, szantażowałem. W chwilach impulsu całowałem ją, wspominając absurdalną bajkę o śpiącej królewnie, a z każdym dniem popadałem w coraz większy rozpacz, którego nie potrafiłem już powstrzymać.

W szaleństwie rzuciłem krzesło, podniosłem rozbitą wazę, wyrzuciłem torbę, z której wypadły kolorowe saszetki karmy. Nie zdążyła ich nakarmić. Te właśnie bezużyteczne koty, które budziły we mnie jedynie niechęć ukrytą pod obojętnością.

Cholera! Boże, co za cholera! krzyczałem w myślach. Gdybym mógł cofnąć czas, wymazałbym wszystko, podjął się na kolana i szukał jej wśród tych kociaków, zabrał je do domu i pokochał, choćby po to, by

Adrenalina nagle opadła. Zmęczony spojrzałem na porządek, który sam stworzyłem, i drżącymi rękami podniosłem z podłogi saszetki, by za dziesięć minut stanąć przy drzwiach podziemnego schronu.

Lekarz patrząc na mnie poważnie powiedział: To się nazywa felinoterapia, choć nie ma jeszcze udokumentowanych przypadków pomocy w takiej sytuacji.
Więc będziemy pierwsi wymamrotałem, wypuszczając zwierzęta z klatek.
To jej koty. Rozumiesz? Jej! Oddam wszystko, by jej to powiedzieć, by po prostu.
Ostrzegę personel.
Dziękuję, powinienem był zrobić to wcześniej Rozumiesz? Ja.
Nigdy nie trać nadziei. Uczymy się na własnych błędach, nie zapomnij o tym.
Nie zapomnę Już nigdy nie zapomnę.

Teraz, gdy znów ma przed sobą kolejną operację, nie odczuwa strachu. Patrzy, jak w końcu udaje mi się zapiąć szóstą smycz na kolejnych uciekających kotach, które wreszcie poddają się naszym rękom. Jej podziemne kociaki te same, które rok temu doprowadziły ją do zadławienia się w oddechu wzbudzają w niej niezwykłą radość.

Siedem par oczu przeszywa mnie. Sześć oddechów ulgi ledwo słyszalnych, a jeden triumfalny krzyk, którego nigdy nie zapomnę.

Dlatego, kiedy zobaczyłem zmęczonego mężczyznę, z którego koszula była ozdobiona kilkoma wypadającymi włoskami futra, patrzącego na mnie z niedowierzaniem, uśmiechnąłem się szerzej niż kiedykolwiek.

A potem roześmiałem się głośno razem z przechodniami, którzy kręcili się wokół nas. Mężczyzna w eleganckim garniturze otoczony był sześcioma rasowymi, choć nieokrzesanymi, pięknymi kotami, każdy z nich ciągnął cienki sznurek w swoją stronę, wydając rozczarowane Miau?! widok nie dla słabych serc.

Operacja. Prosta. Planowa. Godzina narkozy, bez komplikacji i wypis tego samego dnia. A jeżeli nie przestaniecie gryźć wszystkiego, co się stanie, następnym razem zostaniecie w domu! mruknął mężczyzna siedzący na szpitalnym dziedzińcu, otoczony kotami, trzymając lekko podgryzioną, ale przez cały czas piękną bukiet róż.

Spojrzałem na zegarek, podjąłem sześć kolorowych smyczy, szybką oceniałem, czy uprzęże są przez cały czas mocne, i zerknąłem na okna pokoju, w którym właśnie budziła się po operacji moja żona. Już niedługo pozwolą nam wejść. W końcu będę mógł narzekać na te sześć ogonowatych leniuchów, które bez niej nie chcą mnie słuchać.

Powiem jej, jak bardzo ją kocham i będę kochał zawsze. choćby gdy zniknie na kilka dni w schronisku dla kotów, którego budowę sfinansowała nasza firma kilka miesięcy temu.

Głupi, przyznam Ale kiedy wspominam dzień, w którym otworzyła oczy, przekonuję się, iż dopóki jest przy mnie, nie ma w moim życiu nic ważniejszego niż ta jej głupota. I będę dalej spełniał te impulsywne, choć dziwne, zachcianki, które czynią ją niezmiernie szczęśliwą.

Zawsze, póki nie jest za późno.

Idź do oryginalnego materiału