
Te kije to gołębiochron. Dla informacji PT Obrońców Praw Uciśnionych Gołębi: one się na to nie nadziewają, one na to nie siadają - dzięki czemu kwiatki mają szansę przeżyć.
Przez zimę gołębie skutecznie wygniotły mi skalniak. Czego nie wygniotły, to wygrzebały, a czego nie wygrzebały, to wydziobały. Zostały resztki. Muszę coś wymyślić.
Z aktualności niedzieli Laetare: Straszny De akurat odprawiał, więc, chwała Bogu, był nieszkodliwy.
U mamy, nie bacząc na niedzielę świętą, mama rozpoczęła sprzątanie, więc chcąc czy nie, musiałam jej pomóc. Na razie widzę ogromny zbiór szkła i porcelany, który ma czekać, aż "ktoś sobie coś wybierze" i ogromny stos książek, po które "ktoś ma przyjechać i je zabrać", ale jeszcze nie wiadomo kto i kiedy. BTW idąc na spacer na ogród (sprawozdanie na ważce) poprosiłam, żeby dała mi _jedną_ książkę, którą wyniosę do bukkrosingu - namyślanie się, która książka jest wystarczająco zła, żeby nadawała się do wydania, zajęło dooobre kilka minut. Tak więc spodziewam się, iż większość rzeczy i ze szkła, i z książek, powróci grzecznie na swoje miejsce jeszcze przed świętami. Albo zaraz po.
A ja - poza spacerem i poza sprzątaniem - oczywiście siedzę dziś w tej (epitet) robocie. Podrukowałam całe stosy różnych pomocy, przygotowałam lekcje, teraz czeka mnie spory ładunek prac do sprawdzenia.
Ja poproszę emeryturę. Ja naprawdę już się wypaliłam. I jestem nauczycielem do dupy.
1158.