Mój mąż Waldek całe życie pracował w fabryce i wiele lat temu państwo dało mu mieszkanie. Kiedy urodziła się nasza córka, zdecydowaliśmy, iż to mieszkanie będzie dla niej, a my będziemy mieszkać na wsi.
Kiedy Julia dorosła i nadszedł czas, aby poszła na studia, daliśmy jej klucze do mieszkania, aby czuła się komfortowo. Pewnego dnia wpadłam zobaczyć Julię i zauważyłam dziwnego mężczyznę chodzącego po mieszkaniu. Moja córka nie spodziewała się mojej wizyty, ale jako wyrozumiała matka nie byłam zbyt zaskoczona, ponieważ miała już 20 lat i to było normalne, iż miała chłopaka. Problem polegał na tym, iż mężczyzna wyglądał na dużo starszego — jakieś 15 lat. Byłam zaskoczona, ale powstrzymałam się.
Julia przedstawiła mnie Jackowi; zrobił dobre wrażenie, ale różnica wieku mnie zaniepokoiła. Wróciłam do domu, by skonsultować się z mężem. Oboje byliśmy trochę zakłopotani, ale zdecydowaliśmy, iż nie mamy prawa wtrącać się w jej życie. Miesiąc później Julia powiedziała mi, iż Jacek oświadczył się jej i chce za niego wyjść. Pomyślałam, iż to trochę pochopne, ale moja córka była zdeterminowana i nie słuchała rad. Zorganizowaliśmy skromne wesele i choćby wtedy zauważyłam wrogość ze strony rodziny pana młodego.
Wydawało się, iż oczekują od nas pokrycia wszystkich wydatków, co było nierozsądne. Kilka miesięcy po ślubie zadzwoniła do mnie sąsiadka z dołu i poprosiła, żebym przyszła zobaczyć, jak mieszkają nasze dzieci. Byłam zszokowana stanem mieszkania: mnóstwo ludzi, kotów i niesamowity smród! Wszystkie meble były porysowane, tapety zniszczone, a na domiar złego okazało się, iż do mieszkania wprowadziła się swatka i jej młodsza córka!
Kiedy zobaczyłam wyraz twarzy Julii, zdałam sobie sprawę, iż sytuacja jest krytyczna. Jacek był całkowicie posłuszny swojej matce i siostrze, a moja córka stała się dla nich służącą. Zabrałam Julię do innego pokoju, aby z nią porozmawiać, a ona wyznała, iż chce, abym pomogła jej pozbyć się Jacka i jego rodziny. Przebywali tu przez miesiąc pod pretekstem "odwiedzin" i przywieźli ze sobą swoje koty.
Wzięłam sprawę w swoje ręce, wyszłam i poprosiłam ich o opuszczenie naszego mieszkania. Jacek wyszedł z nimi. Julia przyznała, iż już zaczęła przygotowywać papiery rozwodowe i tylko czekała na odpowiedni moment.
Następnego dnia przyjechała swatka, próbując "podzielić" majątek, ale ku jej rozczarowaniu nie było tam nic oprócz ich ubrań i naczyń, ponieważ reszta należała do nas. Julia odetchnęła z ulgą, a ja poczułem lekkie poczucie winy, iż jej małżeństwo się rozpadło.