Z życia wzięte. "Powaliło cię chyba, zbieraj się i zaiwaniaj pomóc mamie": Wrzeszczała na mnie ciężarna szwagierka

1 tydzień temu
Zdjęcie: Bezczelna szwagierka, źródło: Pixabay


Nie jestem dobra w błaganiu, więc kiedy Elka opuściła działkę z pełnymi torbami za pierwszym razem, a ja choćby nie usłyszałam "dziękuję", byłam zaskoczona. Może mają rodzinną tradycję: co weźmiesz, to twoje? Ale ze względu na moje wychowanie, następnym razem postanowiłam poprosić o pozwolenie:

- Mamo, mogę wziąć trochę ogórków i zieleniny?

- Twój mąż dobrze zarabia, nie możesz sobie kupić ogórków? - odpaliła teściowa. Wtedy zaczęłam traktować działkę jako darmowy program fitness: świeże powietrze i ćwiczenia to idealne połączenie. Mąż zbył moje narzekania i obiecał, iż tym razem także otrzymamy torbę plonów za moją pracę.

Z entuzjazmem poszłam na działkę, nie zdając sobie sprawy, iż jestem wykorzystywana jako darmowa taksówka i siła robocza. Jesienią dostałam figę z makiem. Wtedy natychmiast powiedziałam mężowi i jego matce, iż nikt nie powinien już liczyć na mnie w ogrodzie. Jesienią, zimą i wczesną wiosną nikt o mnie nie pamiętał — ani Elka, ani matka mojego męża.

Szczerze mówiąc, byłam zachwycona takim szczęściem. Ale moje szczęście nie trwało długo — nadszedł czas sadzenia. Wtedy mój telefon zaczął dzwonić bez przerwy. Biorąc pod uwagę fakt, iż Elka zaszła w ciążę, byłam potrzebna w ogrodzie jak powietrze. Grzeczne odmowy były postrzegane jako "nabijanie sobie ceny".

Teściowa próbowała podburzyć przeciwko mnie mojego męża, by po prostu kazał mi pracować na działce, ale się jej nie udało.

Kiedy Ela zdała sobie sprawę, iż tegoroczne zbiory będą znacznie mniejsze niż w zeszłym roku, podbiegła do mnie:

- Powaliło cię? gwałtownie się zbieraj i zaiwaniaj pomóc mamie!" Zaczęła krzyczeć, nie mając choćby czasu wejść do mieszkania.

-Jesteś niegrzeczna. Wrzeszczysz na mnie w moim własnym domu, nie wstyd ci? - Nie cofnąłem się.

-To ty dostałaś się do naszej rodziny, więc musisz zrobić wszystko, aby nas zadowolić!

Tu szwagierka zdecydowanie przesadziła. Z racji tego, iż nie grzeszyła inteligencją, wmówiłam jej, iż "gdzieś tu mam" Kodeks Rodzinny, w którym zaraz poszukamy, jakie obowiązki ma osoba w mojej pozycji rodzinnej.

Elka nie chciała ryzykować, wrzasnęła tylko, iż zrobią z matką wszystko, by mój mąż się ze mną rozwiódł i wycofała się z progu, trzaskając drzwiami. Od tamtej pory mieliśmy święty spokój...

Idź do oryginalnego materiału