Zielona bolszewia przegrała bitwę, ale nie wojnę. Walka trwa. Po przegraniu „badań lekarskich” Dorożała i jego komanda przygotowuje kontratak.
Wiewiórki przyniosły mi pismo, jakie skierowane zostało do dyrektorów Parków Narodowych. Zacznijmy, więc od cytatu „Na prośbę Ministra Mikołaja Dorożały proszę o przygotowanie projektów rozporządzeń w sprawie utworzenia strefy ochronnej zwierząt łownych w otulinie parku narodowego. Strefa ochronna powinna obejmować cały obszar otuliny parku narodowego. W strefie należy przewidzieć brak możliwości odstrzału zwierząt łownych.”
W kolejnych akapitach pozostało śmieszniej: „Jednocześnie proszę o oszacowanie skutków finansowych utworzenie strefy ochronnej zwierząt łownych szczególności w odniesieniu do wielkości odszkodowań za szkody wyrządzone przez zwierzęta łowne, kosztów szacowania szkód, kosztów działań na obszarze strefy związanych z redukcją zwierząt oraz przychodów ze sprzedaży tusz. Dodatkowo należy wziąć pod uwagę skutki finansowe dla kół łowieckich oraz jednostki samorządu terytorialnego, Państwowego Gospodarstwa Lasy Państwowe oraz właścicieli nieruchomości. (…) W związku z tym, iż odszkodowania za szkody wyrządzone przez zwierzęta łowne są wypłacane przez park narodowy wartość ta będzie miała wpływ na Park, będący jednostką sektora finansów publicznych.”
Zakaz polowań
Spróbujmy rozkminić, co nam przygotowują Dorożała z kolegami. Po pierwsze zakaz polowań w otulinach parków narodowych. Taki, spod małego palca. Mogę zrozumieć, iż w niektórych otulinach parków lub ich częściach należałoby wprowadzić zakaz lub ograniczenia w polowaniach, ale musi to być uzasadnione – dlaczego w tych miejscach i dlaczego na takie, a nie inne gatunki. To wymaga badań i analizy, ale takimi problemami nie zaprząta sobie głowy trener pilatesu.
Polecenie jest odgórne i proste jak rozkaz marszałka Żukowa: „Należy przewidzieć brak możliwości odstrzałów zwierzyny..” Koniec kropka. Ruki po szwam i wykonać!
No dobrze, ale w takim wypadku tereny te należy wyłączyć z obwodów łowieckich. Dla wielu kół łowieckich oznacza to likwidację. Tylko… Wyłączenie terenu z obwodu łowieckiego to nie jest kompetencja ministra, ale sejmiku wojewódzkiego. Więc Dorożała w tej sprawie musi się zwrócić do samorządowców. Procedura jest długa, co najmniej roczna, a wynik niepewny.
Gruszki na wierzbie
Myślę, iż wiele sejmików nie będzie skłonnych poprzeć wniosku, Gminy też tego nie zaakceptują, bowiem jak w piśmie przyznaje sam jego autor, utracą dochody, a mając doświadczenie wieloletnie, iż państwo jak mówi, iż coś samorządowi zabierze, to zabiera, a jak mówi, iż coś zrekompensuje to… Mówi.
Leśnicy zachowają się jak zwykle w ostatnich czasach – położą uszy po sobie, co zresztą świetnie opisał wykładowca SGGW dr Maciej Perzyna w swoim filmiku na Facebooku
To strona formalna, a teraz finansowa. Otóż pan minister Dorożała znów sięga do kieszeni wszystkich Polaków. Bo czymże innym będzie konieczność zapłacenia gminom utraconego, niewielkiego, bo niewielkiego dochodu, czym będzie konieczność zrekompensowania Lasom Państwowym utraconego dochodu z tytułu braku czynszu dzierżawnego od kół łowickich, ale prawdziwe pieniądze przyjdzie zapłacić za szacowanie szkód łowickich i szkody uczynione w uprawach rolnych na gruntach leżących w otulinie parków narodowych.
Zawodowi myśliwi
Obowiązki te będzie musiał przejąć Park Narodowy i wrzucić w swoje koszty, z czego autor pisma doskonale zdaje sobie sprawę. A Parki Narodowe już piszczą, iż mają za mało pieniędzy a co będzie teraz?
Przykład – w otulinie Parku Narodowego „Ujście Warty”, co roku rolnicy sieją kilka tysięcy hektarów kukurydzy. Dziś szkody są, ale myśliwi pilnują upraw i tym samym minimalizują kwoty odszkodowań.
Pytanie jest proste: Kto będzie pilnował upraw? Pracownicy parku? Wolne żarty. No chyba, iż radykalnie zwiększymy ilość pracowników/myśliwych. Słyszycie drodzy czytelnicy ten chichot? Dorożała i Chara chcą wygonić myśliwych z otulin parków narodowych, po to by zatrudnić w parkach myśliwych. Autor pisma zdaje sobie z tego sprawę, bo każe dyrektorom parków oszacować „przychody związane ze sprzedażą tusz”.
To jedno zdanie mnie rozwaliło! Bowiem wynika z niego czarno na białym, iż autor zdaje sobie sprawę, iż w przypadku „wyrzucenia” myśliwych z otulin ktoś, czyli pracownicy parku lub podmioty zewnętrzne, będą musiały strzelać do zwierzyny łownej…
W pierwszej chwili nie umiałem tego skomentować, ale po zastanowieniu przypomniałem sobie, iż jednym z postulatów przeciwników polowania jest zakaz „rekreacyjnego łowiectwa” i zatrudnienie przez państwo etatowych myśliwych.
Wielkie oszustwo
Nie mam żadnych wątpliwości, iż podsekretarz i jego wesoła kompania uzasadniając przeprowadzenie takiej operacji pokażą niewielkie koszy, co będzie jednym wielkim oszustwem. Bądźmy szczerzy – inaczej negocjuje się z rolnikiem wypłatę odszkodowania, jeżeli płaci się z własnej kieszeni, a inaczej, jeżeli płaci się z kieszeni Skarbu Państwa. Tak – trzeba przyznać – iż w tym względzie ustawa jest bardzo ogólna i daje szerokie uprawnienia ministrowi adekwatnemu ds. środowiska.
W tej chwili funkcjonują plany ochrony zwierzyny w otulinach trzech parków: Roztoczańskiego i Kampinoskiego uchwalone 15 lat temu i Białowieskiego z roku 2011. Są to dokumenty bardzo, bardzo ogólne.
Dwa pierwsze mówią o realizowaniu odstrzałów redukcyjnych trzeci – dla Białowieży wart jest zacytowania: „Utrzymanie adekwatnej liczebności i struktury populacji poszczególnych gatunków zwierząt łownych w strefie polega na:
- zachowaniu naturalnych procesów kształtowania liczebności i struktury populacji poszczególnych gatunków zwierząt łownych przez nieprowadzenie odstrzałów redukcyjnych;
- likwidacji nęcisk i urządzeń łowieckich.
Tak proszę Państwa: cały plan ochronny zwierzyny w otulinie, to tylko dwa zdania! Jakim cudem, to nie budziło kontrowersji? Jakim cudem coś takiego zaakceptowano? To nic innego jak napisanie: „przyroda sama sobie poradzi”, podczas gdy wszyscy (prócz zielonych bolszewików), a zwłaszcza wszyscy poważni naukowcy wiedzą, iż to nieprawda i jedna wielka ściema.
Nie wiem jak wtedy przebiegała Ocena Skutków Regulacji (OSR), ale widać, iż bardzo pobieżnie. Myślę, iż właśnie tą drogą chce pójść Dorożała. Tyle, iż od wydania tamtych rozporządzeń minęło 15 i 14 lat, zmieniły się uwarunkowania, świadomość lokalnych społeczności i myśliwych.
Nie udostępniać danych!
Póki co wiem, iż dyrektorzy parków zwrócili się do Urzędów Marszałkowskich o dane geodezyjne i do kół łowieckich o informacje na temat odszkodowaniach. Uważam, iż koła nie powinny im tych danych udostępniać, bo dyrektorzy parków nie mają prawa ich żądać, a posłużą one do następującej argumentacji. Koła wypłaciły „X” odszkodowań, więc tyle wpisaliśmy do OSR.
Tylko te dane będą fałszować obraz, bo tam gdzie koło płaci 30 tys. Skarb Państwa zapłaci dziesięć razy więcej, ponieważ koła nie uwzględnią kosztów szacowania i ochrony upraw, a one są niemałe. Dlatego uważam, iż zarządy kół łowieckich nie powinny tych danych udostępniać, a plany ochrony zwierzyny w parkach należy przepracować, bo nie spełniają żadnych wymogów.
W następnym tekście napiszę o konsekwencjach próby wyrzucenia myśliwych z otuliny znanego mi osobiście Parku Narodowego „Ujście Warty”.