Wszystko przebiegało normalnie podczas wychowywania trojaczków – aż jedno z dzieci nie zaczęło mówić niewyjaśnionych rzeczy

8 godzin temu

Wszystko wydawało się normalne w wychowaniu trojaczków dopóki jedno z dzieci nie zaczęło mówić rzeczy niewytłumaczalnych.

Wychowywaliśmy nasze trojaczki tak samo, ale pewnego dnia jedno z nich zaczęło opowiadać rzeczy, których żaden siedmiolatek nie powinien znać.

Od początku ludzie żartowali, iż nigdy ich nie rozróżnimy. Dlatego daliśmy im muszki w różnych kolorach: niebieską, czerwoną i turkusową. Trzech identycznych chłopców, z identycznymi gestami, własnym tajnym językiem i niezwykłą umiejętnością kończenia swoich zdań. To było jak wychowywanie jednej duszy podzielonej na trzy ciała.

Ale wtedy Tymek ten w turkusowej muszce zaczął budzić się w łzach. Nie z powodu koszmarów. Z powodu tego, co nazywał wspomnieniami.

Pamiętacie ten stary dom z czerwonymi drzwiami? zapytał pewnego ranka.
My nie pamiętaliśmy. Nasz dom nigdy nie miał czerwonych drzwi.

Dlaczego już nie widujemy pani Nowak? Zawsze dawała mi miętowe cukierki.
Nie znaliśmy nikogo o tym nazwisku.

Potem przyszedł wieczór, kiedy szepnął: Tęsknię za tatowym zielonym Fiatem tym z wgniecionym zderzakiem.
Nigdy nie mieliśmy Fiata.

Na początku śmialiśmy się, iż to dziecięca wyobraźnia. Ale ton Tymka nie był żartobliwy. Mówił z cichą pewnością, jakby przypominał sobie własną przeszłość.

Wkrótce zaczął rysować. Strona za stroną to samo miejsce: dom z czerwonymi drzwiami, tulipany w ogrodzie i bluszcz pnący się po kominie. Jego bracia uważali to za fajne. Tymek tylko wyglądał na smutnego, jakby stracił coś ważnego.

Pewnego dnia, gdy grzebałem w pudłach w garażu, zapytał mnie o swoją starą rękawicę do baseballa.
Nie grasz w baseball, synku powiedziałem.
Grałem odparł cicho. Przed upadkiem. Dotknął tyłu głowy.

Zabraliśmy go do lekarza. Pediatra skierował nas do psychologa. Dr Kowalska wysłuchała uważnie i powiedziała, iż wspomnienia Tymka to nie zwykła zabawa wyobraźni. Niektórzy nazywają to pamięcią poprzednich wcieleń wyjaśniła. Kontrowersyjne? Tak. Ale dla niego prawdziwe.

Nie chciałem w to wierzyć. Ale potem dr Wiśniewski, badacz, zapytał Tymka podczas rozmowy wideo:
Jak się nazywałeś wcześniej?
Kuba odpowiedział. Kuba Nowak albo Kowal. Mieszkałem w Poznaniu. W domu z czerwonymi drzwiami.

Opisał, jak spadł z drabiny, kiedy zdejmował flagę. Uraz głowy. Ból. Ciemność.

Kilka dni później dr Wiśniewski do nas zadzwonił. Znalazł dokument: Kuba Nowak, Poznań. Zmarł w 1987 roku w wieku siedmiu lat. Złamanie podstawy czaszki po upadku z drabiny.

Zdjęcie, które nam wysłał, o mało nie zatrzymało mi serca. Chłopiec wyglądał jak Tymek. Te same kręcone włosy. Te same oczy.

Potem Tymek wydawał się spokojniejszy, jakby zamykał pewien rozdział. Rysunki ustały. Dziwne wspomnienia zbladły. Wrócił do zabawy z braćmi, śmiejąc się jak dawniej.

Ale wtedy przysz

Idź do oryginalnego materiału