Przemysłowe serce Europy, rozciągające się na terytorium państw założycielskich UE, może mieć przed sobą obiecującą przyszłość jako centrum powstającej doliny węglowej wspólnoty.
W miarę jak europejski boom wodorowy stawał się coraz większy, firmy i inwestorzy zaczęli marzyć o „dolinach wodorowych”. Politycy przeznaczali znaczne dotacje na projekty, które miały przekształcić się w połączone klastry przemysłowe, inspirowane kalifornijskim technologicznym El Dorado.
Kiedy jednak marzenia te zderzyły się z twardą rzeczywistością, coraz wyraźniej zaczęła rysować się alternatywna przyszłość. Europa, zamiast całkowicie uniezależnić się od emisji, może wciąż generować znaczne ilości dwutlenku węgla, a entuzjazm zaczyna budzić nowy typ klastra: dolina węglowa. To obszar, w którym gaz cieplarniany jest gromadzony i zarządzany poprzez technologie wychwytywania i składowania dwutlenku węgla (CCS – Carbon Capture and Storage), a następnie przekształcany w towar, a nie czynnik niszczący klimat.
Nowe serce przemysłowe w Europie
Według najnowszych badań przeprowadzonych przez firmę Frontier Economics na zlecenie eFuel Alliance – organizacji lobbującej na rzecz rozwoju paliw syntetycznych – procesy przemysłowe, takie jak wypalanie wapna do produkcji cementu, produkcja szkła czy papieru do 2050 roku mogą wygenerować około 130 milionów ton emisji CO₂.
Jeśli uwzględnić również emisje pochodzące ze spalania biomasy, całkowity wolumen może wynieść około 660 mln ton CO₂.
„Emisje z procesów przemysłowych nie są same w sobie naganne i oczekuje się, iż będą utrzymywać się po 2050 r.” – podkreśla Tobias Block z eFuel Alliance.
Zdecydowana większość tych emisji będzie skoncentrowana wokół rozległego europejskiego superklastra przemysłowego skupionego wokół Nadrenii – przemysłowego serca Niemiec. Dane wskazują, iż to właśnie ten region jest idealnym miejscem dla przyszłej doliny węglowej.
„Gdyby w Europie istniała dolina węglowa, byłaby ona położona między północną Francją a Amsterdamem, gdzie znajdują się ogromne klastry przemysłu chemicznego” – zauważa Domien Vangenechten z think tanku E3G w Berlinie.
Przyszli nabywcy uprawnień do emisji dwutlenku węgla w Europie
Aby doliny węglowe mogły funkcjonować, potrzebne będą przedsiębiorstwa zdolne do przekształcenia emisji przemysłowych w produkt rynkowy. Tradycyjnie to firmy naftowe i gazowe promowały ideę zastąpienia paliw kopalnych bardziej ekologicznymi alternatywami – opartymi na wodorze i na CO₂ pozyskiwanym bezpośrednio z powietrza. Z tego nurtu wyrosły takie inicjatywy jak eFuel Alliance.
Obecnie jednak kierują one swoją uwagę także na emisje przemysłowe – ze względu na ich wysokie stężenie i przewidywalną obfitość. Jednocześnie przepisy UE nakładają na firmy obowiązek płacenia za prawo do emisji gazów cieplarnianych lub do trwałego sekwestrowania CO₂ dzięki technologii CCS. Tym samym potencjalnym nabywcom zostaje utrudniony dostęp do taniego źródła węgla w obiegu przemysłowym.
W praktyce oznacza to konkurencję. O dostęp do CO₂ będą musiały rywalizować przedsiębiorstwa chemiczne, które potrzebują go przede wszystkim do produkcji mocznika – prekursora nawozów. Istotnym odbiorcą jest także przemysł spożywczy: holenderskie szklarnie wykorzystują dwutlenek węgla do stymulowania wzrostu roślin, a inne branże stosują go w napojach gazowanych.
„Sektory takie jak nawozy, chemikalia oraz żywność i napoje będą przez cały czas potrzebować CO₂ jako surowca” – wyjaśnia Lino Sonnen z Frontier Economics. Inne zastosowania obejmują produkcję materiałów budowlanych czy rozwój biotechnologii.
„Aby zapewnić rentowność, firmy te muszą mieć dostęp do źródeł zapewniających wystarczające ilości CO₂” – dodaje Sonnen. Wskazuje także, iż przedsiębiorstwa myślą w perspektywie długoterminowej, często choćby dwudziestoletniej, co czyni obecne duże źródła emisji szczególnie atrakcyjnymi.
Regulacje i bariery
Jednak obecne przepisy unijne powodują, iż jest bardzo mało prawdopodobne, aby wykorzystanie CO₂ – zarówno w produkcji chemikaliów, jak i paliw syntetycznych – było bardziej opłacalne niż jego trwałe składowanie pod ziemią.
„Jeśli CCS zostanie z powodzeniem wdrożone na dużą skalę, pozwoli to firmom oszczędzić na kosztownych certyfikatach CO₂, których cena już dziś przekracza 70 euro za tonę, a w najbliższych latach może wzrosnąć powyżej 100 euro. Jednocześnie zapewni to trwałe korzyści dla klimatu” – tłumaczy Vangenechten.
Jednocześnie ekspert zauważa, iż przekształcanie dwutlenku węgla w paliwo, które następnie jest spalane w samochodach czy samolotach, jedynie opóźnia emisję. Ostatecznie CO₂ i tak trafia do atmosfery.