pełen łez i uśmiechów idących bez końca
bez początku powroty zdarzeń trucizna gorąca
schronienie tych obecnych co dopiero przyszli
krucze skrzydła złowrogie w głowie szalejące
w szatni ptaki zamknięte piórem połamane
karmiąc się wspomnieniami nietoperze szklane
powracają głodne zamknięte w oczu zagadce
a ja wciąż niosę w dłoniach tę ciszę rozdartą
jakby była kluczem do drzwi których nie ma
pod powieką rośnie las — splątana ziemia
gdzie każdy krok budzi echo snów odkarmionych stratą
próbuję wrócić tam gdzie nigdy nie byłem
śledząc tropy pozostawione przez własne odbicia
ale one uciekają w głąb czasu — bez liczenia bez bicia
jakby znały prawdę której ja dotknąć nie umiem
i tylko wiatr co przewraca karty nieistniejących ksiąg
pyta szeptem czy pamięć to dar czy przeklęta droga
a ja mu odpowiadam — wciąż szukając Boga
w niedomkniętych chwilach w których mieszka błąd
Statystyki: autor: Toyer — 24 lis 2025, 09:50







