Wiatraki dewastują zdrowie i różnorodność biologiczną?

1 miesiąc temu

Turbiny wiatrowe wytwarzają infradźwięki, gdy łopata wirnika ociera się o maszt. Zdaniem dr Ursuli Bellut-Staeck stanowi to „ogromny problem dla wszystkich form organizmów”, w tym oczywiście także i ludzi, których zdrowie odnosi wymierne straty.

Ursula Bellut-Staeck jest znaną niemiecką lekarką oraz autorytetem naukowym. Po studiach z zakresu medycyny, a następnie uzyskaniu doktoratu, przez cztery lata zajmowała się anestezjologią, medycyną ratunkową i intensywną terapią. Jest również wolontariuszką w ochronie przyrody i zwierząt, a od kilku lat wnikliwie bada wpływ infradźwięków na zdrowie.

Od 2015 roku zajmuje się infradźwiękami jako czynnikiem stresogennym na poziomie komórkowym. W zeszłym roku opublikowała artykuł na temat ich wpływu na mikrokrążenie i komórki śródbłonka, który wzbudził ożywioną dyskusję w Niemczech – kraju, w którym postawiono na OZE, w tym m.in. pozyskiwanie energii z wiatru (artykuł naukowy na ten temat: link).

Infradźwięki są niebezpieczne

Infradźwięki to fale dźwiękowe o częstotliwości mniejszej niż 20 herców (Hz). Im niższa częstotliwość dźwięku, tym większa długość fal i tym trudniej jest się przed nimi osłonić. Mogą przenikać przez ściany, ludzi i zwierzęta.

– W przypadku coraz większych turbin wiatrowych częstotliwości są coraz niższe. To sprawia, iż infradźwięki są bardziej problematyczne i jeszcze bardziej niebezpieczne – uważa badaczka.

Zazwyczaj dźwięki poniżej 16 Hz są przez człowieka niesłyszalne. A zatem wielu z tych emitowanych przez turbiny wiatrowe po prostu nie słyszymy. To nie oznacza tym samym, iż ich nie ma, czy nie mają żadnego wpływu na organizm ludzki.

– Siły mechaniczne emanujące z niesłyszalnych częstotliwości dźwięku mogą mieć wpływ na struktury komórkowe i błonowe – twierdzi dr Bellut-Staeck w swojej najnowszej pracy.

Co interesujące (i ważne w tym aspekcie!) infradźwięki przenoszone są nie tylko drogą powietrzną, ale także poprzez ziemię i w ten sposób mogą przenikać do domów. Dlatego budynki nie zapewniają przed nimi żadnej ochrony.

– Wręcz przeciwnie: infradźwięki przenoszone przez powietrze i naziemne mogą znacznie się kumulować w pomieszczeniach zamkniętych – twierdzi dr Bellut-Staeck. Mogą również wpływać na tzw. mikrokrążenie, czyli krążenie krwi w drobnej sieci naczyń włosowatych, a przez które tlen i składniki odżywcze dostają się do otaczających tkanek. W badaniu na szczurach oceniającym wpływ infradźwięków naukowcy zaobserwowali obrzęk śródbłonka i uszkodzenie zewnętrznej błony komórkowej w ciągu trzech godzin od ekspozycji na infradźwięki o częstotliwości 8 Hz (badanie jest dostępne: link) oraz szkodliwy wpływ na pracę mięśnia sercowego (link).

Z kolei z badań rekomendowanych przez Canadian Family Physician (https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3653647/) wynika, iż zgłaszane dolegliwości, których źródłem są przemysłowe wiatraki obejmują u ludzi: osłabienie, zawroty i bóle głowy, problemy z koncentracją i pamięcią, szumy uszne oraz zaburzenia rytmu serca i snu.

Dla zwierząt są fatalne

Przyrodnicy zaobserwowali także, iż zwierzęta stronią od okolic turbin wiatrowych. Jedno z badań opublikowanych w Scientific Reports wykazało, iż wiele gatunków ptaków i ssaków unikało farm wiatrowych i otaczających je obszarów, co wpływa na ich migracje (link).

Niemiecka Federalna Agencja Środowiska nie znalazła jednak żadnych dowodów na to, iż infradźwięki emitowane przez turbiny wiatrowe powodują niekorzystne skutki dla zdrowia. Eksperci tej agencji twierdzą iż „nie udowodniono jeszcze naukowo, w jaki sposób infradźwięki emitowane przez turbiny wiatrowe wpływają na komórki śródbłonka. Sprawy więc nie ma? Jest. Zdaniem autora tego artykułu te zgoła nieekologiczne turbiny wiatrowe na lądzie powinny być stawiane w zdecydowanie większej odległości niż 500 metrów od domów. Nie tylko ze względu na powyżej opisaną (i udowodnioną) ich szkodliwość dla ludzi i zwierząt, ale to już inny temat…

Idź do oryginalnego materiału