Australijskie pustkowia nie są zbyt wyrozumiałe, więc kiedy niektórzy spacerowicze natknęli się na psa walczącego w kałuży skalnej w Queensland, wiedzieli, iż muszą działać szybko.
Użytkownik Reddit Dangerm0use spacerował po Parku Narodowym Mt. Glorious z mężem i ojcem, kiedy znaleźli wyczerpanego psa. Nie mając pojęcia, jak długo pies przebywał w wodzie, skąd się wziął i czy był w ogóle przyjazny, zabrali się do pracy.
„Tak czy inaczej, nie mogliśmy go zostawić w lodowatej wodzie. Był całkowicie wyczerpany próbami wydostania się z głębokiego odcinka, w który wpadł, i nie ma szans, żeby przeżył noc” – napisała kobieta.
Chwytając największy kij, jaki udało im się znaleźć, wędrowcy owinęli linę wokół głowy i ramion psa i wciągnęli go na skalny nasyp.
„Pies wcale nie był agresywny, aw rzeczywistości bardzo nieśmiało odsunął się od nas, w górę brzegu i do gęstej lantany obok basenu” – powiedziała. „Doszliśmy do wniosku, iż jeżeli była czyimś zwierzakiem, istniała szansa, iż została porzucona lub zagubiona”.
Pies nie był chętny do przyłączenia się do trio, ale nie zamierzali jej tam zostawiać.
„Znajdowała się w całkowicie niegościnnej części buszu, w wąwozie ze ścianą klifu i hektarami parku narodowego po jednej stronie i karłowatym, skalistym, niemożliwym do pokonania brzegiem, prowadzącym do ruchliwej drogi po drugiej. Nie było też żadnych domów w promieniu co najmniej 5 km i nie było oczywistego sposobu na wydostanie się z wąwozu” – powiedziała. „Widzieliśmy, jak jej pulchny, mały zad znika w lantanie, nie dając nam innego wyjścia, jak tylko brnąć za nią”.
Próbowali pocieszyć psa i pozwolić jej odzyskać siły. Wyciągnięcie tego 88-funtowego szczeniaka z wąwozu wymagało czegoś więcej niż tylko zachęty.
„Była bardzo przygnębiona i najwyraźniej przez cały czas wyczerpana. Wyrwałem lantanę z jej małego gniazda i stopniowo zbliżyłem się, pozwalając jej przyzwyczaić się do naszej obecności. Wciąż była przestraszona, ale nie agresywna, więc po chwili zaryzykowałam i podrapałam ją po głowie… a ona wynagrodziła mnie polizaniem po dłoni” – napisała kobieta. „Pomimo tego, iż obozowaliśmy tam przez co najmniej kilka dni, zauważyliśmy, iż naszej małej towarzyszce nie brakowało masy, co skłoniło nas do nazwania jej Miss Piggy. Spędziliśmy trochę więcej czasu w zapoznaniu się z panną Piggy, podczas gdy zaczęliśmy wymyślać plan, jak ją wydostać.
Za pomocą mocnej liny i kilku węzłów poślizgowych byli w stanie zrobić uprząż i wyciągnąć Miss Piggy z dołu, przez luźne kamienie i krzaki.
„Mała ślicznotka pokazała, iż docenia naszą cierpliwość, wijąc się do mnie i opierając głowę na mojej nodze. Do tej pory nie chciałam być z nią zbyt zaznajomiona, ale dała mi szansę, by ją uspokajająco przytulić” – napisała kobieta. „Stało się całkiem oczywiste, iż nie będzie w stanie nadrobić zaległości, jeżeli jej nie będziemy nieść, więc zastanawialiśmy się nad różnymi opcjami ustawienia uprzęży i hamaka, używając ręczników i lin. Mój mąż miał falę mózgową, przypominając sobie, iż mieliśmy dużą płócienną torbę w naszym samochodzie (15 minut spacerem z powrotem w górę potoku). Pomyśleliśmy, iż jeżeli uda nam się włożyć ją do torby, możemy razem z MacGyverem stworzyć urządzenie, które ją przetransportuje.
Przymocowując płócienny worek do dużej gałęzi, brat i ojciec kobiety podnieśli pannę Piggy z wąwozu i zanieśli ją z powrotem w bezpieczne miejsce. Samo pokonanie 3-metrowej pionowej wspinaczki na pobliską ulicę zajęło całe 30 minut.
Około 15 kilometrów na północ od miejsca znalezienia psa, jej właściciel wciąż miał nadzieję na najlepsze. Elly-Bobby, tak naprawdę nazywa się pies, zaginął 30 czerwca i został znaleziony 23 lipca. Turyści nie mieli pojęcia, co robiła w tym czasie.
„Jej stan był zaskakująco dobry jak na szczeniaka, który był bezdomny przez prawie miesiąc. Nie mamy też pojęcia, jak znalazła się w tak odosobnionej części buszu, bez śladów obrażeń i jedynie podstawowych oznak narażenia” – napisała kobieta. „Spekulowaliśmy, iż być może została zabrana, a później porzucona, albo iż znalazła tymczasowy dom, ale nie została. Niezależnie od historii, po prostu cieszyliśmy się, iż znaleźliśmy się we adekwatnym miejscu we adekwatnym czasie i mogliśmy jej pomóc”.
Właściciel Bobby’ego nigdy nie przestał wierzyć, iż wróci do domu, i zorganizował znaczną kampanię plakatową na Facebooku i sąsiedztwie w nadziei, iż ją odnajdzie. Para była bardzo szczęśliwa z ponownego spotkania, podobnie jak wielu innych, którzy śledzili historię. Gdy Dangerm0use opublikowała swój dziennik ze zdjęciami na Reddit, stał się wirusowy i od tego czasu został obejrzany ponad 500 000 razy.
„Bez względu na historię byliśmy po prostu szczęśliwi, iż znaleźliśmy się we adekwatnym miejscu we adekwatnym czasie, aby móc jej pomóc” – napisała.
Utrata zwierzaka nigdy nie jest łatwa do zniesienia, ale nie ma lepszego uczucia niż widok tych szczęśliwych ogonów, które wracają machając do domu.
Obejrzyj zagubione psy, które odnalazły drogę do domu!