Wciąż powtarzał to samo imię. Gdy zrozumieliśmy, o kogo chodzi, łzy same popłynęły nam po twarzach.
Zdawało się, iż staruszek nie doczeka poranka. Oddech był ledwie słyszalny, kaszel wstrząsał jego wychudzonym ciałem, a gorączka wysuszyła usta. A jednak wciąż szeptem wymawiał:
Burek Burek
Początkowo myśleliśmy, iż to imię kogoś bliskiego syna lub przyjaciela. Ostrożnie zapytałem:
Kim jest Burek?
Z trudem wyszeptał:
Mój wierny towarzysz Tak bardzo za nim tęsknię.
Wtedy wszystko stało się jasne chodziło o psa. Skontaktowałem się z jego córką, która przyjeżdżała z Poznania. Gdy wspomniałem o Burku, rozpłakała się:
To nasz kundzle, ma już trynaście lat.
Gdy ojciec leżał w szpitalu, Burek był pod opieką mojego brata.
Postanowiliśmy ich połączyć. Pielęgniarka pomogła uzyskać zgodę lekarzy, i po kilku godzinach drzwi sali otworzyły się wszedł Burek.
Gdy pies zobaczył swojego pana, stało się coś, co poruszyło nas wszystkich.
Burek radośnie zamerdał ogonem, jego oczy zabłysły. Wskoczył na łóżko i położył głowę na piersi Stanisława.
Starzec po raz pierwszy od wielu dni otworzył oczy i wyszeptał:
Burek, znalazłeś ją?
Wymieniliśmy zdziwione spojrzenia z córką. Zapytała:
Kogo ją?
Nie było odpowiedzi. ale w tej chwili Stanisław zdawał się uspokajać, oddech wyrównał się, a jego dłoń mocno zacisnęła się na sierści psa.
Już raz mnie ocalował wyszeptał. Na mrozie, gdy nikt mi nie wierzył.
Stan Stanisława poprawił się po kilku dniach. Burek nie odstępował go ani na krok.
Pewnego dnia starzec skinął na mnie i zapytał:
Czy wierzysz, iż pies może uratować człowieka?
Spojrzałem na Burka i odparłem:
Widzę to na własne oczy.
Burek nie uratował mnie powiedział Stanisław. Uratował dziewczynkę z sąsiedztwa Kasię.
To było trzynaście lat temu. Miała szesnaście lat, wszyscy sądzili, iż uciekła. Ale ja wiedziałem, iż to nieprawda.
Opowiedział, jak każdego dnia szukali z Burkiem dziewczyny w lasach i wąwozach, ale nikt mu nie wierzył.
Aż pewnego dnia Burek zatrzymał się na skraju jaru i zaczął głośno szczekać. Pod krzakiem znaleźli chustę i półprzenytomioną Kasię, która wciąż oddychała.
Okazało się, iż ojczym ją skrzywdził, a ona próbowała uciec. Zostawili ją w lesie, i gdyby nie Burek nikt by jej nie odnalazł.
Dziewczyna przez jakiś czas mieszkała u Stanisława, potem zabrała ją rodzina zastępcza.
Pisali do siebie, ale z czasem kontakt się urwał. A Burek czekał na nią całe życie.
Gdy opowiedziałem tę historię znajomej, znalazła stary artykuł w gazecie: Kundel zaprowadził mężczyznę do zaginionej nastolatki.
Było choćby zdjęcie.
Opublikowałem tę opowieść w sieci bez nazwisk, tylko historię Burka, Stanisława i Kasi. Po kilku dniach nadszedł list:
Nazywam się Kasia. Chyba chodzi o mnie.
Przyszła do szpitala z pięcioletnią córeczką. Delikatnie zapytała:
Panie Stanisławie?
Staruszek uśmiechnął się:
Burek, znalazłeś ją. Naprawdę ją odnalazłeś.
Od tego dnia Kasia odwiedzała Stanisława codziennie i powtarzała:
Zawsze byłeś moją rodziną. Pozwól, iż się o ciebie zatroszczę.
Za zgodą lekarzy Stanisław zamieszkał w jej domu.
Burek znów był szczęśliwy miał podwórko, słońce i nową małą przyjaciółkę, która czytała mu bajki.
Stanisław żył jeszcze półtora roku otoczony miłością. Gdy odszedł, Burek położył się obok niego i nie ruszał się przez długie godziny.
Na pogrzebie Kasia powiedziała:
Stanisław uratował mnie nie tylko ciałem uwierzył we mnie. A Burek znalazł mnie dwa razy.
W jej ogrodzie stanęła później tabliczka z napisem:
Burek anioł stróż. Najlepszy pies na zawsze.
A na dole dopisek:
Wciąż wołał Burka. Nie wiedzieliśmy, kto to jest. Teraz już nigdy nie zapomnimy.